Ministerstwo środowiska oraz Główny Inspektorat Ochrony Środowiska wciąż nie podjęły decyzji, co dalej z sortownią odpadów w Studziankach.
Paliło się tutaj sześć razy. Największy pożar wybuchł w 2012 roku. Wtedy gaszenie trwało osiem dni. Przyczyną było podpalenie, ale sprawców nie znaleziono. Ostatni raz w Studziankach paliło się w czerwcu ubiegłego roku. Ogień zajął wtedy 2 tys. mkw. powierzchni. Akcja gaszenia była bardzo trudna. Strażakom ciężko było się dostać do góry płonących śmieci.
W sortowni odpadów jest naprawdę źle. Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w Białymstoku przeprowadził tam wiele kontroli. I okazało się, że Centrum Innowacyjnej Gospodarki Odpadami prowadzi swoją działalność niezgodnie z zapisami pozwolenia. Inspektorzy uznali, że śmieci są nieprawidłowo magazynowane. To mogło być także przyczyną pożarów w sortowni śmieci w Studziankach.
Koniec z pożarami hałd śmieci? Sortownia odpadów w Studziankach ma być wreszcie zamknięta
Dlatego WIOŚ i straż pożarna wystąpili do marszałka o cofnięcie pozwolenia na funkcjonowanie sortowni. Udało się to w połowie października 2018 roku. Wtedy Lech Magrel, dyrektor departamentu ochrony środowiska w Podlaskim Urzędzie Marszałkowskim podpisał dokument zakazujący dalszej działalności sortowni. Tyle że ta decyzja nie jest prawomocna, bo spółka z Ostrołęki, która jest właścicielem sortowni, od razu odwołała się do ministerstwa środowiska.
- Dla nas to odwołanie jest niezasadne. Ale właściciel ma do niego prawo. Sądzę, że robi to celowo. Działa na zwłokę - jest przekonany Lech Magrel. Za pośrednictwem urzędu przekazał dokument do ministerstwa.
Minęło prawie pół roku i nie ma żadnych konkretów. - Czekamy na ruch ministra środowiska. Jeszcze nie mamy odpowiedzi - rozkłada ręce Lech Magrel.
Nas ministerstwo poinformowało, ze sprawa sortowni jest „w toku” i że „28 stycznia do strony zostało wystosowane wezwanie do uzupełnienia braków formalnych odwołania”.
Lech Magrel ma nadzieję, że ministerstwo podtrzyma jego decyzję, a sortownia w Studziankach zostanie w końcu zamknięta.
WIOŚ też czeka na rozstrzygnięcie sprawy. We wrześniu inspektorzy nałożyli na właściciela sortowni odpadów horrendalną karę. To ponad 87 tys. złotych dziennie. Kara miała być naliczana od lutego ubiegłego roku. Wtedy odbyła się kontrola.
Ale spółka z Ostrołęki kary nie płaci. Bo odwołała się do Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Warszawie. - Sprawa jest w trakcie rozpatrywania. Nie mamy informacji, ile to może potrwać. Nie możemy wpływać i naciskać na organ odwoławczy. Tak stanowi prawo - mówi tylko Marcin Dziedzic, naczelnik Wydziału Inspekcji w białostockim WIOŚ. I dodaje: - Zgodnie z kodeksem postępowania administracyjnego sprawa powinna być rozpatrywana niezwłocznie, ale szczególnie skomplikowana może być przedłużona - tłumaczy Dziedzic.
GIOŚ ma wydać decyzję do 15 lutego tego roku. Chyba, że termin zostanie przedłużony.
Adrian Łuckiewicz, burmistrz Wasilkowa jest zaniepokojony tą zwłoką. - Oczekuję, że decyzja o cofnięciu pozwolenia na funkcjonowanie sortowni zostanie wyegzekwowana. Będę o to pytał samorząd województwa i naciskał w tej sprawie - zapowiada Łuckiewicz.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
