Teraz, mówi się po prostu "prawosławny sylwester", odbywają się bale sylwestrowe, strzelają petardy.
Dawniej, Nowy Rok witano zupełnie inaczej. Jedną z bardziej znanych tradycji było zdejmowanie i chowanie bramek. (zdjęta świadczyła o wejściu nowego roku). Jeszcze w latach 70. XX wieku, w Nowy Rok, zdarzało się zobaczyć ścieżki wysypane popiołem (tak łączono narzeczonych lub przyjaciół).
Wigilia Nowego Roku, była przede wszystkim wieczorem magii. Wśród wróżb noworocznych, popularne było zakładanie deskami studni - kto rano pierwszy brał wodę ze studni, miał się ożenić jeszcze w tym roku.
Wieczór, poprzedzający Nowy Rok (zależnie od regionu), nazywano "Ohotucha", "Hohotucha" lub "Hołhotucha".
- Starzy ludzie mówili, że nazwa "Ohotucha" wzięła się stąd, że gdy żegnano stary rok nowy witano okrzykami "huhuuu, huhuuu" - opowiada 81-letnia Olga Gryc z Dolnego. - Podczas wojny, gdy mieszkaliśmy w Dubinach widziałam tradycje, jakich na Dolnym już nie było. Na przykład dynie w oknach. Były wydrążone i miały wycięte oczy, nos, buzię z zębami z patyków. W środku miały świecę. Młodzież chodziła z taką dynią po domach i straszyła gospodarzy.
Wróżby noworoczne, to też lanie wosku, noszenie drew parzystych lub nie, wkładanie pod poduszkę pierścionka, ustawianie butów, czy karmienie zaspanej kury. Właściciel kupki pszenicy, którą kura dziobnęła jako pierwszą, miał największe szanse o ożenek.
- Wszystko po to, by dowiedzieć się czy znajdziemy męża lub żonę - dodaje Olga Gryc. - Trzeba było wyjść na dwór i słuchać, z której strony pies zaszczeka. Znaczyło to, że stamtąd przyjdzie narzeczony lub narzeczona.
- W przeddzień prawosławnego Nowego Roku, chodziliśmy na tzw. Hołhotuchę - wspomina Walenty Szczuka z Kleszczel. - Przebieraliśmy się, chodziliśmy po domach ze śpiewem, życzeniami. Kto chciał przyjąć, przyjmował. Kto chciał coś dać, dawał. Później jedliśmy i piliśmy to, co zebraliśmy. Śpiewaliśmy do rana. Tak witaliśmy prawosławny Nowy Rok.
Mało kto pamięta, że Nowy Rok, to także specyficzne potrawy.
- Co roku piekę "kiszkę z krwią", w naturalnym flaku - tłumaczy Walenty Szczuka. - Kasza gryczana musi być wcześniej ugotowana. Świeżą krew ciężko dostać, ale daje się załatwić. Dodaję skraweczki słoninki i podsmażoną cebulkę, i piekę. O, jak to pachnie, jak smakuje, nie do opisania. To jest tradycyjna potrawa noworoczna.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?