Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stefan Hertmans – Wojna i terpentyna

Jerzy Doroszkiewicz
Stefan Hertmans zasłaniając się dziadkową memuarystyką daje niezwykle piękny literacko obraz okropieństw I wojny światowej, przy okazji opisując losy swojej rodziny.
Stefan Hertmans zasłaniając się dziadkową memuarystyką daje niezwykle piękny literacko obraz okropieństw I wojny światowej, przy okazji opisując losy swojej rodziny. Wydawnictwo Marginesy
Pisarz z Flandrii snuje wielki fresk o bezsensie wojny i urodzie życia, które napędzane siłą woli potrafi zachwycać swoimi barwami.

Niejeden z noblistów parających się literaturą tworzył przepiękne książki opierając się na losach ojców i dziadów. Ten sam zamysł przyświecał flandryjskiemu pisarzowi, który zainspirowany dziennikiem własnego dziadka tak udanie zgłębił losy rodziny, iż powstała książka, która rok temu stała się objawieniem belgijskiej prozy. Całkowicie słusznie. Hertmans wprowadzając czytelników w świat początku XX wieku, czyni to z rzadką maestrią. Poczynając od plastycznych opisów dzieł sztuki, których kopiowaniem zajmował się jego dziadek – główny, oprócz losu i historii, bohater tej opowieści, poprzez niezwykle naturalistyczne opisy wojny pozycyjnej, po żywe dialogi i pewną powściągliwość narracyjną pozwalającą czytelnikom na uruchomienie wyobraźni. Jest też jednocześnie przewodnikiem po polach wielkich bitew i zapomnianych nekropolii – jak choćby fantastyczny opis styczniowej wizyty na cmentarzu Alsemberg Vorst na południe od Brukseli.

Pisarz w środkowej części „Wojny i terpentyny” oddaje głos dziadkowi, który z pozycji narratora opowiada o potyczkach, w jakich brał udział podczas I wojny światowej, bezsensownych rozkazach, własnym, nie zawsze uświadamianym sobie bohaterstwie. Patrząc z perspektywy 70. lat względnego pokoju w Europie (trzeba pamiętać o wojnie na Bałkanach), tym bardziej obraz to godny uwiecznienia, ku przestrodze następnych pokoleń. Z książki wręcz tchnie odorem rozkładających się ciał, zapachem krwi lejącej się z ran, przed oczami czytelnik ma ludzkie strzępy, rozszarpane pociskami wroga.

Z wielką delikatnością ukazana też zostaje warstwa obyczajowa. Poznajemy historię wielkiej miłości, którą przerwała epidemia grypy hiszpanki, dowiadujemy się czym dla żołnierza był obowiązek, także w czasach pokoju, i wreszcie jak właściwe wychowanie pozwala przetrwać małżeństwu przez kilkadziesiąt lat we wzajemnym poszanowaniu. Niedzisiejsze to być może przymioty, ale pięknie wyartykułowane i fantastycznie przeniesiona na język polski przez Alicję Oczko.

„Wojna i terpentyna” pozostawia w sercu żal za utraconą epoką, który szybko niweluje radość z postępów świata nauki i medycyny i przede wszystkim – pokoju.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny