Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Świadectwo Izidoriusa

Adam Czesław Dobroński [email protected] tel. 601 352 414, 85 661 04 60
Pielgrzymi z białostockiej parafii św. siostry Faustyny w modlitwie pod krzyżem litewskim, jesień 2013 r.
Pielgrzymi z białostockiej parafii św. siostry Faustyny w modlitwie pod krzyżem litewskim, jesień 2013 r.
Pogodziliśmy się z tym, że nie jesteśmy już braćmi z Litwinami, ale pozostajemy przecież sąsiadami, których przodkowie przez kilka wieków żyli w jednym państwie. Piszę o tym, bo znalazłem list, który pobudził we mnie emocje.

List napisał Izidorius Šimenelionis-Szmielewicz, zaadresował na moje nazwisko i postanowił przesłać za pośrednictwem ambasady Republiki Litewskiej w Warszawie. Ta z kolei skierowała list do Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych, gdzie funkcję kierownika pełnił już mój następca Jacek Taylor. W sekretariacie dyrektora generalnego Urzędu podjęto jednak - oględnie mówiąc - dziwną decyzję, bo list dla mnie przeznaczony powędrował do szuflady w redakcji "Kombatanta". Działo się to wszystko w 2001 r., czyli 3 lata po okresie mego ministrowania. Szkoda, niektóre jednak informacje są na tyle ważne, że postanowiłem je upublicznić.

Wojna, okupacje

Šimenelionis-Szmielewicz i jego brat Maciej urodzili się we wsi Dubińce, gmina raduńska, pow. Lida, byli więc obywatelami II RP. Maciej odbył służbę wojskową w 25 pułku piechoty w Skierniewicach, awansował na podoficera, a we wrześniu walczył z Niemcami pod Częstochową, w rejonie Równego, dostał się do niewoli sowieckiej. Jeńców wieziono na północ Rosji, szczęśliwie pociąg przejeżdżał koło Lidy i tu M. Szmielewicz wyskoczył z wagonu, dotarł do domu. Pracował potem w szkole, miał trudności zarówno za "pierwszego Sowieta", jak i za Niemca.

Na początku 1945 r. obaj bracia zostali aresztowani przez NKWD w Jeziorosach i oskarżeni o nielegalną działalność antypaństwową. Przeszli okrutne śledztwo najpierw w wileńskim więzieniu nr 1, a następnie na słynnych Łukiszkach w centrum miasta. W więzieniu śledczym w izolatkach umieszczono m.in. gen. (właściwie wówczas płk) Aleksandra Krzyżanowskiego "Wilka", komendanta Okręgu Wileńskiego Armii Krajowej i abpa Romualda Jałbrzykowskiego. Ich cele nie były jednak zamykane na klucz, a gospodyni przez pewien czas przynosiła metropolicie wileńskiego gorące dania.

W celi nr 56 trzymano m.in. Janusza Pawłowskiego-Powilunasa, adiutanta "Wilka" i przywódcę demokratów wileńskich Antoniego Ostrowskiego. Z tym pierwszy autor listu zaprzyjaźnił się. "Polacy prowadzili gorące dyskusje, zwłaszcza na Łukiszkach, na temat ustroju politycznego i przyszłości swego państwa. Byłem tego świadkiem latem 1945 roku. Chociaż warunki w celi były nie do wytrzymania, spory między przedstawicielami polskiej prawicy i lewicy były bardzo gorące. W tej tzw. "jedynce" przebywało 12 Polaków i 2 Litwinów (…). Nasze stosunki ze stroną polską były jak najlepsze". Największym szacunkiem darzono sędziwego ks. prałata, b. proboszcza katedry wileńskiej i członka kapituły Kurii Biskupiej ks. Antoniego Cichońskiego. Współwięźniowie okazywali mu pomoc, umożliwiali położenie się na podłodze; pozostali spali na siedząco oparci o ścianę.

Etap

Władze postanowiły rozładować więzienie i część trzymanych wysłać do łagrów. 1 sierpnia 1945 r. zarządzono rewizję. Ks. Cichoński przewrócił się na korytarzu, strażniczka Mira kopała go i wrzeszczała "wstawaj starik!". Dwaj bracia pomogli księdzu się podnieść i pozbierali wysypane z torby rzeczy. 3 sierpnia zarządzono wymarsz na stacje kolejową. Kolumna strzeżona przez uzbrojonych enkawudzistów z psami, konwojowała więźniów maszerujących ulicą Bouffałową. Obaj bracia znów pomogli ks. prałatowi i ks. Lucjanowi Pereswiet-Sołtanowi, proboszczowi parafii w Kolonii Wileńskiej, pełniącemu obowiązki kapelana AK Okręgu Wileńskiego.

W wagonie nr 30 upchano 40 osób, byli m.in. poseł i ziemianin Jan Szejko oraz litewski dyplomata (ambasador w Rydze i Tallinie) Kazimieras Šumauskas, którego więźniowie jednogłośnie wybrali swoim "komendantem". "Wszyscy byliśmy katolikami, więc modlitwa poranna i przed snem była obowiązkowa. Do tego bardzo się przydała książeczka do nabożeństwa, którą od pierwszego dnia w areszcie miał ze sobą znacznie starszy od nas wszystkich inż. Fiedler z Wielkopolski, Ks. L. Sołtan posługiwał się nie tylko własnym różańcem, ale i tą książeczką. Modliliśmy się po polsku i litewsku (…)", nie było i trudności językowych ze spowiedzią.

"Po długiej i niezwykle męczącej podróży 15 sierpnia, w 25 rocznicę Cudu nad Wisłą, w porze przedobiedniej, nasza droga krzyżowa zakończyła się w Workucie. Całe trzy wagony zapełnione więźniami skierowano do "8-mej szachty" (kopalni węgla)". Minęło kilka spokojniejszych miesięcy, ale zbliżała się zima. Po pewnym czasie wznowiono śledztwa, prowadzone w Workucie łagodniej przez funkcjonariuszy sowieckich. "Wszyscy jak jeden mąż odrzucaliśmy wysuwane przeciwko nam oskarżenia oraz swe zeznania wstępne w Jeziorosach i w Wilnie, nie przyznawaliśmy się do winy".
Z Moskwy przyjechali prokuratorzy i ostatecznie w październiku 1946 roku zapadła decyzja o zwolnieniu części łagierników. Na taki finał nie zgodziło się jednak litewskie MGB i więźniowie, w tym autor listu, wrócili na wileńskie Łukiszki. Przez 3 miesiące kontynuowano tam dochodzenie, ale wyroki zapadły dość łagodne, obaj bracia odzyskali wolność.

W sowieckiej Litwie

"Na tym jednak nie skończyły się nasze prześladowania. Wypuszczono nas z więzienia bez prawa zamieszkania w Wilnie. Władze odmówiły nawet wydania dowodów osobistych". Maciej Šimenelionis-Szmielewicz zamieszkał nielegalnie u Polki w Landwarowie, po jakimś czasie zaczął nauczać w szkole wieczorowej. Po śmierci Stalina ukończył studia, pracował i działał. Zmarł w Druskiennikach w 1988 r., został pochowany na Cmentarzu Kalwaryjskim w Wilnie, a w wolnej Litwie jego imię nadano szkole nr 2 oraz ulicy przy której mieszkał w podwileńskim Landwarowie .

Izydorius Šimenelionis-Szmielewicz w 1949 r. ponownie trafił do więzienia oskarżony o działalność antypaństwową i tym razem wyrok opiewał na 6 lat więzienia, ale skrócono go. Po wyjściu na wolność został inspektorem w Litewskim Czerwonym Krzyżu i na tym stanowisku przepracował 20 lat. W 1970 r. skończył studia dziennikarskie w Moskwie, podjął pracę jako korespondent radiowy. "Byłem, jestem i do końca życia pozostanę zwolennikiem przyjaźni polsko-litewskiej.

****
Autor listu ubolewał, że jego brat Maciej pozostał w Polsce nieznanym żołnierzem. Chciał uzyskać potwierdzenie, że walczył on z Niemcami i trafił do niewoli sowieckiej. Dlatego powstał ten ośmiostronicowy list, zakończony prośbą o pomoc. Ze względów, o których napisałem na wstępie, prośby tej nie mogłem spełnić. Myślę jednak, że warto pójść wskazanym śladem i cały materiał opublikować. Pan Izydor w postscriptum przepraszał "za swą nieco zapomnianą polszczyznę, której znajomość cenię sobie będąc już w tak podeszłym wieku". Nie znalazłem jednak w tekście ani jednego błędu, nawet interpunkcyjnego.

Wiemy dobrze, że niełatwe są obecnie relacje polsko-litewskie, a zwłaszcza los Polaków na Litwie. To przykre, wymagające szybkich zmian w duchu poszanowania praw mniejszości. Zarazem jednak nie można przekreślać wszystkiego co nas łączyło i nie można nie doceniać ruchu oporu Litwinów po zakończonej wojnie światowej przeciwko "drugiej okupacji sowieckiej", bo takiego terminu używał i I. Šimenelionis-Szmielewicz. Okazało się, że poznaliśmy się z panem Izydorem w Wilnie podczas wizyty polskich parlamentarzystów, a miałem wówczas zaszczyt przewodniczyć sejmowej Grupie Polsko-Litewskiej.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny