Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stokrotka zamiast sklepu Lemir. Mieszkańcy przeciwni, protest podpisało tysiąc osób.

(mak)
Barbara Rozwens nie chce likwidacji sklepu przy ul. Fabrycznej. Dlatego we wtorek podpisała się pod listem protestacyjnym.
Barbara Rozwens nie chce likwidacji sklepu przy ul. Fabrycznej. Dlatego we wtorek podpisała się pod listem protestacyjnym. Fot. Wojciech Oksztol
Na ulicy Fabrycznej zamiast sklepu Lemir ma powstać Stokrotka. Ale właściciel nie chce się wyprowadzać. Postanowił bronić sklepu. Klienci stanęli za nim murem. Pod protestem podpisało się już ponad tysiąc osób.

- To jest mój sklep i nie wyobrażam sobie, że miałoby go nie być - mówi Barbara Rozwens, która podpisała się pod protestem.

Lemir na ulicy Fabrycznej istnieje od 19 lat. A od soboty właściciel i pracownicy organizują akcję protestacyjną. Nie chcą pozwolić na likwidacje sklepu. Już zebrali ponad 1000 podpisów wśród mieszkańców osiedla.

- Pod koniec czerwca dostałem nagle wypowiedzenie ze spółdzielni i od razu poszedłem do prezesa, żeby sprawę wyjaśnić. Przekonywał mnie, że nie mam się co martwić, bo to tylko formalności. Zwodził do ostatniej chwili - mówi Mirosław Gawryluk, właściciel sklepu Lemir.

Tymczasem w lipcu Białostocka Spółdzielnia Mieszkaniowa rozpisała nowy przetarg na budynek, w którym mieście się sklep. Pan Mirosław do przetargu stanął, zaproponował 25 zł za metr kwadratowy. Przegrał. Wygrała sieć Stokrotka, która przebiła jego cenę.

- Umowa najmu z obecnym właścicielem została rozwiązana. Lemir ma działać do 30 września. Podczas przetargu natomiast wybraliśmy inną, korzystniejszą ofertę - mówi Józef Firs, zastępca prezesa Białostockiej Spółdzielni Mieszkaniowej.

Nie chce tłumaczyć, dlaczego spółdzielnia zamiast np. podnieść cenę najmu, od razu wypowiedziała umowę z właścicielami Lemiru.

- Stało się dla mnie jasne, że pan prezes oszukiwał mnie, mydlił oczy i wiele obiecywał wiedząc, że kłamie - denerwuje się właściciel.

Postanowił jednak walczyć. Chce bronić sklepu. Wysłał do mieszkańców list, w którym opisuje całą sytuację. Do swojego stanowiska przekonał już ponad tysiąc mieszkańców spółdzielni, którzy podpisali się pod protestem.

Także pracownicy nie chcą likwidacji sklepu. Boją się o swoje miejsca pracy. W Lemirze pracuje ponad 40 osób.

- Zostanę bez pracy, gdy zlikwidują sklep - mówi Andrzej Sobolewski, jeden z pracowników.

Właściciel twierdzi, że to dlatego, że spółdzielnia chce w miejscu sklepu wybudować 12-piętrowy wieżowiec. - A to oznacza na przykład kilkadziesiąt dodatkowych samochodów parkujących przy ulicy Fabrycznej - mówi Gawryluk.

W tej sprawie zwołano na środę zebranie rady nadzorczej spółdzielni. Na spotkanie wybiera się także pan Mirosław i reprezentacja popierających go mieszkańców.

- Uważam, że nie ma szans, żeby zmienić naszą decyzję - mówi twardo wiceprezes Józef Firs.

W obronie sklepu stanął Paweł Backiel, jeden z członków rady. Już przygotował uchwałę, która nakazuje władzom wycofać wypowiedzenie. Liczy, że zdobędzie większość.

- To rada nadzorcza ma kontrolować zarząd. Liczę, że uda się przeforsować uchwałę - przyznaje Paweł Backiel.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny