Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sybiracy i wnukowie

Urszula Dąbrowska [email protected]
W tegorocznym marszu ulicami miasta przeszło - jak szacuje policja - około 12 tys. osób. To rekordowa liczba uczestników w jego siedmioletniej historii.
W tegorocznym marszu ulicami miasta przeszło - jak szacuje policja - około 12 tys. osób. To rekordowa liczba uczestników w jego siedmioletniej historii. fot. Wojciech Wojtkielewicz
16-letnia Bożena Zacharawiczutie na marsz Sybiraków przyjechała z Wilna. Chciała usłyszeć o tym, o czym nie chce opowiadać jej babcia.

Tyle młodzieży... Ilu z tych tysięcy młodych wie, co oni, Sybiracy, tam na Wschodzie przeszli - zastanawiał się Konrad Sielachowski, ("jeszcze przedwojenny ptaszek", jak o sobie mówi), patrząc na przesuwający się ulicami Białegostoku VII Marsz Żywej Pamięci Polskiego Sybiru.

Szły szkoły z Poznania, Szczecina, Nowego Sącza i chyba wszystkie białostockie. Uczniowie z gimnazjum nr 2 w Augustowie nieśli tabliczki z nazwami miejscowości "polskiej golgoty" na Wschodzie: Irkuck, Kozielsk...

Najgorszy był mróz

Kamil Jocz z VII LO w Białymstoku przyjechał na marsz na wrotkach. - Nie z powodu lekceważenia - tłumaczy. - Tylko żeby zdążyć.

Jego dziadek był na zsyłce. Gdzie? Nie wie. Nie interesuje go to specjalnie. Zapadło mu w pamięć tylko to, jak dziadek opowiadał, że żyli tam jak w lodówce.

Wielu uczniów przyznaje, że przyszli, bo im kazano. Ale dziewczęta z poznańskiego liceum obrażają się pytane, czy przyjechały tu, aby mieć wolny dzień.

- Przyjechałyśmy, by dowiedzieć się więcej - tłumaczą, choć w ich rodzinach nie było wywózek.

- Mnie nikt tu nie zapędzał - mówi Wojtek Wierzbiński z VII LO. - My mamy jeszcze możliwość, by porozmawiać z Sybirakami. Trzeba znać historię swego kraju.

Uroczystość rozpoczęła się przemówieniami przy Pomniku Katyńskim. Im dalej od centrum wydarzeń, tym słabiej słychać słowa z głośników, tym młodzież bardziej rozprężona. Wie, o co chodzi, ale z grubsza. Tylko dzieci w harcerskich mundurkach potrafią podać daty, fakty historyczne.

- Ruskie zabierali ludzi z domu i wywozili na Wschód w bydlęcych wagonach - opowiada 9-letni Piotrek Trzemiel z Białegostoku. Jeden nasz sąsiad tam był i mówił, że z głodu jedli krowie łajno.

- Co ty? - zainteresowali się koledzy.

Babcia nie mówi o Syberii

Bożena Zacharawiczutie z Wilna przyjechała na marsz z grupą harcerzy z wileńskiego gimnazjum im. Adama Mickiewicza. Chciała się dowiedzieć o tym, o czym nie chce mówić jej babcia.

- Jako młodą dziewczynę wywieziono ją z rodziną na Syberię. Ale jak tylko pytam, jak tam było, płacze. Ciągle nie może o tym mówić. Nie opowiedziała nawet swojej córce, mojej mamie - mówi pięknie po polsku Bożena.

Ma 16 lat. Zna z publikacji historię wywózek w 1940 i 1941 roku. Ale w czwartek w Muzeum Sybiraków w Białymstoku mogła usłyszeć relację ludzi, którzy przeżyli zsyłkę.

- Opowiadające panie płakały. To ciągle boli. Chyba najtrudniejsze było to, że odrywano je od rodziny, dzieci rozdzielano z matkami. To było wzruszające i głębokie - mówi Bożena. - Nie jestem w stanie tego zrozumieć ani wyobrazić sobie, żeby coś takiego miało stać się dzisiaj... Trudno mi przyjąć, że moja babcia coś takiego przeszła.

Trzeci marsz Kamila

Na trasie, na Plantach od peletonu odrywały się grupki młodzieży. Uczniowie z Wilna doszli do końca. Tak samo jak grupa maszerująca pod transparentem "Sybiracy i ich wnukowie". Szedł w niej 10-letni Kamil, zresztą już po raz trzeci.

- Za każdym razem pytam dziadzia o to, jak było tam za Nowosybirskiem, ale on nie jest zbyt rozmowny - mówi Kamil. - Tam był głód i straszny mróz. Wujkowie potem z pradziadkiem postawili w Rutkach kamień pamiątkowy z rocznicę odzyskania niepodległości.

Dziadek Kamila, Tadeusz Bobel, jako czteroletnie dziecko został wraz z rodziną wywieziony do Ałtajskiego Kraju, do Bijska za Nowosybirskiem. Spędził tam pięć lat.

- Najbardziej przeżyli to rodzice. Najpierw wylądowaliśmy w kołchozie, tam było strasznie. Ludzie umierali z mrozu we śnie. Pamiętam chłopca, który w ziemlance przymarzł do ściany. Koszmar - wspomina. - Potem wyjechaliśmy do miasta. Było już trochę lepiej. Polskie Sybiraczki, nauczycielki, założyły polską szkołę. Chodziłem do niej. Całej rodzinie, poza stryjkiem,udało się wrócić do Polski. Opowiadam Kamilowi. On wie. Ale trudno o tym mówić. Teraz razem idziemy.
Patrzy czule na wnuka. Kiedy miał tyle lat, co on, powrócił z zsyłki do Polski. Nie ma dnia, by nie dziękował Opatrzności, za to, że Kamil ma inne dzieciństwo.

Historia najbliższa

- Każde spotkanie młodzieży ze świadkami historii jest bardzo ważne. Wtedy zaczyna młodych ludzi ona obchodzić - ocenia Piotr Magnuszewski, historyk i dyrektor II Społecznego Liceum Ogólnokształcącego w Białymstoku. - Pracując, widzę, że uczniowie najbardziej interesują się właśnie historią najnowszą i najbliższą, która ich jakoś dotyczy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny