Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Suraż podczas II wojny światowej. Kował Warpechowski naprawiał broń

Adam Czesław Dobroński [email protected]
podczas II wojny światowej
podczas II wojny światowej sxc.hu
Będzie to opowieść syna o ojcu, którego aresztowało NKWD w czasie wojny i ślad po nim zaginął. Różnica w nazwisku powstała w kancelarii parafii suraskiej. Warpechowscy wywodzili się z wsi gniazdowej (okolicy) położonej pod Bielskiem Podlaskim, rodzina mego rozmówcy miała przydomek Fac. Skąd się takowy wziął tego nikt nie pamięta. Dziś prawdziwej szlachty nie ma.

Kazimierz, rok narodzin 1903, ze wsi Zimnochy-Susły przeniósł się do Suraża, tam wziął za żonę Weronikę Borowską. Mieli 6 hektarów, czyli małowatą fortunę i pewnie dlatego Kazimierz został kowalem. Fach to honorowy, potrzebny nie tylko rolnikom. Kowal Warpechowski czynił swą powinność w kuźni na końcu ulicy Białostockiej, koło targowiska. Jego śruby okazały się potrzebne nawet przy budowie mostu drewnianego przez Narew.

Ten most był dobrodziejstwem dla surażan w latach pokoju i przekleństwem w czasie wojny. We wrześniu 1939 roku ułani przeprawili się wpław i pogalopowali do lasu w Zimnochach, a stamtąd pomaszerowali na Białystok.

Piekło rozpętało się tu w czerwcu 1941 roku, kiedy to żołnierze sowieccy z determinacją stawili czoła swych niedawnym sojusznikom spod znaku czarnej swastyki. Trzy razy uderzali na bagnety na Niemców, trzy razy zwycięsko. Front na tzw. Białorusi Zachodniej się rozsypał, czołgi niemieckie parły na Wilno i Mińsk, a w Surażu trwała lokalna wojenka.

Ciekawostkę stanowił i fakt, że jeden z komandirów (przebieraniec?) okazał się niemieckim dywersantem i kierował ogniem artylerii. Inna to taka, że tank sowiecki spod kościoła stoczył się ku rzece.

Kazimierz Warpechowski nie wziął udziału w walkach wrześniowych, nie służył wcześniej w wojsku. Dlaczego? Pewnie z tragicznych przyczyn rodzinnych, bo siostra i dwaj bracia padli ofiarą galopujących suchot, a ktoś musiał przecież zadbać o rodziców.

Przed Sowietami uciekła tylko babcia

Za Sowietów bieda zaglądała częściej w oczy, najokazalej rozwijały się kolejki, propaganda sięgała absurdów, NKWD jednak czuwało z nadzwyczajna czujnością.

Głowę podnieśli miejscowi komuniści, a było ich w Surażu, według pana Zenona z pięćdziesiąt rodzin. I to bynajmniej nie z przewagą liczebną Żydów, których w ogóle w tym miasteczku - to kolejna nietypowość - mieszkało niewielu.
Prawdopodobnie nocą 12 sierpnia 1940 roku na skraj Suraża przyjechał z Zabłudowa samochód z funkcjonariuszami. Dołączyli miejscowi aktywiści i patrole weszły w miasteczko. Jeden z nich dotarł do domu Warpechowskich przy ul. Zagumiennej.

Sołdat stanął w drzwiach, enkawudzista zaczął rewizję, ale nic nie znalazł. Szukał pewnie broni, bo kowal Kazimierz miał smykałkę do reperowania karabinów i pistoletów. Syn Zenon, jak zobaczył enkawudzistę, to postanowił zademonstrować swą moc i założył wiszący pod sufitem, a kupiony przed wojną, mundurek harcerski. Nie pomogło.

Ojciec zaś nie skorzystał z zachęty żony i nie wyskoczył przez okno do ogrodu, by ukryć się w snopkach zboża, stojących na pobliskim polu. Bał się, że na białe niedźwiedzie wywiozą małżonkę z najstarszym synem Frankiem, córką Marysią i najmłodszym Zenkiem. Co dziwniejsze, tak na wszelki wypadek wyskoczyła przez okno babcia. Może pozostały jej doświadczenia z 1920 roku?

Okazało się, że wobec skromnych sił NKWD uciekło tej nocy w pole jeszcze kilku "wrogów ludu", aresztowano zaś między innymi pana Mielecha z ul. Białostockiej, Wacława Bielonkę i jego syna Józefa, burmistrza Hryniewieckiego.
Temat czekający na opracowanie, to los osób ukrywających się przed NKWD. Najgorzej było zimą, najbardziej przykro, gdy się z daleka patrzyło na światełko w oknie własnego domu.

Komuniści szukali wrogów ludu

Różne krążą wersje o przyczynach aresztowań w Surażu. Domyślać się należy, że miejscowi komuniści węszyli ustawicznie, czy nie ma przejawów oporu przeciwko władzy sowieckiej. Chcieli się wykazać przed towarzyszami ze wschodu, odkuć na bogatszych.

To oni pewnie wpadli na ślad miejscowej konspiracji, której szefował właściciel restauracji ulokowanej na róg ulic Bielskiej i Zabłudowskiej, przed samym mostem.

Marian Ostrowski nie był surażaninem z urodzenia, miał wówczas około 40 lat, rozległe kontakty, dogodne warunki do werbowania ochotników. Komu ta organizacja podlegała? Jaki miała program działania? Jakie siły i środki? Wypadnie poczekać na te i inne jeszcze uszczegółowienia.

W więzieniu nie chcieli przyjmować paczek

Weronika Warpechowska chodziła 30 kilometrów, by zobaczyć się z mężem w Zabłudowie, lub przynajmniej podać mu jedzenie i bieliznę. Daremnie. Lepiej było, gdy Kazimierza przewieziono do Białegostoku. Ale tylko do czasu, bo po kilku miesiącach nie chcieli już przyjmować paczek.

Zabili czy wywieźli? Otuchy dodawała modlitwa. Nastał czerwiec 1941 roku, miesiąc wielkiej tragedii i wkrótce wielkiej nadziei. W piątek 20 czerwca enkawudziści zaczęli wybierać rodziny na wywózkę, dwa dni potem skoro świt nadleciały samoloty niemieckie, słuchać było w Surażu jak bombardują Łapy.

Warpechowskich nie zdążyli dołączyć do deportowanych, jednak sami musieli się w panice przenieść do kuzynów Maleckich przy ul. Bielskiej. Dom przy Zagumiennej spłonął, podpalili go czerwonoarmiści, by nie przeszkadzał im w obronie pozycji za rzeką. Na pokomornym przyszło mieszkać rodzinie pana Zenona aż do 1946 r.

W lipcu 1941 roku do Maleckich przyszedł nieznany, zbiedzony człowiek. Powiedział, że jest spod Łodzi, wpadł za Sowieta na granicy jako kurier. Siedział w Kazimierzem w cytadeli w Brześciu nad Bugiem. Kiedy 22 czerwca na więzienie spadły bomby, straże uciekły (podobnie jak w Białymstoku), ofiary NKWD odzyskały wolność.

Trójka oswobodzonych postanowiła iść razem, jeden z nich rozchorował się na biegunkę, dwom się bardzo spieszyło do swoich. Zrzucili łachy więzienne, założyli przygodnie zdobyte mundury Czerwonej Armii i wzięli kurs na zachód. Uszli niedaleko, chyba tylko do Małaszewicz. Tam zatrzymał ich patrol niemiecki, nie potrafili przekonywująco wyjaśnić, dlaczego są w nieprzyjacielskich mundurach.

Padły strzały.

Ten trzeci wyzdrowiał, odczekał, a wracając w swe rodzinne strony zaszedł do drodze do Suraża, by przekazać wiadomość. Czy tak rzeczywiście było?
Wersję o złym tłumaczeniu się Kazimierza powtarzał i wujek Wacław Borowski, jemu z kolei mógł ją podać szewc Potocki (!), który miał średnie wykształcenie. Pani Weronika jeszcze się łudziła, czekała. Z nią i dzieci.

Wszyscy czekali na powrót aresztowanych i wywiezionych
Z aresztowanych w Surażu 12 sierpnia 1940 roku wrócił tylko Kolendo, przedwojenny właściciel sklepu z wódką. Ale on chyba nie był w Brześciu.
Czekano w miasteczku i na rodziny zatrzymanych, zabrane 20 czerwca 1941 roku do Łap, powiezionych bydlęcymi wagonami do Kazachstanu. Burmistrz Hryniewicki zostawił żonę i czwórkę dzieci, w tym trójkę chłopców.

U Bielonków wzięto żonę, dwie córki i dwóch synów, którzy wrócili z gen. Zygmuntem Berlingiem. Jan Półtorak uciekł w trakcie próby aresztowania, na wschód pojechała rodzina, nie wrócili żona i syn, który zginął śmiercią żołnierza. Z rodziny Sawickich jeden syn pozostał w Anglii, drugi zginął po wojnie w Surażu.
Czekano jeszcze na powrót rodziny Michała Borowskiego i Olejkowskiego, kierownika poczty. Lista strat surażan jest dłuższa, coraz trudniejsza do zestawienia, bo czas płynie jak woda w Narwi. Niemcy rozstrzelali winnego aresztowań sierpniowych 1940 roku. Ponoć nie wydał sam, powiedział bratu. To tylko przypuszczenia.

Na grobie pani Weroniki na cmentarzu w Surażu jest napis o zaginionym mężu i ojcu. Zenon Werpachowski szukał świadków tragedii ojca, nie znalazł. Wciąż ma nadzieję, że się dowie, pojedzie, gdzieś tam zapali znicz. Ten tekst ma mu pomóc.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny