Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Starosielce nie wierzą w winę księdza Girstuna. IPN mówi, że przez 15 lat donosił SB.

Alicja Zielińska
Ks. Stefan Girstun
Ks. Stefan Girstun Fot. Archiwum
Wielki kapłan i wielki człowiek - tak mówią o zmarłym proboszczu parafianie. Nie przyjmują do wiadomości publikacji IPN, głoszącej, że ksiądz przez 15 lat donosił SB.
- Czuję się zaszczycony, że było mi dane poznać księdza Girstuna. Odegrał dużą rolę w moim życiu, ukształtował mnie moralnie - mówi Piotr Topczewski,
- Czuję się zaszczycony, że było mi dane poznać księdza Girstuna. Odegrał dużą rolę w moim życiu, ukształtował mnie moralnie - mówi Piotr Topczewski, który wyszedł z wnioskiem o nadanie ulicy imienia księdza Girstuna. Fot. Z archiwum Krzysztofa Obłockiego

- Czuję się zaszczycony, że było mi dane poznać księdza Girstuna. Odegrał dużą rolę w moim życiu, ukształtował mnie moralnie - mówi Piotr Topczewski, który wyszedł z wnioskiem o nadanie ulicy imienia księdza Girstuna.
(fot. Fot. Z archiwum Krzysztofa Obłockiego)

W księgarniach pojawiła się książka IPN, z której wynika, że ksiądz Stefan Girstun przez piętnaście lat donosił do bezpieki.

W Starosielcach szok i poruszenie. Wszyscy bronią księdza. Tym bardziej, że sami mieszkańcy chcieli, by jedna z nowych ulic w Starosielcach została nazwana imieniem byłego proboszcza.

Z takim wnioskiem wystąpili do rady miejskiej. Radni mieli o tym decydować w miniony poniedziałek, ale sprawę odłożono.

O kontaktach ks. Girstuna z SB napisał historyk z białostockiego oddziału IPN, Krzysztof Sychowicz. Artykuł ukazał się w zbiorowej pracy pod redakcją Adama Dziuroka "Aparat bezpieczeństwa wobec kurii biskupich w Polsce".

Dotyczy okresu pięciu lat, gdy ordynariuszem diecezji był biskup Henryk Gulbinowicz, który urząd ten objął 12 stycznia 1970 roku. Biskup miał wysoką pozycję w Kościele. Departament IV MSW, powołany specjalnie do inwigilacji duchowieństwa, interesował się nim szczególnie mocno. Biskup Gulbinowicz przewodniczył nabożeństwom na Jasnej Górze. Później był szykowany na ordynariusza diecezji wrocławskiej.

Jednym ze współpracowników SB dostarczających wówczas informacje na temat kurii białostockiej był TW Inżynier - pisze Sychowicz. W donosie z 14 września 1972 roku streścił on przebieg spotkania u wicedziekana diecezji Białystok Zachód, księdza Stefana Girstuna. Od tego miały się zacząć jego kontakty z SB.

Proboszcz dużej parafii, uchodził za dobrego kandydata na TW. Pełnił szereg funkcji kościelnych - był archidiecezjalnym referentem spraw zakonnych, członkiem Komisji do spraw Liturgii, Muzyki i Sztuki Kościelnej. Wykładał w Diecezjalnym Ośrodku Kształcenia Soborowego i w Wyższym Seminarium Duchownym. Cieszył się zaufaniem władz kościelnych i kolegów.

Pseudonim "Wiktor"

Krzysztof Sychowicz opisuje spotkania księdza z kapitanem Kazimierzem Kruszką, kierownikiem Wydziału IV KW MO, zanim doszło do werbunku.
25 października 1973 roku ks. Girstun miał poinformować m.in. o powrocie z Rzymu biskupa Gulbinowicza. 3 grudnia 1973 roku opowiadał, jak księża komentowali wizytę ministra Olszowskiego w Watykanie.

Dalej, w jednym z zapisów pojawia się stwierdzenie księdza, że pozostając w konflikcie z bp. Gulbinowiczem starał się na jego "kontry dawać rekontry". I że nie miał zamiaru "płaszczyć się przed nim, gdyż nie zamierza dalej awansować".

Ostatecznie miał być zwerbowany przez kapitana Kruszkę 8 maja 1974 roku. Zarejestrowany pod numerem BK-145131, otrzymał pseudonim "Wiktor".
Z oficerem SB spotykał się zawsze w swoim mieszkaniu na plebanii.

Do października 1976 roku odbyło się 18 spotkań, przeciętnie jedno na półtora miesiąca.

Do 1989 roku

Według Sychowicza, ksiądz Girstun przekazał SB wiele istotnych wiadomości dotyczących polityki kadrowej kurii i biskupa Gulbinowicza, a także sytuacji wśród księży pracujących w kurii, wykładowców Wyższego Seminarium Duchownego i duchowieństwa niższego szczebla.

Informował też o planowanych przez kurię imprezach i ich przebiegu oraz o tym, jak księża komentują działania władz wobec Kościoła i sytuację w kraju. Pokazywał dokumenty kurialne.

Z materiałów IPN wynika, że ksiądz Girstun miał utrzymywać kontakty z SB przez piętnaście lat. Do 30 września 1989 roku. Wyrejestrowany został z powodu złego stanu zdrowia.

- To są mocne dowody współpracy - twierdzi Krzysztof Sychowicz. - Nie ma mowy o szantażu. Ksiądz świadomie przekazywał informacje. Jego relacje były weryfikowane i dokładnie sprawdzane. Oceniano je jako wiarygodne.

Ksiądz wielkiego formatu

Publikacja IPN wywołała szok w Starosielcach. Ksiądz Stefan Girstun przez 38 lat był proboszczem tutejszej parafii pw. św. Andrzeja Boboli. Zmarł w 2008 roku.
Mieszkańcy nie wierzą, by donosił do bezpieki. Wszyscy go wspominają jako znakomitego kapłana i wspaniałego człowieka.

Wiele zrobił dla parafii. Zakończył budowę kościoła, zbudował plebanię. Ale przede wszystkim miał wielkie serce dla ludzi. Życzliwy, serdeczny, pomagał wszystkim naokoło. Potrzebne były pieniądze na leczenie, to pierwszy dawał, zbiórki organizował, bywało raty za niektórych spłacał, obiady dzieciom opłacał. A przy tym robił to wszystko po cichu, bez rozgłosu.

Z wnioskiem o nadanie ulicy imienia księdza Girstuna wystąpili Janusz Borkowski i Piotr Topczewski.

- Ksiądz Girstun cieszył się wielkim autorytetem u wszystkich. Ale swoją charyzmę umiał wykorzystać w szczytnym celu - podkreśla Piotr Toczpewski.

Janusz Borkowski dodaje, że nic nie przekreśli tego, co zrobił dla mieszkańców i dla Solidarności. W czasie stanu wojennego na wieży kościoła działała podziemna drukarnia, gdzie powstawały ulotki. Na plebanii ukrywali się działacze opozycji.

- Nie było żadnej wsypy. I on miałby donosić? Nie wierzę w to, nie przyjmuję do wiadomości. To jest niemożliwe. Od ministranta go znam. To był ksiądz wielkiego formatu. U niego wiara, to nie były mury kościoła, a ludzie przede wszystkim. Może został uwikłany, może go szantażowano. A może po prostu prowadził grę z bezpieką, by chronić innych - zastanawia się. - Przecież tu się tyle działo na plebanii. Teraz odwaga staniała. Każdego można zeszmacić, na każdego coś wyciągnąć, znaleźć jakieś papiery. Pewnie, że tutaj kręcili się esbecy. Były przecież zakłady przemysłowe, działała Solidarność, ruch katolicki.

Prezydent Kaczyński nadał pośmiertnie księdzu Girstunowi Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski. Wieszał go na trumnie wicemarszałek Krzysztof Putra. Kancelaria prezydencka musiała przecież sprawdzić jego przeszłość.

Konsultowano się z Episkopatem. I to teraz się nie liczy? Nie ma znaczenia? - dziwi się Janusz Borkowski.

- Na pogrzeb przyszli działacze z pierwszej Solidarności, zwykli członkowie. Przynieśli flagę, którą 13 grudnia 1981 roku powiesili na kominie Elektrociepłowni. Przykryli nią trumnę - opowiada Piotr Topczewski. - Powiedzieli, że w ten sposób chcą podziękować księdzu Girstunowi za to, co dla nich robił w czasie stanu wojennego. Opowiadali również, jak pewnego razu zabrakło farby drukarskiej, w tamtych czasach towar nie do zdobycia. Ksiądz Girstun ogłosił po cichu wśród parafian i jakaś staruszka przyniosła puszkę farby. Taki to był człowiek. Dla niego nie było rzeczy niemożliwych.

Kapelan krwiodawców

Krzysztof Obłocki sprowadził się do Starosielc w 1979 roku. Założył Klub Honorowych Krwiodawców, który wkrótce należał do najlepszych w kraju. Ksiądz Stefan Girstun został kapelanem krwiodawstwa. Odprawiał nabożeństwa w intencji krwiodawców, prowadził rekolekcje. Do Starosielc zjeżdżali księża krwiodawcy z całej Polski. To wsparcie było bardzo ważne, bo księża potem w swoich parafiach apelowali do wiernych, by oddawali krew.

- Nie powiem złego słowa na księdza Girstuna. Nigdy - powtarza Krzysztof Obłocki. - Zawsze skromny, nic dla siebie. Gotów innym oddać wszystko, a sam chodził w porwanej sutannie. Szanował ludzką biedę, bo wiadomo, Starosielce to była dzielnica kolejowa, niewielkie zarobki. Widziałem, jak kupował kiełbasę, chleb, bułki i jeździł z paczkami po biednych.

A jaki organizator z niego był. Wokół plebanii skupiało się całe życie Starosielc. Rodzina Katolicka, Solidarność, Caritas.

Takiego księdza Starosielce długo nie będą miały - mówi ze smutkiem Krzysztof Obłocki.

- Dziś łatwo kogoś zniesławić. Jakiś dokument wyciągnąć, jakieś zapisy. A trzeba brać pod uwagę czasy, w jakich żyliśmy, ten cały system, machinę, która łamała ludzi.

Księża musieli rozmawiać z bezpieką

Krzysztof Rogowski jest oburzony publikacją IPN.

- Esbecy wszędzie węszyli, nachodzili wszystkich proboszczów. Księża musieli z nimi rozmawiać. Czy na tej podstawie należy teraz wszystkich uznać za agentów? - pyta zbulwersowany.

Księdza Stefana poznał w 1981 roku. Wiele razy był u niego na plebanii.

- Spotykałem tam działaczy Solidarności. Byłem w drukarni na wieży kościelnej. Widziałem ludzi, których ksiądz Girstun ukrywał. Ręczę za niego głową. Utrzymywałem z nim kontakt do końca, leczyłem, kiedy walczył z ciężką chorobą nowotworową.

- To był wielki człowiek, wielki kapłan. Zawsze będę tak uważał. Bo on nie zwracał uwagi, czy ktoś jest wierzący i jakiej wiary, liczyła się osoba. Wystarczyło, zobaczył, że któryś ministrant ma zniszczone buty, już brał dzieciaka i kupował nowe.

Zawsze jest zaskoczenie

Ksiądz Girstun otrzymał wiele odznaczeń za swoją działalność w stanie wojennym. Wyróżnił go też Klub Więzionych Internowanych Represjonowanych, przyjmując w 1999 roku na honorowego członka. Józef Nowak był wówczas przewodniczącym. Ma zdjęcia, pamięta uroczystość.

- Kiedy się zastanawialiśmy, kogo z księży nagrodzić, to właśnie ksiądz Girstun był tą pierwszą postacią - wspomina. - Ja go poznałem później, byłem na spotkaniach opłatkowych na plebanii w Starosielcach. Dobroci człowiek, to prawda. Ale czytałem tę książkę. Widziałem akta IPN. Tam jest wiele szczegółów, wiele faktów. Nie ulega wątpliwości, że ksiądz Girstun dał się wciągnąć w kontakty z SB. I był świadomy tego, co robi. Czy musiał to robić? Bezpieka penetrowała środowisko księży szczególnie mocno. Na tym polegał mechanizm tego systemu, by werbować najlepszych. Jednak tylko niektórzy dali się złamać. Każdy przypadek ujawnienia tajnego współpracownika jest przykry, bo rzuca inne światło na osobę. Tym bardziej, gdy dotyczy ludzi powszechnie szanowanych. Ale nie jest to pierwsze moje zaskoczenie - dodaje Józef Nowak.

Był wzorcem i będzie

Piotr Topczewski podtrzymuje wniosek o nazwanie ulicy imieniem księdza Girstuna.

- Był wzorem i będzie. Żadne teczki z IPN tego nie zmienią - stwierdza kategorycznie. - Na zawsze postać księdza Girstuna stanowić będzie dla mnie definicję słowa patriotyzm - podkreśla. - Czuję się zaszczycony, że było mi dane poznać księdza Girstuna. Odegrał dużą rolę w moim życiu, ukształtował mnie moralnie. Dzięki niemu wielu moich rówieśników skończyło studia. Miał bogatą bibliotekę, wypożyczał książki, zachęcał do nauki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny