Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Starosielce - historia sięgająca lat wojennych

Adam Czesław Dobroński [email protected]
Od lewej: 1. Badania przez ekipę ze Starosielc przyczółka mostowego na rzece Pinie. W roli nurka Michał Jankowski, 1936 rok. 2. Noszenie ziemi na krakowski kopiec Marszałka przez strażaków kolejowych.  Na zdjęciu: Józef Bernekier, Piotr Kamiński, Stanisław Kondzior. 3. Fragment zdjęcia przedstawiającego Kolejową Straż Pożarną w Starosielcach, 1924 rok.
Od lewej: 1. Badania przez ekipę ze Starosielc przyczółka mostowego na rzece Pinie. W roli nurka Michał Jankowski, 1936 rok. 2. Noszenie ziemi na krakowski kopiec Marszałka przez strażaków kolejowych. Na zdjęciu: Józef Bernekier, Piotr Kamiński, Stanisław Kondzior. 3. Fragment zdjęcia przedstawiającego Kolejową Straż Pożarną w Starosielcach, 1924 rok. Zdjęcia Krzysztofa Obłockiego
Rozmawiałem z nim w 1992 roku. Nie chciał ujawnić swego imienia i nazwiska.Mogłem się tylko domyślać, że ppłk "Małosław" był po wojnie związany z jednym z wywiadów zachodnich. Pamięć miał doskonałą. Opowiadał o Starosielcach lat wojennych.

Przed 20 laty zadebiutowałem - tu puszczam oko - jako redaktor "Wiadomości białostockich. Co słychać". Ukazał się numer w cenie ówczesnych 3 tysięcy złotych, wydany przez Spółdzielnię Pracy "Kurier Podlaski", sponsorowany przez Spółkę "Lech". Różne przyczyny sprawiły, że był to numer pierwszy i ostatni.

Dlaczego chcę powrócić do tej efemerydy białostockiej? Po pierwsze, by przypomnieć, że takowa zaistniała latem 1992 roku. Po wtóre, i to dużo ważniejsze, by wskazać na materiał, który powstawał w wyjątkowych okolicznościach. Mój rozmówca nie zgodził się na ujawnienie imienia i nazwiska, spotkaliśmy się w miejscu neutralnym, na część pytań nie otrzymałem odpowiedzi. Mogłem się tylko domyślać, że ppłk "Małosław" był po wojnie związany z jednym z wywiadów zachodnich. Pamięć miał doskonałą, mówił barwnie i miał o czym mówić. Opowiadał o Starosielcach lat wojennych. Późniejszy pułkownik pracował najpierw w spawalni, następnie został dyżurnym ruchu.

Zakłady

Łącznie w Starosielcach w okresie okupacji niemieckiej znalazło zatrudnienie na kolei, głównie w warsztatach Reichausbesserrung Werk, około dwóch tysięcy osób. Niemcy wybudowali nowe obiekty, sprowadzili nowoczesne maszyny. Zatrudnieni tu Polacy nie podlegali wywózkom na roboty do Rzeszy, mieli ponadto okazję do wynoszenia surowców i drobnych sprzętów. Szybko powstały struktury konspiracyjne, zaczęła się niebezpieczna gra, w której trzeba było wykazać się nie tylko odwagą, ale i sprytem, znajomością języka niemieckiego, dobrym rozeznaniem "nadludzi".

A wśród nich zdarzali się sceptycznie nastawienie do Hitlera, miłośnicy bimbru i słoniny, po prostu głupi. Było na przykład dwóch Kantów, jeden mały (Klein), drugi większy i gruby (dick, ten pisał się Kandt). "Ten drugi był potworem, bił do krwi, często bez powodu. Zemściłem się na nim niechcący. Zapytał mnie przez telefon, o której godzinie odchodzi najbliższy pociąg do Białegostoku. Odpowiedziałem. Pociąg przyjechał jednak pięć minut za wcześnie. Zgodnie z przepisem powinien czekać, ale tak się nie stało. Wracając z peronu do dyżurki zobaczyłem biegnącego, zasapanego Kanta. Co robić? Szybko przestawiłem wskazówki zegara stacyjnego. Drobna rzecz, a cieszyła."
Żydzi

Niemcy przywozili z getta białostockiego brygady do pracy. To ułatwiało handel, majster Neujoks wykorzystywał umiejętności Żyda zwanego "Swój krawiec". Tragedia zaczęła się, gdy ruszyły pociągi wiozące nieszczęśników do Treblinki i innych obozów koncentracyjnych. Słychać było w Starosielcach serie z karabinów maszynowych ulokowanych na dachu ostatniego wagonu, potem kierowano ku torom patrole z psami.

Danuta Bezubik z Klepacz opowiedziała osobliwy przypadek. Ta zaledwie 16-letnia robotnica spotkała Żyda, który wyskoczył z pociągu śmierci. Zapytał dziewczynę, co ma robić. Danuta poradziła, by uciekał do stogu stojącego na łące częściowo zalanej wodą, bo tam nie dojdą psy. A na drogę dała mężczyźnie kanapkę z jajkami smażonymi na boczku.

Któregoś dnia, już po wojnie, pani Bezubik stanęła w kolejce po dary unrowskie. Zaprotestowała przeciwko machlojkom milicjanta, ten mszcząc się zaprowadził ją na UB. Po wstępnych przesłuchaniach zatrzymana trafiła przed oblicze oficera, który niespodziewanie zapytał, co robiła w 1943 roku. Okazało się, że był to ów uciekinier z wagonu, wspomożony kanapką. Skończyło się jak w bajce, to milicjant trafił do celi. Żyd nazywał się Szuster, szybko awansował i być może, tylko ten jeden raz okazał serce.

Rosjanie

Ci starsi, od dawna mieszkający w Polsce, w zdecydowanej większości zachowywali się porządnie i obawiali się przyjścia bolszewików. Natomiast przybysze aktywni w czasie okupacji sowieckiej starali się zamazać swą przeszłość, bowiem Niemcy traktowali ich jako komunistów i likwidowali bez sądów.

Najbardziej złożoną grupę stanowili przywożeni do pracy, w tej liczbie i jeńcy z Armii Czerwonej. Trzymano ich w barach i rekrutowano w szeregi konfidentów, potem wysyłano do lasów dla rozpracowywania partyzantki. "Znam przypadek, że ojciec uznawał się za Rosjanina, jego syn za Ukraińca, a drugi podpisał volkslistę. Na renegata podziemie wydało wyrok śmierci, nie wykonany jednak, bo kapuś kluczył, ukrywał się, w końcu wyjechał na zachód".

A oto zdarzenie w rejonie Bojar. "Stasiek" (nie dowiedziałem się imienia i nazwiska) zauważył, że nad Narwią wylądowała grupa zwiadowców radzieckich. Kazali się zaprowadzić do najbogatszego gospodarza, zachowywali się hałaśliwie, "po prostu bezczelnie". "Stasiek" poprosił "Małosława", by ten interweniował. Na nic jednak zdały się tłumaczenia, że Niemcy się dowiedzą i spalą wieś, dowódca zwiadowców kpił z Polski i jej władz konspiracyjnych, nie chciał słyszeć o przeniesieniu się do Puszczy Knyszyńskiej. Jak było do przewidzenia, Niemcy zareagowali, otoczyli stodołę, ta spłonęła wraz ze zwiadowcami. "Oczywiście, że stało się źle, wbrew regule wspólnej walki. Prawdą jest jednak, że uratowano wieś".

Gros relacji pułkownika dotyczyło zajść na stacji Starosielce, gdzie polscy kolejarze przyczynili się do wielu zniszczeń i często ratowali rodaków od szykan niemieckich. Ich specjalnością stały się wymuszane kolizje pociągów i parowozów, zwłaszcza podczas przetoków. Oczywiście z takim zabezpieczeniem, by zachować przepisy.

Dodam jeszcze, że w omawianym numerze "Wiadomości białostockich" znalazły się i inne materiały oraz dwa fotoreportaże Zbigniewa Woźniaka. Jeden o białostockim pomniku "Dziadka", czyli Marszałka Józefa Piłsudskiego (ustawianie i odsłonięcie), a drugi o przenosinach bazaru z ulicy Bema na ulicę Kawaleryjską. Mija już 20 lat od tej zmiany i przygotowuję tekst o obu "markietach" na wolnym powietrzu. Może ktoś chce się jeszcze podzielić swymi wspomnieniami i udostępnić zdjęcia? Zapraszam. Dziś sięgnąłem po zdjęcia otrzymane przed laty od Krzysztofa Obłockiego, patrioty starosielskiego. Dziękuję i pozdrawiam.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny