- To jest mój sklep i nie wyobrażam sobie, że miałoby go nie być - mówi Barbara Rozwens, która podpisała się pod protestem.
Lemir na ulicy Fabrycznej istnieje od 19 lat. A od soboty właściciel i pracownicy organizują akcję protestacyjną. Nie chcą pozwolić na likwidacje sklepu. Już zebrali ponad 1000 podpisów wśród mieszkańców osiedla.
- Pod koniec czerwca dostałem nagle wypowiedzenie ze spółdzielni i od razu poszedłem do prezesa, żeby sprawę wyjaśnić. Przekonywał mnie, że nie mam się co martwić, bo to tylko formalności. Zwodził do ostatniej chwili - mówi Mirosław Gawryluk, właściciel sklepu Lemir.
Tymczasem w lipcu Białostocka Spółdzielnia Mieszkaniowa rozpisała nowy przetarg na budynek, w którym mieście się sklep. Pan Mirosław do przetargu stanął, zaproponował 25 zł za metr kwadratowy. Przegrał. Wygrała sieć Stokrotka, która przebiła jego cenę.
- Umowa najmu z obecnym właścicielem została rozwiązana. Lemir ma działać do 30 września. Podczas przetargu natomiast wybraliśmy inną, korzystniejszą ofertę - mówi Józef Firs, zastępca prezesa Białostockiej Spółdzielni Mieszkaniowej.
Nie chce tłumaczyć, dlaczego spółdzielnia zamiast np. podnieść cenę najmu, od razu wypowiedziała umowę z właścicielami Lemiru.
- Stało się dla mnie jasne, że pan prezes oszukiwał mnie, mydlił oczy i wiele obiecywał wiedząc, że kłamie - denerwuje się właściciel.
Postanowił jednak walczyć. Chce bronić sklepu. Wysłał do mieszkańców list, w którym opisuje całą sytuację. Do swojego stanowiska przekonał już ponad tysiąc mieszkańców spółdzielni, którzy podpisali się pod protestem.
Także pracownicy nie chcą likwidacji sklepu. Boją się o swoje miejsca pracy. W Lemirze pracuje ponad 40 osób.
- Zostanę bez pracy, gdy zlikwidują sklep - mówi Andrzej Sobolewski, jeden z pracowników.
Właściciel twierdzi, że to dlatego, że spółdzielnia chce w miejscu sklepu wybudować 12-piętrowy wieżowiec. - A to oznacza na przykład kilkadziesiąt dodatkowych samochodów parkujących przy ulicy Fabrycznej - mówi Gawryluk.
W tej sprawie zwołano na środę zebranie rady nadzorczej spółdzielni. Na spotkanie wybiera się także pan Mirosław i reprezentacja popierających go mieszkańców.
- Uważam, że nie ma szans, żeby zmienić naszą decyzję - mówi twardo wiceprezes Józef Firs.
W obronie sklepu stanął Paweł Backiel, jeden z członków rady. Już przygotował uchwałę, która nakazuje władzom wycofać wypowiedzenie. Liczy, że zdobędzie większość.
- To rada nadzorcza ma kontrolować zarząd. Liczę, że uda się przeforsować uchwałę - przyznaje Paweł Backiel.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?