Syndyk sprzedaje WSAP w Białymstoku. Właściciel ogłosił upadłość (zdjęcia)

Właściciel Wyższej Szkoły Administracji Publicznej w Białymstoku - spółka Professional Quality Education ogłosiła upadłość. Sąd rejonowy w Warszawie pozwolił na sprzedaż praw założycielskich uczelni. Cena wywoławcza to 2,7 mln zł. Zainteresowani swoje oferty mogą składać do 30 marca. Zostaną rozpoznane 3 kwietnia.

Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że jest już przynajmniej czterech chętnych. - Jesteśmy zainteresowani kupnem i prawdopodobnie przystąpimy do przetargu - przyznaje nam dr Aleksander Prokopiuk, rektor Wyższej Szkoły Ekonomicznej w Białymstoku.

Zwycięzca przetargu prócz praw założycielskich otrzyma również majątek szkoły. W jego skład wchodzi m.in. budynek dydaktyczny przy ul. Suchowolca 6 oraz sąsiedni, zabytkowy Pałac Lubomirskich, który znajduje się w parku na Dojlidach.

Nowy właściciel, który zaproponuje najwyższą cenę, za pośrednictwem syndyka będzie musiał złożyć wniosek do ministerstwa nauki o pozwolenie na prowadzenie uczelni. W związku z tym obecne władze WSAP uspokajają - studenci nie mają się czego obawiać.

- Uczelnia nie jest zagrożona. Sprzedaż praw założycielskich nie zmieni sytuacji studentów - zapewnia Jacek Pietraszewski, prorektor i rzecznik prasowy uczelni. - Taka sytuacja nastąpiła już w 2013 roku kiedy to Fundacja Rozwoju Demokracji Lokalnej sprzedała prawa założycielskie obecnemu właścicielowi uczelni. Wówczas dla studentów nic się nie zmieniło.
Aby czytać dalej kliknij w następną stronę
Dodaje, że władze uczelni realizują wcześniej założone plany i ogłoszą nabór na przyszły rok akademicki. Teraz na czterech kierunkach (ekonomii, psychologii, administracji i bezpieczeństwie narodowym) studiuje ponad 300 osób. Na całej uczelni. Dla porównania w Wyższej Szkole Finansów i Zarządzania obecnie kształci się ponad 1000 studentów, a w Wyższej Szkole Ekonomicznej - ponad 500 osób. Na największym państwowym Uniwersytecie w Białymstoku w tym roku studiuje prawie 12 tys. 300 osób.

Czy to już koniec WSAP? - Wydaje mi się, że nie ma już szans - uważa prof. Jerzy Kopania, były rektor tej uczelni. - Szczerze zastanawiam się, na co jeszcze liczą obecni studenci. Oczywiście mogą czuć się bezpiecznie, bo nawet jeśli uczelnia upadnie, przepisy zapewniają im ukończenie studiów w innej szkole. Mam wrażenie, że obecne władze WSAP czekają na to, co zaproponuje nowy właściciel. Będą dwie możliwości. Pierwsza, dość przyzwoita zakłada, że władze nawiążą kontakt z innymi uczelniami i ustalają możliwości przejścia studentów do innych szkół. A drugi model, niezbyt elegancki i moim zdaniem mniej uczciwy, to czekanie na zwłokę. Bo tak czy inaczej w którymś momencie będzie musiało wkroczyć ministerstwo. Obawiam się, że może sprawdzić się ten drugi model.

Także absolwenci nie wierzą w świetlaną przyszłość swojej uczelni. - Obecna sytuacja uczelni specjalnie mnie nie dziwi. Faktycznie w ostatnich latach atmosfera wyraźnie podupadła i z roku na rok studentów było coraz mniej - mówi absolwentka WSAP, która w lipcu 2016 roku obroniła dyplom z administracji, (prosi o anonimowość).

- Jak na prywatną uczelnię WSAP miał wysokie noty i bardzo dobrą kadrę. Tak było jeszcze kilkanaście lat temu, a legitymowanie się dyplomem tej uczelni nie było wstydem. To była pierwsza alternatywa dla tych, którzy nie dostali się na uczelnię publiczną. To przykre, że szkoła dziś zwyczajnie podupada - dodaje inna absolwentka.
Aby czytać dalej kliknij w następną stronę

To wtedy do ministerstwa nauki wpłynął wniosek od właścicieli uczelni o wyrażenie zgody na likwidację Wyższej Szkoły Administracji Publicznej. Ujawniliśmy tę sprawę jako pierwsi. Rozpętała się medialna burza. Wyszło też na jaw, że z uczelni odeszło jednego dnia kilkunastu pracowników. Powodem były pieniądze. Ludzie nie dostawali wynagrodzeń na czas. Jak udało nam się ustalić konflikt o pieniądze między byłymi pracownikami, a uczelnią trafił już na sądową wokandę.

Władze uczelni postanowiły za to wycofać wniosek z MNiSW w sprawie ewentualnej likwidacji. - Pojawiły się pewne plany co do przyszłości uczelni - tłumaczył nam ten ruch prorektor uczelni Jacek Pietraszewski. Na horyzoncie pojawiła się bowiem firma zainteresowana kupnem WSAP-u. To Polski Fundusz Inwestycji z zagranicznymi korzeniami założony przez Rimantasa Balciunasa. Transakcja (uczelnia plus pałac Lubomirskich) miałaby opiewać na 33 mln zł. - Chcielibyśmy, by studiowali tu studenci z Ukrainy, Białorusi i Litwy - mówił Rimantas Balciunas. Do zakupu uczelni jednak nie doszło. Wyszedł za to na jaw konflikt między właścicielami PQE, którzy wzajemnie zarzucali sobie działanie na szkodę WSAP.

Ponad 300 studentów. Tylu ich teraz się uczy na czterech kierunkach WSAP-u. W czasach świetności na pierwszy rok przyjmowano 800-1000 osób.

Wtedy miasto, a prezydentem był Krzysztof Jurgiel, przekazało go uczelni na cele edukacyjne z 80-proc. bonifikatą. Dlatego budynek kosztował tylko nieco ponad 155 tys. zł. Kilka miesięcy temu pojawił się pomysł przekształcenia zabytku w dom jednorodzinny - mieszkalny. Wniosek o zgodę na taki ruch wystosowały do miasta władze WSAP. W grudniu ubiegłego roku prezydent Białegostoku wydał decyzję odmowną. Co się stanie z zabytkiem - nie wiadomo. Niepokój budzą choćby niszczejące schody.