Problem jest coraz większy. W całym zeszłym roku w powiecie białostockim doszło do 267 pożarów suchych traw. W tym, tylko od stycznia, strażacy musieli interweniować ponad 200 razy. Co ciekawe, to wcale nie na wsi dochodzi do nich najczęściej. Rolnicy ukrócili złe praktyki, gdyż mogą stracić unijne dopłaty.
- Dziś pożary traw to problem okolic dużych miast i osiedli mieszkaniowych - zaznacza mł. bryg. Paweł Ostrowski z KM PSP w Białymstoku.
Statystyki wskazują, że w stolicy województwa podlaskiego najczęściej dochodzi do nich przy ul. Bema, Kołłątaja, Sybiraków, Wołyńskiej, Warsztatowej, Skrajnej (pod koniec marca spłonęły 2 ha traw). W sumie to kilkanaście miejsc, które teraz będą częściej patrolować strażnicy miejscy. O różnej porze dnia i nocy.
Zobacz też: Al. Jana Pawła II. Wielki pożar łąki. Spaliły się 2 hektary (zdjęcia, wideo)
- Mamy nadzieję, że odstraszy to potencjalnych podpalaczy i w efekcie doprowadzi do tego, że tych pożarów będzie coraz mniej - mówi Jacek Pietraszewski, rzecznik Straży Miejskiej w Białymstoku.
Ta wspólna inicjatywa straży pożarnej i miejskiej ma charakter prewencyjny. Cel to zapobieganie powstaniu nieszczęścia, ale też szansa na schwytanie sprawcy na gorącym uczynku. Bo wypalanie traw jest nie tylko niebezpieczne (niszczy żyjące tam rośliny i zwierzęta, a ogień zagraża pobliskim lasom i zabudowaniom), ale i nielegalne. Za wypalanie traw kodeks wykroczeń przewiduje mandaty do 500 zł. Sąd może nałożyć na sprawcę grzywnę do 5 tys. zł.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?