Zoltan Jobbagy to socjolog z wykształcenia i kucharz z powołania. Zapewnia, że te dwie rzeczy się ze sobą łączą.
- Wiele elementów związanych z socjologią można wykorzystać w każdej jednej branży - niezależnie od tego, czy to jest gastronomia, czy to jest budownictwo czy jeszcze coś innego - uśmiecha się.
I opowiada, że gotowanie to jego pasja.
- Lubię dobrze zjeść, lubię gotować. Zwłaszcza dla innych - mó-wi.
Jego mama jest Polką, ojciec - Węgrem. Pan Zoltan wiele lat spędził właśnie na Węgrzech.
- A dla Węgrów gotowanie i rodzinne biesiadowanie jest bardzo ważne - mówi.
Pan Zoltan przez wiele lat pracował w gastronomii. Ale nigdy nie pracował na własny rachunek.
- Pewnego dnia wpadłem na pomysł, żeby otworzyć bar. Postanowiłem się sprawdzić. Lepiej jest spróbować niż później żałować, że się nie zrealizowało jakiegoś pomysłu - przekonuje.
Dlatego gdy nadarzyła się okazja - wynajął niewielki lokal w centrum miasta. Choć przyznaje, że lokalizacja nie była tu najważniejsza.
- Jeśli robi się coś dobrego, to ludzie i tak cię znajdą, choćbyś był na peryferiach - przekonuje.
Nie wynajmował architekta, sam zaprojektował, jak jego lokal ma wyglądać: prosto, ascetycznie.
- Jestem minimalistą. Dla mnie im prościej, tym lepiej. Niektórzy mówią, że poszedłem po najmniejszej linii oporu. Może i tak jest. Ale to jest to, co ja sobą reprezentuję. Mógłbym, oczywiście dać tu dużo gadżetów, a ale moim zdaniem wprowadziłoby to niepotrzebny chaos. Bo u mnie wszystko ma być przejrzyste. Wszędzie można zajrzeć, zobaczyć, czy jest czysto.
Oprócz prostoty, Zoltan stawia też na jakość: jedzenia i obsługi. Wszytsko u niego przygotowywane jest na miejscu, na bieżąco, nie ma tu miejsca na żadne półprodukty.
Tajemnicą sukcesu jest też dobra obsługa.
- Nie można zapominać, że w tej branży nie ma klientów. Chodzi o to, żeby ludzi, którzy do nas przychodzą, traktować tak, jak się traktuje gości w swoim domu. Ludzie to lubią.
Goście pana Zoltana jego lokal doceniają też za inność i przystępną cenę. Bo taka jest jego idea. Kuchnia węgierska, pełna mięsa i papryki, duże porcje za niewielką cenę.
- Nie miałem ambicji otwierać eleganckiej restauracji. Zresztą ludzie bardziej potrzebują lokalu, gdzie można szybko i dobrze zjeść - mówi pan Zoltan.
Wszytsko zresztą robi z myślą o klientach. Nie jest problemem zmiana menu. W Hungarii podaje się to, na co mają ochotę goście. Jeśli coś nie cieszy się powodzeniem, zostaje wykreślone z karty. Na to miejsce wchodzą nowe propozycje. n
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?