Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Statki Białystok i Ziemia Białostocka. Sławiły imię miasta na morzach i oceanach.

Waldemar Bałda
Parowiec Białystok
Parowiec Białystok Fot. Archiwum Polskich Linii Oceanicznych
Nieliczni z mieszkańców Białegostoku wiedzą, że nazwa miasta rozsławiana była również daleko poza granicami kraju, na morzach i oceanach, za sprawą statków Białystok i Ziemia Białostocka.

Powtarzana kiedyś regularnie podczas wodowania statków formułka "Płyń po morzach i ocenach i sław imię polskiego stoczniowca" w tych dwóch przypadkach na pewno nie padła (obaj morscy reprezentanci Białostocczyzny zbudowani bowiem zostali w zagranicznych stoczniach), co nie znaczy wcale, aby nie przysparzali regionowi splendoru. W końcu dzięki nim wielu obywateli świata dowiedziało się o jego istnieniu.

Prosty i niezawodny

Pierwszym - i dotąd jedynym - statkiem morskim, któremu patronowała stolica Podlasia, był parowiec "Białystok", jeden z niezliczonych bliźniaczo do siebie podobnych transportowców, produkowanych seryjnie w czasie II wojny światowej w Stanach Zjednoczonych, Anglii oraz Kanadzie i przeznaczonych do przewożenia do Europy (przede wszystkim do portów Wielkiej Brytanii) wszelkiego rodzaju sprzętu i towarów, umożliwiających przetrwanie opierającej się Hitlerowi wyspie.

Maksymalnie uproszczone konstrukcyjnie, wyposażone w nieskomplikowany, a przez to niezawodny (tudzież łatwy do zreperowania siłami załogi) silnik parowy, jednostki trzech głównych typów "Liberty", "Empire" i "Park" były wyjątkowo tanie w produkcji. Z założenia bowiem, poniesione wydatki miały się zwrócić już po kilku podróżach.

Masowość produkcji sprawiła, że w krótkim czasie flota transportowa aliantów powiększyła się o kilka tysięcy statków - z drugiej jednak strony, użycie do budowy kadłubów najtańszej stali o dużej zawartości siarki powodowało, iż łatwo ulegały one awariom. Ogromną z kolei ich zaletą był nieograniczony zasięg pływania.

W konwojach do Europy

"Białystok", zbudowany w 1942 r. w stoczni Todd Bath Iron Shipbuilding Co. w Portland (w stanie Maine - drugie Portland leży na zachodnim wybrzeżu USA, w Oregonie), był przedstawicielem serii "Ocean", amerykańskiej wersji wyrabianego w Anglii typu "Empire". Długi na 134,6 m, szeroki na 17,4, o zanurzeniu sięgającym 8,2 m statek zabierał do pięciu ładowni 10.200 ton towarów.

Sztauowanie go nie zaliczało się do czynności łatwych: jak podaje historyk Polskiej Żeglugi Morskiej Krzysztof Gogol "Z powodu małych luków ładowni duża część ładunku musiała być pod dźwigi nagarniana ręcznie, same luki natomiast pokrywane były ciężkimi, ok. 50-kilogramowymi deskami oraz brezentem. Pracę tę musieli wykonać oczywiście sami marynarze".

Od zwodowania pod nazwą "Ocean Hope" parowiec pływał w konwojach do Europy. W 1943 r. wszedł pod banderę poprzednika Polskich Linii Oceanicznych, GAL-u (Gdynia-Ameryka Linie Żeglugowe SA, przedwojenny właściciel transatlantyków, m.in. "Piłsudskiego" i "Batorego"), na mocy planu odpłatnego przekazywania aliantom jednostek pływających w zamian za utracony tonaż.
Eksploatowany był w czarterze brytyjskiej War Transport Administration. Po wojnie pływał w systemie trampingowym.

Opłacalne rejsy

Po przekształceniu organizacyjnym Polskiej Marynarki Handlowej s/s "Białystok" przeszedł w 1951 r. do floty PLO. Przez 10 lat służył na linii dalekowschodniej, w 1961 skierowany został na "most" Gdynia - Hawana, aby po kolejnych dwóch latach zmienić armatora na Polską Żeglugę Morską.

Transfer ten miał podłoże polityczne. PLO utrzymywały przedstawicielstwa w Stanach Zjednoczonych. Gdy więc mocarstwo to nałożyło embargo na kontakty handlowe z Kubą, armator z Gdyni nie mógł zignorować restrykcji bez narażenia się na konsekwencje. PŻM takie ograniczenia nie wiązały, przeto pod jej banderą "Białystok" kursował do Hawany nadal, wożąc węgiel, koks i drobnicę - a jak cytowany już Krzysztof Gogol powtarza "szeptanki" z epoki, dostarczał tam ponoć także i broń.

W każdym razie, rejsy w ów rejon były dla właściciela statku lukratywnym biznesem. PŻM stała się głównym przewoźnikiem cukru trzcinowego do Europy, a na tonie towaru zarabiała na tej linii trzykrotnie więcej niż gdziekolwiek indziej. To eldorado skończyło się jednak po dwóch latach.

Koniec "Białegostoku"

W barwach Polskiej Żeglugi Morskiej s/s "Białystok" służył do końca swych dni. Choć nienowoczesny, powolny (10,5 węzła, czyli niespełna 20 km/godz), z racji faktu, iż już dawno się zamortyzował, jeszcze przez 8 lat użytkowany był w trampingu oceanicznym. W 1971 jego historia dobiegła końca. Wycofany z floty trafił do hiszpańskiej stoczni złomowej w Bilbao, gdzie tzw. pocięciem na żyletki dokonał żywota. Sygnał jego radiostacji SPFI (w czasie wojny brzmiał on BDTQ) ostatecznie więc zamilkł.

Wraz z kasacją "Białegostoku" związki Białegostoku z żeglugą morską bynajmniej nie wygasły. W 1972 r. w stoczni im. Georgi Dymitrowa w Warnie spłynął bowiem z pochylni masowiec o nazwie "Ziemia Białostocka". Ten - jak mawiali Kaszubi, u początków istnienia polskiej floty handlowej swoimi wyrażeniami kształtujący marynarskie argot - "kawał dubasa" miał 185,1 m długości, 22,9 szerokości i 9,8 zanurzenia. W czarnym (PŻM-owski wyróżnik) kadłubie z charakterystyczną dla swej klasy nadbudówką, posadowioną w części rufowej, mieścił 23.736 ton ładunku.

Statek nie dorobił się równie bogatej biografii jak jego poprzednik. Powstał w wyniku RWPG-owskiej współpracy. Dokumentację opracowano w polskich biurach przemysłu stoczniowego (na jej podstawie budowano zresztą bliźniacze masowce w Stoczni im. Komuny Paryskiej w Gdyni).

Silnik dostarczyły poznańskie Zakłady Cegielskiego (wyprodukowana w kooperacji ze szwajcarskim Sulzerem jednostka o mocy 11.200 KM napędzała go do 16 węzłów, czyli prawie 29 km/godz), z naszego kraju pochodziła również większość wyposażenia.

Bułgarzy zapewniali wykonawstwo - znacznie taniej aniżeli ich koledzy po fachu z Gdyni.

"Ziemia Białostocka" też nie przetrwała

W 1998 r. morska służba "Ziemi Białostockiej" dobiegła końca. Eksploatowany w trampingu oceanicznym masowiec zapisał się w historii Polskiej Marynarki Handlowej za sprawą kolizji, do której doszło w maju 1988 w Stanach Zjednoczonych, gdzie staranował niepodniesiony na czas most zwodzony w delcie Mississipi.

Od 1991 r. nosił banderę nowego przedsiębiorstwa, utworzonego w celu uniknięcia aresztowania jednostek pływających za długi PŻM (ale organizacyjnie związanego z tym armatorem), a mianowicie Żeglugi Polskiej SA. 28 lipca 1998, z uwagi na znaczny stopień zużycia technicznego, statek wycofano z żeglugi i przeznaczono do złomowania.

Z jego nazwą wiąże się ciekawostka. Niewiele bowiem brakowało, a "Ziemia Białostocka" pojawiłaby się w rejestrze polskiej floty już w roku likwidacji "Białegostoku", a więc 1971. Takie przynajmniej miano przewidziane było dla budowanego w stoczni w Gdyni masowca (owego pierwowzoru statku, powstałego w Warnie).

Niemal za pięć dwunasta okazało się jednak, ze większą siłę perswazji miały tzw. czynniki polityczne i administracyjne z Dolnego Śląska, którym udało się przeforsował wodowanie tej jednostki pod nazwą "Zagłębie Miedziowe".

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny