Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Syberia: kraj kontrastów i wielkich przestrzeni

Janka Werpachowska
Szutrowa droga, a w dole syberyjskie miasteczko, pełne niebieskich dachów. Łukasz Bołtromiuk podczas krótkiego postoju.
Szutrowa droga, a w dole syberyjskie miasteczko, pełne niebieskich dachów. Łukasz Bołtromiuk podczas krótkiego postoju. Małgorzata Bołtromiuk
Pomysł wydawał się szalony: jechać we dwoje w nieznane - bo Łukasz i Gosia Syberię znali tylko z opowiadań innych podróżników, filmów i literatury. I marzyli o tym, żeby ją poznać. Niedawno wrócili po 28 dniach spędzonych na Syberii.

Drugą rocznicę ślubu obchodzili w samochodzie, na przejściu granicznym Łotwa - Rosja. Może dlatego tak gładko poszło, chociaż celnicy rosyjscy mieli do czego się przyczepić, gdyby tylko chcieli.

- W wizie, jako cel podróży widniała Moskwa. A to oznaczało, że mogliśmy mieć po 50 kilogramów bagażu na osobę - śmieje się Łukasz. - Kiedy Rosjanie na granicy zobaczyli naszego objuczonego Landka, najpierw się zdziwili, potem przerazili. Ekwipunek jak na traperską wyprawę, to jasne, że w Moskwie niepotrzebny. Przymknęli oko. Pomogli uzupełnić deklarację celną. Niewiele nas to kosztowało: kilka firmowych koszulek, których zapas wieźliśmy, specjalnie na prezenty.

Tęsknota za przestrzenią

To się zaczęło ponad rok temu, kiedy swoim terenowym land roverem pojechali na urlop w Bieszczady. Jeździli po bezdrożach, niedostępnych dla innych samochodów. Spodobało im się, że są takie miejsca na ziemi, gdzie aż po horyzont nie widać nic oprócz lasów i gór. Przypomniały się filmy o krainie, gdzie te przestrzenie maja zupełnie inny wymiar.

- Ale jeszcze wtedy żadne z nas nie powiedziało głośno o Syberii - mówi Łukasz.

Dopiero po kilku miesiącach powiedział Gosi, że marzy mu się taka syberyjska wyprawa: ona, on i Landek - jak pieszczotliwie nazywa swojego land rovera.

- W oczach żony zobaczyłem zdumienie, przerażenie, niedowierzanie, ale i wielką ochotę na podjęcie się takiego wyzwania. Decyzja zapadła. Jedziemy. Teraz, kiedy o tym myślę, widzę jakie to było szaleństwo. Do planowanej daty wyjazdu pozostało niecałe osiem miesięcy.

Po pierwsze, trzeba było dokonać wielu modyfikacji w samochodzie, już nie pierwszej młodości. Wzmocnienie zawieszenia, wymiana łożysk, krzyżaków, zamontowanie wyciągarki, sprawdzenie elektryki to tylko kilka z wielu niezbędnych zabiegów, jakie przeszedł Landek w zakładzie mechanika Leszka Chrupka z Ostrowi Mazowieckiej. Komplet nowych opon - również zapasowych - dostali z serwisu Bona w Białymstoku. Kupili części wymienne i narzędzia niezbędne przy ewentualnych samodzielnych naprawach samochodu. Dwa razy się przydały. Wieźli też ze sobą nowy, zapasowy akumulator. Przydał się, kiedy byli już prawie w domu: na granicy rosyjsko-łotewskiej w drodze powrotnej.

- Bez sponsorów nie pojechalibyśmy. I tak wydaliśmy na tę podróż strasznie dużo - przyznaje Łukasz. - Chociaż nie było ich wielu, to jednak wsparcie jakiego nam udzielili było bezcenne.

Sponsorów było mało, za to nie brakowało chętnych, którzy chcieli wybrać się z Łukaszem i Gosią w tę niesamowitą podróż.

- Broniliśmy się przed towarzystwem, bo od początku chcieliśmy, żeby to była taka nasza podróż życia, tylko we dwoje. I udało się.

Dobre rady i zakupy

Mapy, wiedza z książek, filmów i przewodników to za mało. Najbardziej cenne są wskazówki tych, którzy już tam byli. Trasę eskapady pomogli im opracować koledzy z Campus Adventure Team. Trzy lata temu byli na Syberii. Bezcennych rad udzielił im Romuald Koperski z Torunia, który jako pierwszy polski podróżnik przejechał całą Syberię samochodem.

Łukasz i Gosia postanowili spędzić w drodze 28 dni. Większość tego czasu na Syberii, z dala od cywilizacji. Dlatego ich lista zakupów przed wyjazdem była długa.

Niezbędne artykuły gospodarstwa domowego, które na kilka tygodni przeniosło się do land rovera: lodówka turystyczna, kuchenka benzynowa, garnki, patelnia, aluminiowe talerze i sztućce, blaszane kubki.

Zapas środków higieny osobistej, ze szczególnym uwzględnieniem takich, które mają silne właściwości bakteriobójcze - bo zdawali sobie sprawę, że nie będą mieli do dyspozycji na co dzień łazienki z ciepłą wodą i toalety.

Zabezpieczyli się też od komarów, meszek, kleszczy. Jednak na miejscu okazało się, że syberyjskim komarom niestraszne są środki dostępne w naszych aptekach. Po pierwszych doświadczeniach z ich siłą rażenia Gosia i Łukasz zaopatrzyli się w rosyjskie odstraszacze komarów.

Zabrali zapas jedzenia: ryż, makaron, konserwy, zupy w proszku, dania instant, cukier, sól, przyprawy, kawę herbatę, suchary, wafle ryżowe, czekolady, batoniki.
Nóż, siekiera, latarki z wielkim zapasem baterii były niezbędne.

- W ubrania, które pozwoliły nam w miarę bezboleśnie przetrwać zmienne i zaskakujące warunki pogodowe na Syberii wyposażyła nas firma Fi Free - opowiada Łukasz. - Bez odzieży od nich mogłoby być naprawdę trudno.

Za Uralem jest już Azja

Ósmego dnia podróży dojechali do Irkucka.

- Czym prędzej opuściliśmy to miasto, tak bardzo nam się w nim nie podobało. Brudne, zaniedbane, zakorkowane samochodami.

Zanim dotrzemy z Łukaszem i Gosią nad Bajkał, posłuchajmy jeszcze, jakie wrażenie wywarła na nich tygodniowa podróż przez Rosję.

- Im dalej w głąb tego kraju, tym większą widać biedę - opowiada Łukasz. - Dziury w drogach takie, o jakich nam się nawet nie śniło. A Rosjanie jeżdżą szybko, tak jakby mieli przed sobą gładką autostradę. Dlatego często widać na poboczu kierowców wymieniających uszkodzone koło.

Ural to nie tylko geograficzna granica pomiędzy Europą a Azją. Jak twierdzi Łukasz, kiedy patrzył przez okno samochodu na wsie za Uralem, to miał wrażenie, że o ich mieszkańcach wszyscy zapomnieli. Tak, jakby ich nie było.

- Dziurawe dachy, walące się domy, błoto na drogach. Chude, bezpańskie psy na drogach. I bardzo biedni ludzie. W zasadzie to na syberyjskiej wsi widzieliśmy ludzi starych i dzieci. Wszyscy zdolni do pracy uciekają do miast, bo tylko tam można coś zarobić.

Trochę żałuje, że zaplanowana marszruta wymagała od nich dużej dyscypliny czasowej. Nie było wolnej chwili, żeby zatrzymać się na dłużej, porozmawiać z ludźmi. Krótkie postoje land rovera na polskich numerach rejestracyjnych zawsze budziły ciekawość. Podbiegały do samochodu dzieci, czasami podchodzili dorośli.

- Pytali, skąd jesteśmy - opowiada Łukasz. - Kiedy dowiadywali się, że z Polski, stawali się bardzo serdeczni. Prawie wszyscy mówili, że marzą o tym, żeby odwiedzić Polskę, bo słyszeli, że to piękny kraj.

Łukasz i Gosia obdarowywali dzieci koszulkami, które były przez nie przyjmowane jak prawdziwy skarb. Z wielką radością i szczerą wdzięcznością.

Piękny Bajkał

Już trzeciego dnia podróży posłuszeństwa odmówił laptop, w którym była wgrana mapa z dokładnie opracowaną trasą. Dojechać do Irkucka nie było trudno bez jej pomocy, jednak poruszanie się po bezdrożach i fatalnie oznakowanych szlakach na Syberii tylko przy pomocy tradycyjnych map okazało się dość trudne - chociaż możliwe, co udowodnili nasi bohaterowie.

- Musieliśmy trochę zmienić swoje pierwotne plany, ponieważ poziom wód w rzekach nie pozwolił na to, żebyśmy je pokonali samochodem - a tylko w ten sposób mogliśmy się dostać bardziej na północ, gdzie przebiega BAM - Bajkalsko-Amurska Magistrala kolejowa. Dlatego nasza wyprawa skoncentrowała się na Bajkale, który praktycznie objechaliśmy wokół.

Jezioro Bajkał sprawia wrażenie słodkowodnego morza, z piaszczystymi plażami i z przeciwległym brzegiem ginącym za horyzontem.

- Bałtyk jest piękny, ale Bajkał piękniejszy - opowiada Łukasz. - Zachwycająca jest czystość i przejrzystość wody. Kiedy się stoi na brzegu, widać każdy kamyk leżący na dnie w odległości 20 metrów. A kiedy chce się wyjąć z wody jakiś piękny kamień, który, zdaje się, leży tak płytko, że wystarczy zamoczyć dłoń, to okazuje się, że trzeba zanurzyć całe ramię, żeby go wyciągnąć.

Kiedy wyjeżdża się z Irkucka nad Bajkał, początki wyglądają obiecująco: asfaltowa droga, trochę dziurawa, jak to w Rosji, ale w sumie niezła. Jednak niedługo zamienia się w szutrówkę, która za chwilę staje się gliniastym, śliskim traktem, żeby w końcu zniknąć w podmokłej łące, na której jedynie ślady kolein po jakimś poprzednim samochodzie wskazują kierunek dalszej jazdy. I chociaż na pierwszy rzut oka może się wydawać, że to zupełnie nieprzejezdny teren, to okazuje się, że to zaznaczony na mapach szlak. Jedyny jaki kierowca ma do dyspozycji. Po takich szlakach jeżdżą samochody osobowe, terenówki, tiry.

- Raz na żwirowej drodze złapała nas burza z gradobiciem - wspomina Łukasz. - Przed nami jechał tir. Nawet on musiał się zatrzymać, bo nie dało się jechać. Grad i deszcz były tak gęste, że nic nie było widać. Trwało to może piętnaście minut. Po nawałnicy cały żwir z drogi gdzieś znikł, dokładnie spłukany, a szlak okazał się gliniastą breją.

Nie spotkali ani razu na bajkalskim szlaku turystów z Europy, a tym bardziej z innych kontynentów. Raz widzieli ekipę rosyjskich dziennikarzy, podróżujących po Syberii dobrym samochodem terenowym.

- A nad samym Bajkałem często widzieliśmy Rosjan, którzy z rodzinami lub z przyjaciółmi przyjeżdżają gdzieś z okolicy i piknikują. Wyciągają flaszeczkę, coś na zagrychę, wypijają, wsiadają do samochodu i jadą z powrotem - opowiada Łukasz. - Nie spotkaliśmy ludzi plażujących, opalających się, a tym bardziej pływających w wodach Bajkału.
To ich akurat nie zdziwiło, bo woda, chociaż bardzo czysta i zachęcająca do kąpieli, okazała się potwornie zimna, mimo że panowały akurat upały.

Rany po komunie

Nawet na syberyjskich pustkowiach spotykali ślady, jakie pozostawił po sobie człowiek radziecki, marzący o ujarzmieniu natury i zaprzęgnięciu jej w dzieło budowy socjalizmu.

- Często widzieliśmy zarastające krzakami i młodymi drzewkami jakieś wielkie zrujnowane budynki. Może to były zabudowania byłych kołchozów, może jakieś inwestycje wojskowe. Za kilka lat nie będzie po nich śladu, syberyjska przyroda ma wielką siłę ekspansji.
W miastach i większych osadach nie brakuje dowodów na to, że wśród miejscowej ludności silne są jeszcze uczucia sympatii do dawnego ustroju.

- Czerwone gwiazdy, symbole sierpa i młota i wszechobecne pomniki Lenina, przed którymi ludzie kładą kwiaty po jakimś czasie przestają dziwić. Nie widać praktycznie świątyń, chociaż ludzie są bardzo pobożni. W nielicznych miejscach widzieliśmy, że cerkiew się buduje ewentualnie odbudowywana jest stara, zdewastowana za komuny świątynia.
Czasami musieli zajechać do któregoś z dużych miast syberyjskich, chociaż starali się ich unikać. Poza Irkuckiem byli w Omsku, Tomsku, Ułan Ude. To ostatnie szczególnie im się podobało.

- Murowane centrum, z szerokimi ulicami, pięknymi placami, wspaniale oświetlone - opowiada Łukasz. - Jest w tym mieście zaskakująco dużo pomników, przedstawiających zwierzęta. Świetnie wpisują się w miejski krajobraz. Obrzeża miasta to typowa syberyjska architektura drewniana. I w centrum, i na peryferiach dominuje kolor niebieski. To ulubiony kolor Rosjan z Syberii.

Buriacka magia

Gosia i Łukasz na czas trwania podróży przeprowadzili się praktycznie do samochodu. Tylko dwa noclegi spędzili w hotelach. I nie wspominają ich najlepiej.

Szczególnie ten pierwszy był beznadziejny. Wspólna łazienka i toaleta na całe piętro, brudna, odpychająca.

Za to w mieście Arszan znaleźli hotel z prawdziwego zdarzenia. Dwuosobowy pokój z własną łazienką wydał się luksusem. Niestety, i tutaj było brudno i nieprzyjemnie.
W Arszanie zainteresowali się potokiem, w którym płynie woda mineralna.

- Dosłownie jest gazowana i podobno bardzo bogata w minerały. Cuchnie straszliwie, ale nawet z daleka ludzie przyjeżdżają i biorą tę wodę do butelek. Ponoć pomaga na wszelkie dolegliwości gastryczne, choroby nerek, stawów, gardła.

W tym strumieniu zgodnie z tradycją buriacką, ludzie ustawiają konstrukcje z kamieni układanych jeden na drugim. Im wyższą wieżyczkę się zbuduje, tym lepsze widoki na przyszłość to wróży. Takie kopczyki budują i Buriaci, i prawosławni Rosjanie, i nieliczni turyści.

Na syberyjskim pustkowiu co jakiś czas widać dowody na to, że to ziemie zamieszkałe przez Buriatów, lud do dzisiaj czczący duchy przodków, uprawiający szamanizm. Pnie drzew obwiązane kolorowymi wstążeczkami, strzępkami szmatek to tajemnicze miejsca kultu. Nikt nie mija ich obojętnie. Nawet Rosjanie czują przed nimi respekt. Kierowcy mijając takie miejsce pozdrawiają je klaksonem, czasami zatrzymują się na chwilkę, wyleją odrobinę wódki żeby rozweselić duchy, skłonią głowę.

Landek - ich drugi dom

W samochodzie mogli zatrzymywać się na noc gdzie chcieli. Zjeżdżali ze szlaku parę metrów w głąb lasu i stawali się niewidzialni. Mogli sobie coś ugotować na kuchence turystycznej, zapisać w dzienniczku podróży wrażenia z kończącego się dnia.

- A oglądanie przez przednią szybę, bo w samochodzie nie cięły komary, syberyjskich zachodów słońca to najlepsze kino pod gołym niebem - śmieje się Łukasz. - Żadne zdjęcie nie jest w stanie oddać tego piękna.

Przed podróżą ludzie ostrzegali ich, że takie noclegi w samochodzie, w lesie, z dala od ludzi mogą się skończyć wizytą dzikich zwierząt. A taka konfrontacja może być niebezpieczna.

- Nic takiego nas nie spotkało - zapewnia Łukasz. - Owszem, rano widzieliśmy czasem ślady wokół samochodu. Na pewno nie niedźwiedzia, może to były wilki. Prawdę mówiąc, jedyne dzikie zwierzęta, które spotykaliśmy ciągle, to lisy i burunduki, małe gryzonie podobne nieco do naszych wiewiórek I mnóstwo drapieżnych ptaków na nie polujących lub czatujących nad szosami, żeby wprost spod kół samochodu porwać zabitego burunduka. Bo dużo tych zwierzątek ginie na drogach.

Przez 28 dni podróży przejechali ponad 19 tysięcy kilometrów. Landek ich nie zawiódł. Zdrowie dopisało. A Syberia zachwyciła.

- Kiedy próbowałem wyciągnąć z Bajkału jakiś ładny kamień, spadł mi z przegubu zegarek. Może to dobry znak. Wierzę, że wrócimy na Syberię, bogatsi o doświadczenia z tej wyprawy. Chcemy przejechać przez bardziej niedostępne i trudne tereny na północy Syberii.

Czytaj e-wydanie »

Zaplanuj wolny czas - koncerty, kluby, kino, wystawy, sport

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny