Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Starosielce: Kolejarz współpracował z angielskim wywiadem

Adam Czesław Dobroński [email protected] tel. 601 352 414
Starosielce, lata 50. XX w. Rajd motocyklowy biorący początek przed kinem Kolejarz.
Starosielce, lata 50. XX w. Rajd motocyklowy biorący początek przed kinem Kolejarz.
Płk "Miłosław" był mieszkańcem Starosielc, członkiem Armii Krajowej, kolejarzem. Czy i współpracownikiem wywiadu angielskiego w latach powojennych?
Starosielce, lata 50. XX w. Rajd motocyklowy biorący początek przed kinem Kolejarz.
Starosielce, lata 50. XX w. Rajd motocyklowy biorący początek przed kinem Kolejarz.

Starosielce, lata 50. XX w. Rajd motocyklowy biorący początek przed kinem Kolejarz.

Najpierw słów kilka o czasopiśmie "Co słychać". Wiadomości białostockie", które nie zostało odnotowane w annałach dziennikarstwa białostockiego. Wcale się temu nie dziwię, ale gwoli sprawiedliwości dziejowej przypominam, że latem (lipiec-sierpień) 1992 r. ukazał się numer 1 (i niestety ostatni) zamierzonego miesięcznika.

Wydawcą była Spółdzielnia Pracy "Kurier Pracy", wystąpiłem jako redaktor, oprawą redakcyjną zajął się Zbigniew Łupiński, a całość sponsorowała Spółka "Lech". Wysokości nakładu nie pamiętam, cena 3000 zł (przed denominacją złotego). W numerze znalazły się m.in.: wywiad z prezydentem miasta Lechem Rutkowskim ("Do starego dodać nowe"), dłuższe i krótsze materiały na tematy aktualne (Paweł Borowski o zbrodniach stalinowskich, wizyta prezydenta Ryszarda Kaczorowskiego, zmiany nazw ulic, Wacław Szerszunowicz i Piotr Wróblewski o języku białostockim).

Był także tekst białostoczanina z Danii Aleksandra Dreslera, wiadomości o kiriacie Białystok w Izraelu oraz o Kazimierzu Michałowskim z Francji. Doszły jeszcze przedwojenne przedruki prasowe i fotoreportaże Zbigniewa Woźniaka o ustawianiu pomnika Marszałka Józefa Piłsudskiego w Białymstoku oraz przeprowadzce bazaru z Bema na Kawaleryjską, nie zabrakło humoru i krzyżówki. Nieskromnie uznaję numer za ciekawy, z wyraźnym przechyłem ku historii. Nie bardzo ktokolwiek chciał mi pomóc, by kontynuować tą inicjatywę, a czas galopował. Miałem wiele innych spraw na głowie, dziennikarstwo to była moja pasja i zabawa, a nie zawód i źródło utrzymania.

Dlaczego o tym teraz napisałem? Ano i dlatego, że gros wspomnianego numeru wypełnił tekst oparty o opowieści płk. "Miłosława". Z niego właśnie wyjąłem kilka fragmentów.

Miasto i stacja

Starosielce stanowiły do 1954 r. odrębne miasto, zbudowane z woli planistów rosyjskich na gruntach wsi Klepacze i częściowo wsi Starosielce oraz Oliszki. W 1873 r. ruszyły pociągi po torach Kolei Brzesko-Grajewskiej, umożliwiającej bezpośredni transport towarów i ludzi z Odessy przez Kijów i Brześć do Ełku i Królewca. Tor główny przebiegał wiaduktem (tzw. most brzeski) ponad Magistralą Warszawsko-Petersburską. Możliwe były różne kombinacje, na przykład pociągi wjeżdżające z kierunku Warszawy lub Wilna dzielono na stacji Białystok, jedną część kierowano na północ do Grajewa, a drugą na południe do Brześcia.

W Starosielcach rozbudowano zaplecze stacyjne, a po pewnym czasie dodano tu jeszcze jedną specjalność, czyli produkcję mostów kolejowych i drogowych. W końcu lat 30. zamontowano nowoczesną aparaturę do spawania szyn.

Była ona produkcji niemieckiej, automaty chwytały dwie szyny, topiły końcówki za pomocą łuku elektrycznego i zespalały idealnie. Niestety, Niemcy pojawili się wkrótce w Starosielcach jako "nadludzie". Rozbudowali kompleks kolejowy, urządzili ogromne warsztaty, postawili solidną halę w której naprawiano i produkowano rozjazdy. Rozpoczęli również budowę hali do remontów wagonów, ta jednak spłonęła od zaprószonego ognia. Nie był to efekt akcji dywersyjnej. Akowcy podjęli wcześniej próbę spalenia dokumentacji "wagonówki", kapral "Zwito" wrzucił tlącego się papierosa do kosza ze śmieciami. Dokumentacja spłonęła tylko częściowo, ogień nie strawił całego budynku.

Łącznie w Starosielcach Niemcy zatrudniali na kolei około 2 tysięcy ludzi. Nie podlegali oni przymusowym wywózkom na roboty, mogli dorabiać sobie wykonując przedmioty potrzebne w gospodarstwie.

Narodowości

Starosielce zamieszkiwała do wojny ludność bardziej jednorodna niż w Białymstoku. Wyraźną przewagę mieli tu Polacy, za nimi plasowali się Żydzi, a znacznie mniejszą domieszkę stanowili Rosjanie i Niemcy. Łatwiej więc było w czasie okupacji budować konspirację zwłaszcza, że dominowało poczucie wspólnoty kolejarskiej. Nigdy nie doszło wśród miejscowych akowców do większej wsypy, co niestety zdarzyło się placówce Narodowych Sił Zbrojnych. W tym jednak przypadku początek tragedii był prozaiczny. Żandarmi zaczęli dochodzenie z powodu nielegalnego zabicia wieprzka, potem sprawę przejęli gestapowcy. Nie udało się natomiast ustalić okoliczności zatrzymania i śmierci członka AK Eugeniusza Zapadko. Może zaważył fakt że ukończył on gimnazjum Zeligmana, co sugerowało pochodzenie żydowskie.

Do czasu likwidacji getta białostockiego Niemcy sprowadzali pociągiem do Starosielc robotników żydowskich. Ci starali się wzorowo wykonywać pracę, by móc prowadzić handel i zdobywać żywność. Tym zajmowała się głównie Żydówka zwana "Ciotką", a jednym z jej pomocników był "Swój krawiec". Umiejętności tego nieszczęśnika z getta wykorzystywali niektórzy Niemcy, ale i Polacy, ci drudzy płacąc jednak za robotę żywnością.

Trudna była sytuacja Rosjan, którzy pozostali po czerwcu 1941 r. Niemcy rozstrzeliwali podejrzanych o komunizm, część "Iwanów" (tak ich nazywano) ukryła się w gospodarstwach wiejskich najmując się za parobków. Byli i tacy, którzy poszli na współpracę z Niemcami. W Starosielcach umieszczono ich w specjalnym baraku, by przygotować do roli konfidentów wysyłanych do oddziałów partyzanckich. W jednej z rodzin ojciec uznawał się za Rosjanina, syn za Ukraińca, a drugi syn podpisał volkslistę.

Przykłady konspiracji

W siatce konspiracyjnej szczególnie miejsce zajmował pododdział Kedywu zorganizowany przez sierżanta Franciszka Pietkuna, pseudonim "Pieczęć". Specjaliści od sabotażu najczęściej wyrywali podczas postoju szczotki smarujące osie wagonów i sypali tam piasek. Taki wagon ulegał zniszczeniu na trasie, więc służby niemieckie nie mogły ustalić winnych. "Małosław" podjął pracę w spawalni.

Niemcy kazali zwozić szyny z miejsc wypadków lub bombardowań. Trzeba było wybierać proste kawałki, znosić je, usuwać odkształcone końcówki i dopiero wówczas spawać. Wymyślono inny sposób, wybierano najdłuższe szyny, najpierw cięto je na kawałki, a potem ponownie w tych samych miejscach spawano. Liczba spawów wskazywała na intensywną robotę, ale urobek finalny był mały.

Latem 1943 r. "Małosław" awansował na dyżurnego ruchu. Znał z gimnazjum język niemiecki, a nową funkcję objął z zachętą przełożonych z Armii Krajowej. Chodziło m.in. o wykolejanie parowozów i wagonów. Jeśli pociąg wprowadzał na stację mechanik niemiecki, to należało skład skierować na tor boczny i od razu dać zielone światło. Wtedy pociąg wpadał z dużą szybkością na sfatygowany tor, "nie wyrabiał się" na łuku i następował wypadek.

Wykorzystywano też ochotę podpitych Niemców do pojeżdżenia sobie parowozem. Puszczano ich na krótkie odcinki torów ze zwrotnicami, których przy dużej prędkości parowozu nie można było na czas dokładnie przestawić.

Zdarzyło się

W dzień Bożego Narodzenia 1943 r. ktoś wpuścił do linii telefonicznej najpierw dźwięki Mazurka Dąbrowskiego, a potem melodie kolęd. Program ten można było wysłuchać na wszystkich dyżurkach linii kolejowej Białystok-Grajewo. Mimo dochodzenia nie wykryto sprawcy i skończyło się na karze pieniężnej nałożonej na kolejarzy narodowości polskiej, mających dostęp do stacyjnych aparatów telefonicznych. Dyżurni ruchu pomagali rodakom prowadzącym szmugiel. W przypadku rewizji przechodzili oni na kontrolę obok okienka kasowego i mogli oddać na "przechowanie" naczynia z bimbrem lub inne towary chętnie rekwirowane przez Niemców.

Był w Starosielcach i obóz karny za przestępstwa mniejszej wagi, te baraki stały między liniami kolejowymi do Brześcia i Białegostoku. Jednym z komendantów obozu był Kandt, bił do krwi często i bez powodu. "Małosław" zapytany przez telefon podał mu godzinę odjazdu najbliższego pociągu do Białegostoku. Pociąg przybył 5 minut wcześniej, a dyżurny ruchu pozwolił mu odjechać przed czasem, widząc jak dobiega do peronu gruby (dick) Kandt. Nim ten wpadł z krzykiem na dyżurkę "Małosław" zdążył przestawić wskazówki zegarka stacyjnego. Drobna rzecz a cieszyła.

Akowcy zgodnie z założeniami, do planu "Burza" przygotowali na terenie Starosielc 3 punkty ze środkami opatrunkowymi. Nie doszło jednak do planowanej koncentracji żołnierzy AK w Turczynie za mostem brzeskim. Wojska rosyjskie zajęły wschodnią część miasta, a Niemcy jeszcze przez trzy dni utrzymywali linię kolejową odpierając natarcia piechoty przeciwnika. Były zniszczenia w zabudowie miasta, zginęło nie więcej niż 10 osób, w tym kierownik szkoły. Okupanci zdołali wcześniej ewakuować sprzęt, maszyny, co cenniejsze surowce.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny