Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Strefa bezpieczeństwa wokół Sagi - tego domagają się mieszkańcy

Martyna Tochwin
Ich domy stoją zaledwie kilkadziesiąt metrów od terminalu gazu i węgla. Mają dość życia na bombie i dlatego chcą, aby radni powołali strefę bezpieczeństwa. Od lewej: Kazimierz Rabiczko, Tadeusz Płatnicki, Jan Płatnicki i Piotr Sarosiek.
Ich domy stoją zaledwie kilkadziesiąt metrów od terminalu gazu i węgla. Mają dość życia na bombie i dlatego chcą, aby radni powołali strefę bezpieczeństwa. Od lewej: Kazimierz Rabiczko, Tadeusz Płatnicki, Jan Płatnicki i Piotr Sarosiek. Fot. Martyna Tochwin
Strefa miałaby objąć tereny w promieniu 271 metrów od Sagi. Według raportu bezpieczeństwa, poważna awaria zakładu może spowodować w takim promieniu skutki śmiertelne i zniszczenia. Mieszkańcy sześciu domów, którzy walczą o strefę bezpieczeństwa, żyją zaledwie 40 metrów od zakładu.

Nie skazujcie nas na pewną śmierć. Z tym dramatycznym apelem mieszkańcy domów sąsiadujących z terminalem firmy Barter zwrócili się do sokólskich radnych. Żądają utworzenia strefy bezpieczeństwa.

- To nasza ostatnia deska ratunku. Bardzo liczymy na to, że radni okażą zrozumienie dla naszej trudnej sytuacji i powołają strefę bezpieczeństwa wokół Sagi - mówią ludzie.

O utworzenie strefy bezpieczeństwa wokół terminalu Saga walczą mieszkańcy sześciu domów. Ich posesje bezpośrednio sąsiadują z firmą, od terminalu dzieli ich zaledwie 40 metrów.

- Jeżeli rada miejska stworzy taką strefę, my nie będziemy mogli już tam mieszkać. I będą musieli nas stamtąd wysiedlić. Nam tylko o to chodzi. Nie chcemy likwidować firmy, bo to jest nierealne - przekonuje Tadeusz Płatnicki, właściciel domu sąsiadującego z Sagą.

Mieszkańcy poważnie obawiają się o swoje życie. Zapach gazu i pył węglowy towarzyszą im codziennie. A każdy wyciek gazu czy samozapłon węgla wzbudza w nich strach.

- Mamy opinie biegłego pożarnika, że takie sytuacje, gdzie istniała realna możliwość wybuchu na skutek niekontrolowanego wycieku gazu, miały miejsce - zapewnia Kazimierz Rabiczko, jeden z mieszkańców.

Strefa bezpieczeństwa miałaby objąć teren w promieniu 271 metrów od terminalu. Taki zasięg - według raportu bezpieczeństwa - miałoby rażenie w razie wybuchu. Przebywanie w tej strefie podczas poważnej awarii może być groźne dla życia. Blisko 30 osób żyje więc w strachu. Jedynym rozwiązaniem jest właśnie strefa bezpieczeństwa.

Ale z tym nie zgadza się Barter, twierdząc, że nie musi tworzyć wokół zakładu strefy bezpieczeństwa.

- Zgodnie z ustawą prawo ochrony środowiska, są pewne przypadki, na których należy ograniczyć użytkowanie terenu, ale ten wymóg dotyczy obiektów typu autostrada, lotnisko czy wysypisko śmieci - mówi Bogdan Rogaski, prezes zarządu Barter SA. - Poza tym raport bezpieczeństwa zawiera hipotetyczne scenariusze powstania poważnej awarii przemysłowej oraz instrukcje postępowania w takich przypadkach. Nie oznacza to, że w pobliżu terminalu nie można żyć i pracować. W Sokółce są zakłady, które były zobowiązane zrobić taki raport, ale żaden z nich nie jest zmuszany do wytyczenia na jego podstawie strefy bezpieczeństwa.

Sprawą już zajęli się radni. Członkowie komisji rewizyjnej uznali roszczenia mieszkańców. W efekcie, podczas piątkowej sesji, cała rada miejska będzie głosować nad utworzeniem wokół Sagi strefy bezpieczeństwa.

Jednak nawet jeśli radni zagłosują zgodnie z wolą mieszkańców, nie oznacza to końca ich problemów. Rzecz w tym, że nie wiadomo, czy gmina w ogóle może powołać taką strefę wokół prywatnego zakładu.

- Wysłaliśmy zapytania w tej sprawie do ministerstw: gospodarki i infrastruktury. Bo są dwie możliwości: albo taka strefa musi być, albo może być stworzona. W tym drugim przypadku, radni będą musieli głęboko się zastanowić, czy jej powołanie leży w interesie całej gminy. Bo z tym będą wiązać się duże koszty, które poniosą wszyscy podatnicy - mówi Danuta Kowalczyk, radca prawna Urzędu Miejskiego w Sokółce.

Zarząd Bartera podkreśla, że mieszkańcy, którzy dziś walczą z Sagą, osiedlając się w tym miejscu mieli świadomość, że będą mieszkać na terenach przemysłowych.

- Ci mieszkańcy w większości przed laty zbudowali tam budynki przeznaczone na działalność rzemieślniczą, które potem dostosowali do potrzeb mieszkaniowych. Wiedzieli więc, że mieszkają na terenach przemysłowych. Przed rozlewnią gazu na tym terenie był zakład prefabrykacji betonu, tak więc mieszkańcy mieli od początku pełną świadomość uciążliwego sąsiedztwa - przekonuje prezes zarządu Bartera.

- To nasze domy były wcześniej. Saga istnieje od czternastu lat, a nasze domy stoją tam od czterdziestu, pięćdziesięciu lat. Na wszystko mamy stosowne dokumenty. Budowaliśmy zgodnie z prawem i to wszystko jest do udowodnienia - zapewniają ludzie.

Dotarliśmy do decyzji z 1998 roku o warunkach zabudowy i zagospodarowania terenu jednego z mieszkańców. Jasno z niej wynika, że teren wokół Sagi według planu zagospodarowania przestrzennego z 1986 roku był przeznaczony pod zabudowę mieszkaniową.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny