Syn zaatakował rodziców. Wyłupił ojcu oko, zranił matkę nożem

- To nie było tak, że biłem ojca. Tego dnia wpadłem w szał. Rozwalałem różne przedmioty w moim pokoju, zniszczyłem laptopa, biurko. Być może ojciec próbował mnie powstrzymać - wyjaśniał na sali rozpraw 33-letni Paweł B.

W poniedziałek w białostockim sądzie rejonowym rozpoczął się jego proces. Prokuratura oskarżyła go zranienie matki nożem i ciężkie okaleczenie ojca. Według niej, w trakcie kłótni Paweł B. kopnął ojca w twarz. Starszy mężczyzna stracił oko.

To wydarzyło się w bloku w centrum Białegostoku. W połowie stycznia policjanci pojechali tam na interwencję. Miało dojść do rodzinnej awantury. Gdy mundurowi weszli do mieszkania, zobaczyli, że w pokoju na podłodze leży mężczyzna. Widać było, że ma uszkodzone lewe oko. Mężczyzna stwierdził, że syn Paweł jest chory. Wpadł w szał, zaczął niszczyć sprzęty w mieszkaniu. Potem zaatakował ojca.
Nie minęły dwa tygodnie, gdy policja znów została wezwana do tamtego mieszkania. Śledczy ustalili, że w czasie kłótni syn dwa razy dźgnął matkę nożem w rękę. Uciekł, gdy zorientował się, że ojciec dzwoni po policję. Gdy w pobliżu bloku zatrzymała go policja, powiedział, że planował już samobójstwo.
Zgodnie z decyzją sądu, 33-latek został aresztowany i trafił do szpitala psychiatrycznego. Biegli jednak nie stwierdzili u niego choroby psychicznej.

Przed sądem Paweł B. przyznał się tylko do zaatakowania matki. Twierdził jednak, że jej rany powstały w chwili, gdy próbowała odebrać mu nóż. W sądzie byli też w poniedziałek pokrzywdzeni rodzice oraz siostra Pawła B. Żadne z nich nie chciało jednak składać zeznań.

Oskarżonemu grozi 10 lat więzienia. Kolejna rozprawa odbędzie się za miesiąc. Nie wykluczone, że zeznania złożą ostatni świadkowie i proces się zakończy.