Straż miejska nie ma litości i karze mandatami

- Pomyślimy nad zmianą oznakowania - zapowiada departament dróg i transportu białostockiego magistratu

To chyba jakiś absurd - denerwuje się pani Marta, pracownica galerii Alfa w Białymstoku. - Dlaczego straż miejska wystawia ludziom mandaty, mimo że znak zakazu parkowania, który powinien ich o tym informować, jest w ogóle niewidoczny?!

I radzi: - Nie lepiej się wysilić i postawić jeszcze jeden znak? Tak, żeby był widoczny. Wtedy kierowcy nie będą mieli żadnych wątpliwości.

Chodzi o nieużywaną wysepkę autobusową przy ulicy Mickiewicza. Od momentu wybudowania galerii służy licznym kierowcom jako miejsce postojowe.

Aby do niej dojechać, trzeba przejechać przez skrzyżowanie ulicy Mickiewicza i Świętojańskiej, na którym stoi znak informujący o zakazie zatrzymywania się.

- Cały haczyk w tym, że wyjeżdżając z galerii Alfa, właśnie od strony ul. Mickiewicza tego znaku nie widać - opisuje w liście pani Marta. - Więc skąd kierowcy mają wiedzieć, że w ogóle jakikolwiek "zakaz" w tym miejscu obowiązuje?! A mimo to ludzie i tak dostają mandaty. Czy tak w ogóle można?

Zdaniem Jacka Pietraszewskiego, rzecznika białostockiej straży miejskiej, tak.

- Bo znak zakazu, który jest ustawiony na skrzyżowaniu ulic Mickiewicza i Świętojańskiej, obowiązuje aż do ulicy Parkowej - zauważa rzecznik. - Natomiast wjazd i wyjazd do galerii, niestety, go nie odwołuje. To nie jest skrzyżowanie, ale tylko i wyłącznie wjazd do posesji.

Straż miejska przekazała sprawę do departamentu dróg i transportu białostockiego magistratu.

- Nowy znak na pewno pojawi się w tym miejscu jeszcze w tym tygodniu - mówi Marzanna Dubowska, dyrektorka departamentu dróg i transportu.

Urzędnicy nie podjęli jeszcze decyzji, czy będzie to znak zakazu zatrzymywania się, czy też miejsce to wykorzystają na przykład na postój taksówek.