Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Starosta i były poseł PSL zasiądą na ławie oskarżonych

Helena Wysocka [email protected]
Twierdzą, że to polityczna nagonka. Obaj nie chcą wdawać się w szczegóły i obaj grają o wysokie stawki.
Twierdzą, że to polityczna nagonka. Obaj nie chcą wdawać się w szczegóły i obaj grają o wysokie stawki. Archiwum
Starosta augustowski miał sfałszować dokument, zezwalający na budowę. Były poseł PSL - nakłaniać urzędnika, by taką zgodę wydał. 4 września obaj zasiądą na ławie oskarżonych. Nie przyznają się do winy.

Twierdzą, że to polityczna nagonka. Obaj nie chcą wdawać się w szczegóły i obaj grają o wysokie stawki. Starosta, jeśli zostanie prawomocnym wyrokiem skazany, pożegna się ze stanowiskiem. Jan K. wprawdzie po przegranych rok temu parlamentarnych wyborach nie pełni funkcji publicznych, ale to wcale nie oznacza, że ma ochotę pójść w polityczny niebyt. Orzeczenie sądu może mu więc pokrzyżować wiele życiowych planów. Nie mówiąc już o tym, że zarówno staroście, jak i byłemu posłowi grozi do pięciu lat więzienia.

Oddały dotację

Jan K. to postać bardzo dobrze znana w regionie. Działał w strukturach Samoobrony i PSL. Był wicewojewodą województwa suwalskiego, wicemarszałkiem Podlasia, a w minionej kadencji zasiadał w poselskich ławach. Znany był także z hodowli kaczek i zamieszania nad Wigrami. Właśnie ta ostatnia sprawa znalazła swój finał w sądzie.

Otóż, kilkadziesiąt lat temu K. zakupił działkę w nadwigierskiej, przepięknie położonej wsi Bryzgiel. Wymyślił sobie, że będzie tam prowadził gospodarstwo agroturystyczne, a wcześniej zbuduje pensjonat. W 1999 roku otrzymał na budowę zgodę starostwa. Później, oficjalnie nieruchomość przekazał swoim córkom. Nieoficjalnie natomiast we wsi mówili, że wciąż pomagał prowadzić inwestycję, ale czy tak było faktycznie, nie wiadomo.

Problemy zaczęły się około dziesięciu lat temu. Wtedy, gdy ruszyła budowa w Bryzglu. Właścicielka sąsiadującej z posesją Jana K. działki zauważyła, że przed oknami jej domu wyrasta duży, o powierzchni ponad 350 metrów kw. budynek. Zaczęła protestować, dopytywać inwestora o szczegóły. Ten zbywał kobietę. Ale ta nie ustępowała, posypały się więc skargi do urzędów. Ostatecznie sprawą zajął się inspektor nadzoru budowlanego z Augustowa, który wszczął postępowanie wyjaśniające.

To, wbrew pozorom, nie krzyżowało inwestycyjnych planów, a wręcz przeciwnie. Córki Jana K., który wówczas piastował stanowisko wicemarszałka województwa wystąpiły o unijną dotację na budowę pensjonatu. I Urząd Marszałkowski w Białymstoku przyznał im 200 tysięcy zł dofinansowania. Gdy sprawa ujrzała światło dziennie K. zapewniał, że nie miał z tym nic wspólnego. Utrzymywał, że nie nadzoruje pracy departamentu, który dotację przydzielał. A skoro tak, to nie bierze odpowiedzialności za to, co robią urzędnicy.

Wicemarszałkowi włos z głowy nie spadł, ale jego córki z pieniędzy nie skorzystały. Wyszło bowiem na jaw, że we wniosku o dofinansowanie podały nieprawdziwe dane. Sprawa trafiła do sądu. Oskarżone o potwierdzenie nieprawdy córki posła, choć pierwotnie nie przyznawały się do winy, ostatecznie wystąpiły z wnioskiem o dobrowolne poddanie się karze i zapłaciły grzywnę. Oddały też około 50 tysięcy złotych, czyli pierwszą transzę przyznanego dofinansowania.
Nie chcą płacić kary

To jednak nie koniec zamieszania wokół inwestycji w Bryzglu. Antoni Dębowski, inspektor nadzoru budowlanego stwierdził bowiem, że córki posła dopuściły się samowoli budowlanej. Tuż przy granicy posesji zbudowały dwukrotnie większy budynek gospodarczy niż przewidywało zezwolenie na budowę.
Inspektor wyliczył, że z tego tytułu muszą zapłacić 50 tys. złotych tzw. opłaty legalizacyjnej. Jeśli tak uczynią, to budynek, który dziś jest w stanie surowym będzie mógł pozostać na posesji. W innym przypadku - musi być wyburzony.

Taki wybór dają inwestorowi aktualnie obowiązujące przepisy. One też określają wysokość kary. Tak więc nie warto dyskutować, nad tym, czy została ona naliczona "po uważaniu", czy też nie. Można tylko dodać, że do tej pory opłata nie została wniesiona. Dlaczego? Ponieważ córki byłego posła wystąpiły do wojewody Macieja Żywno z prośbą o jej umorzenie. Kilka tygodni temu otrzymały decyzję odmowną, ale mogą walczyć dalej. Na decyzję wojewody przysługuje bowiem skarga do ministra finansów. Czy panie K. skorzystają z tej furtki, nie wiadomo. Na podjęcie ostatecznej decyzji mają jeszcze kilka tygodni.

Chciał pomóc posłowi?

Przy okazji badania samowoli budowlanej wyszło na jaw, że w tej sprawie, w obiegu prawnym występują dwa różnej treści pozwolenia na budowę obiektu gospodarczego. Jeden dokument określa mniejsze gabaryty budynku, drugi - większe. Wyjaśnieniem tej kwestii zajęła się białostocka prokuratura, która ustaliła, że zgoda na budowę, którą posługują się córki Jana K. została sfałszowana.
Zdaniem oskarżyciela, stary, wydany w 1999 roku dokument został zniszczony, a na jego wzór sporządzono nowy.

- Miało to umożliwić rodzinie byłego posła legalizację budowy - poinformował Adam Kozub, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Białymstoku.

O sfałszowanie kwitu prokuratura oskarża starostę augustowskiego Franciszka W. Akt oskarżenia w tej sprawie trafił w ubiegłym roku do sądu w Augustowie. Urzędnik nie przyznaje się do winy, ale też nie chce składać szczegółowych wyjaśnień. Twierdzi natomiast, że padł ofiarą politycznej nagonki.
- Nikt niczego nie fałszował - zapewnia. - To byłoby nie do pomyślenia. Komuś bardzo zależy na tym, aby mnie skompromitować.

W sierpniu ubiegłego roku augustowski sąd, który rozpatrywał sprawę oczyścił starostę z zarzutu. Uznał między innymi, że Franciszek W. jest zbyt inteligentny, aby popełnić tego rodzaju przestępstwo. Fakt, że dokument został ostemplowany pieczątką, której w dniu wydania pozwolenia na budowę nie było w urzędzie, nie dowodzi - zdaniem sądu - o fałszerstwie, a tylko o bałaganie w urzędzie. A to nie kwalifikuje się do odpowiedzialności karnej, a jedynie dyscyplinarnej.

Z taką argumentacją nie zgodziła się prokuratura, która zaskarżyła wyrok i decyzją Sądu Okręgowego w Suwałkach sprawa będzie ponownie rozpoznana. Okręgówka uznała, że sąd pierwszej instancji dał zbyt wiele wiary temu, co mówił starosta.

Prokuratura w Białymstoku wszczęła też postępowanie wobec Jana K., który potwierdził odbiór trefnego pozwolenia na budowę. Dwa lata temu śledczy tłumaczyli, że zostaną przedstawione mu zarzuty wtedy, gdy sąd uzna winę starosty. W innym przypadku nie mają one sensu. Kilka miesięcy temu zmieniły jednak zdanie i akt oskarżenia trafił do sądu.

- Wcześniej K. chronił immunitet poselski - tłumaczył później prokurator Kozub. - Stąd wzięła się zwłoka w naszych decyzjach.

Były poseł odpowie za nakłanianie funkcjonariusza publicznego do przekroczenia uprawnień. Nie przyznaje się do winy. Zapewnia też, że nie ma nic wspólnego ze sprawą pozwolenia na budowę, a także kłopotami starosty. Przypomina, że inwestycję prowadziły córki. On, podobnie jak starosta także uważa, że padł ofiarą politycznej nagonki.

Z uwagi na to, że oba prokuratorskie postępowania dotyczą tej samej inwestycji i tych samych osób zostały połączone przez sąd. Pierwszą wokandę wyznaczono na 4 września. Wówczas sąd zamierza przesłuchać tylko oskarżonych.

Opozycja chciała głowy

Jan K. po przegranych wyborach parlamentarnych nie pełni żadnych funkcji. Zajmuje się gospodarstwem rolnym, położonym w podsuwalskiej wsi. To ponad sto hektarów ziemi, z czego większość jest dzierżawiona od Agencji Nieruchomości Rolnej. Z tego tytułu rodzina byłego posła pobiera unijne dopłaty.

Starosta natomiast wciąż pracuje na swoim stanowisku. Wprawdzie tuż po zatrzymaniu przez policję prokuratura wnioskowała o wydanie zakazu pełnienia funkcji, ale sąd był odmiennego zdania. Po opuszczeniu Franciszek W. wrócił więc do pracy.

- Jest bardzo dobrym gospodarzem i urzędnikiem - przekonywał niedawno Roman Krzyżopolski, przewodniczący rady powiatu augustowskiego pytany o brak reakcji. - A całe zamieszanie wyjaśni się na etapie postępowania sądowego.

Mniej cierpliwości wykazują opozycyjni radni powiatu skupieni w klubie Prawo i Sprawiedliwość. Kilka miesięcy temu wystąpili z wnioskiem o odwołanie starosty ze stanowiska. Twierdzili, że prokuratorskie zarzuty podważają jego wiarygodność. Poza tym, kwestionowali aktywność Franciszka W. Policzyli, że nakłady inwestycyjne w ostatnich latach zmniejszyły się o połowę. Wniosek przepadł jednak w głosowaniu.

Kilka tygodni temu w sprawie Franciszka W. interweniował u ministra sprawiedliwości poseł Jarosław Zieliński. Domagał się, by proces był przeniesiony do innego sądu, poza Augustów. Parlamentarzysta oczekiwał też, że przełożeni zdyscyplinują sędziego, który uniewinnił starostę od zarzutu. Wyrok, w ocenie Zielińskiego, był kuriozalny. Reakcji na poselskie wystąpienie, póki co, nie ma.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny