Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Suwałki. Oszust za nic zarobił milion złotych

Jacek Wolski [email protected]
Takie pisma dostawało wielu przedsiębiorców. I płacili
Takie pisma dostawało wielu przedsiębiorców. I płacili
Biznesmeni, czasami nawet bardzo doświadczeni, dawali się nabierać, jak dzieci. Na długiej liście znajdują się przedsiębiorcy z całego kraju. W ten sposób pewien suwalczanin zebrał gigantyczną kwotę.

Ogólnokrajowe poruszenie zrobiło się kilka tygodni temu. Bo biznesmeni ze Szczecina i Przemyśla, z Gdańska i Krakowa, z Białegostoku, Suwałk i Zielonej Góry zaczęli otrzymywać pisma przypominające do złudzenia wezwania do zapłaty. Niektórzy jednak dopatrzyli się, że coś tu jest nie tak. Chodzili z tym do miejskich urzędów i do gazet. A tam uzyskiwali jednoznaczną informację - za wpis do Krajowego Rejestru Informacji o Przedsiębiorcach wcale nie trzeba płacić. Poszczególne urzędy umieszczały na swoich stronach internetowych nawet odpowiednie komunikaty.

Prokuratura zareagowała stosunkowo szybko. Zajęła konto, na które wpływały pieniądze i rozpoczęła postępowanie wyjaśniające. Wiadomo jednak, że mimo nagłośnienia sprawy w mediach, pieniądze wciąż wpływają.

Po suwalczaninie Alessandro G. wszelki ślad natomiast zaginął.

Nie na każde pismo trzeba odpowiadać wpłatą pieniędzy

O tym, że różnego rodzaju naciągaczy, żerujących na ludzkiej naiwności i, czasami, wręcz głupocie nie brakuje, wiadomo nie od dziś. Jasne też jest, że znacznej części społeczeństwa czytanie ze zrozumieniem sprawia spore problemy.

W ubiegłym roku w całym kraju zrobiło się głośno o Krajowym Rejestrze Pracowników i Pracodawców z Warszawy. Kilkanaście tysięcy firm z całej Polski otrzymało wezwania do zapłaty 115 zł. Wyglądało to jak urzędowe pismo. "Prosimy o uregulowanie opłaty w wysokości 115 zł w nieprzekraczalnym terminie do 26 sierpnia 2011 roku" - można było przeczytać na specjalnym, opatrzonym pieczątkami blankiecie. Powoływano się przy tym na kilka ustaw oraz "wewnętrznych uchwał".

Dziennikarze poszli za ciosem. Wytropili przede wszystkim to, że tego typu rejestr nie ma związku z jakimkolwiek publicznym urzędem. W dodatku, nazwa firmy do złudzenia przypomina istniejący od dawna portal o nazwie Krajowy Rejestr Pracodawców z Bielska-Białej. Tam informacje zamieszczane są za darmo i nikt żadnych wezwań do zapłaty nie wysyła.

Pracownicy firmy z Bielska-Białej skarżyli się zresztą dziennikarzom, że codziennie otrzymują z całego kraju mnóstwo telefonów. I muszą bez przerwy powtarzać, iż z warszawskim rejestrem niczego wspólnego nie mają.
W gazetach ukazały się także tłumaczenia przedstawicieli firmy z Warszawy. Dziwili się, że ktokolwiek może zarzucać im próbę oszustwa. Przekonywali, że choć w piśmie nie ma adnotacji, iż opłata jest dobrowolna, to każdy rozsądny przedsiębiorca powinien się tego domyślić.

- Osoba zakładająca firmę powinna być świadoma, że nie na każde pismo należy odpowiadać wpłatą pieniędzy - próbowała przekonywać jednego z dziennikarzy przedstawicielka warszawskiego rejestru. - Nic przecież nie piszemy o konsekwencjach za to, że ktoś nie zapłaci. A to przecież jest równoznaczne z tym, że konsekwencji tych nie ma.

Coś jednak firma musiała oferować. Za 110 zł udostępniała dostęp do swojej bazy danych dotyczącej ofert handlowych.

Ciekawe, że korespondencja trafiła w tym przypadku głównie do przedsiębiorców zaczynających dopiero swoją działalność, a więc takich, którzy wszelkich urzędowych pism boją się jak ognia i jednocześnie nie mają pieniędzy na obsługę prawną na odpowiednim poziomie.

Sprawa została zgłoszona do kilku prokuratur na terenie kraju. Z tych śledztw na razie nic nie wynikło.
Ze strony internetowej KRPiP wynika, że firma ma się dobrze i wciąż się rozwija. W zakładce przeznaczonej dla mediów znajduje się nawet artykuł z blogu dziennikarza ekonomicznego "Gazety Wyborczej" dziwiącego się zamieszaniu wokół tego typu spraw. Zdaniem autora, to wina przedsiębiorców, iż dają się nabierać na tego typu "bełkot".

Podsunęli mu pomysł

Najprawdopodobniej to medialne zamieszanie wokół tej sprawy podsunęło suwalczaninowi Alessandro G. pomysł na rozpoczęcie podobnej działalności.

- Dopiero niedawno skojarzyłam sobie, jak przysłuchiwał się mojej rozmowie na ten temat z koleżanką - opowiada pewna suwalczanka. - A rozmawiałyśmy między innymi o tym, że na drukach, które przedsiębiorcy otrzymywali od KRPiP nie było nawet adnotacji, choćby malutkimi literkami, że to tak naprawdę jest oferta handlowa.

Alessandro G., kiedy później rozsyłał swoje kwity, taką adnotację już umieścił. I myślał pewnie, że sprawa jest załatwiona.

Ma 28 lat. Skąd takie oryginalne imię? Jego ojciec jest Włochem. Ale Alessandro urodził się w Suwałkach. Tutaj też cały czas mieszkał.

Światowe epicentrum grzechu

Na biznes Alessandro G. miał najróżniejsze pomysły. Zajmował się na przykład prowadzeniem biura turystycznego. Wczasy w miejscowości Patttaya reklamowane były w taki sposób - "zobacz na własne oczy światowe epicentrum grzechu jeżeli myślisz, że można się nasycić na zapas, tu nasycisz się na całe życie".

"Czułe słówka szeptane do ucha" miały z kolei zachęcić do odwiedzenia kolejnego kurortu.

Na stronie biura znajduje się też zakładka "nasze dziewczyny". Dowiemy się z niej, jakie wymiary mają poszczególne panie i że "good english".

Inna firma Alessandro G. zajmowała się sprzątaniem wnętrz i myciem okien. Kto to robił fizycznie, nie wiadomo. Prawdopodobnie jednak nie sam Alessandro.

Rozkręcał też interes, który wkrótce trzeba będzie najprawdopodobniej zwijać. Zajął się bowiem sprzedażą niekrojonego tytoniu. Na czym polega biznes? Za tego rodzaju tytoń nie trzeba płacić akcyzy. Jest więc stosunkowo tani. Samo zaś krojenie, to kwestia wprawy. Wytworzone w ten sposób papierosy są znacznie tańsze, niż te kupowane w kiosku.

Władze zauważyły jednak lukę w przepisach i zamierzają to zmienić. Handel niekrojonym tytoniem nie będzie już więc opłacalny.

W maju tego roku G. stworzył Krajowy Rejestr Informacji o Przedsiębiorcach. Dotarł do szczegółowych danych dotyczących tysięcy firm rozlokowanych na terenie całego kraju. Wysyłał im następujące pisma. "Według Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospodarczej prowadzonej przez Ministra Gospodarki w dniu (tu data) zarejestrowana została firma ... (tu nazwa) nr REGON... .

Na podstawie Art. 14 pkt. 1 ustawy z dnia 02.07.2004 został utworzony Krajowy Rejestr Informacji o Przedsiębiorcach. Rejestr jest bieżąco aktualizowanym zbiorem informacji o podmiotach gospodarczych, prowadzonym w systemie informatycznym w postaci centralnej bazy danych.

Zgodnie z § 6 R. z dnia 25.06.2012 ogłoszenie wpisu do Krajowego Rejestru Informacji o Przedsiębiorcach związane jest z koniecznością uiszczenia jednorazowej opłaty rejestracyjnej w wysokości zgodnej z aktualnym postanowieniem wew., tj. w kwocie 110,00 zł.

Informujemy, że dotychczas nie odnotowaliśmy wpłaty za wpis. W związku z powyższym prosimy o uregulowanie płatności za wpis w terminie nieprzekraczalnym do 20-08-2012 roku."

Do tego dołączony jest blankiet dowodu wpłaty. No i, małymi literkami, adnotacja, iż jest to oferta handlowa w rozumieniu kodeksu cywilnego".

Ile tego typu pism G. wysłał? Prawdopodobnie kilkanaście, a może i kilkadziesiąt tysięcy. Kiedy sprawą zainteresowała się prokuratura, natrafiła na zlecenie wysłane do jednej z firm kurierskich. Miała ona dostarczyć jeszcze 40 tysięcy "wezwań do zapłaty". Zlecenie to zostało zablokowane.

Z relacji w gazetach ukazujących się na terenie całego kraju wynika, że pisma od G. otrzymywali zarówno młodzi biznesmeni, jak i ich znacznie bardziej doświadczeni koledzy. Na liście adresatów znaleźli się także właściciele prywatnych gabinetów lekarskich.

Jedni płacili, inni nabierali wątpliwości. I podobnie, jak w przypadku Krajowego Rejestru Pracowników i Pracodawców szli z tym do swoich urzędów i do dziennikarzy. Prezydenci miast wydawali specjalne komunikaty, w których informowali, iż żaden tego typu rejestr przez samorząd nie jest prowadzony i że cała sprawa jest mocno podejrzana.

Rozmiar zjawiska był taki, że Ministerstwo Gospodarki rozesłało do wszystkich gmin specjalne pisma z prośbą o rozpowszechnienie na stronach internetowych. "Wpisy do tego typu rejestrów są darmowe - przypominało ministerstwo.

Prokurator: To może być oszustwo

Na ten temat zaczęli wypowiadać się różnego rodzaju specjaliści. Skłaniali się do poglądu, że skoro w pismach znajduje się adnotacja, iż to oferta handlowa, nadawcy nic praktycznie nie można zrobić.

Suwalska prokuratura uważa jednak inaczej. Treść i wygląd pisma (np. używanie czerwonych pieczątek) mogą bowiem wprowadzać w błąd i sugerować, iż rejestr jest obowiązkowy.

- To można potraktować jako próbę oszustwa - dodają śledczy.

Zastrzegają jednocześnie, że sprawa znajduje się wciąż na wstępnym etapie i wiele tu jeszcze może się zdarzyć.

Prokuratura nie ujawnia na razie kwoty, jaka wpłynęła na konto Alessandro G. Ale z naszych informacji wynika, że może chodzić o sumę przekraczającą 1 mln zł!

Od czasu, kiedy o sprawie zrobiło się głośno, G. wyjechał z miasta i przestał odbierać telefon komórkowy.

- Nie wiemy gdzie jest, nie zostawił żadnego namiaru - można usłyszeć w sklepie z tytoniem.

Prawdopodobnie przebywa poza Polską.

Kiedy tylko pojawiły się pierwsze wzmianki na jego temat, rozmawiał z jednym z dziennikarzy. Chwalił się, że zainteresowanie przedsiębiorców jest duże i nie dostrzegał w tym wszystkim niczego złego. Twierdził, że w zamian za wpłatę oferuje firmom "dożywotnią reklamę".

Czytaj e-wydanie »
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na poranny.pl Kurier Poranny