Ale wciąż trafiają się tacy, którzy nie mogą powstrzymać się od zapalenia w zakazanej strefie.
- Wymówki są różne. Ludzie tłumaczą, że myśleli, że akurat nikt nie będzie obok przystanku przechodził albo uważają, że to przecież nikomu nie przeszkadza - opowiada o bojach palaczy ze strażnikami Jacek Pietraszewski, rzecznik straży miejskiej. - Na palcach jednej ręki policzyć można tych, którzy otwarcie przyznają się, że po prostu nie mogli się powstrzymać.
Jeśli strażnicy przyłapią kogoś na gorącym uczynku, są stanowczy: kara musi być. I to dość surowa. Bo okazuje się, że najniższych, 50-złotowych mandatów nie jest dużo. Najwięcej jest takich od 100 do 200 złotych. Przy ustalaniu wysokości mandatu strażnicy biorą pod uwagę różne okoliczności.
- Jeśli na przystanku są rodzice z małymi dziećmi, a obok stoi ktoś i nonszalancko pali, a pasażerowie jeszcze mówią, że nie reagował na ich wcześniejsze uwagi, wtedy mandat jest wyższy - opowiadają strażnicy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?