Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stadion miejski w Białymstoku jak Rynek Kościuszki

Tomasz Maleta [email protected]
Stadion miejski w Białymstoku jak Rynek Kościuszki
Stadion miejski w Białymstoku jak Rynek Kościuszki archiwum
Wyrok sądu pierwszej instancji w sporze gminy z firmą Eiffage już teraz powinien być zaczynem do stadionowej zgody między większością w białostockiej radzie miasta i prezydentem.

Gdy w sierpniu 2009 roku prezydent Białegostoku otwierał przebudowany Rynek Kościuszki pewne jak w banku było to, że zbił dużej wagi kapitał społeczny. Nowa przestrzeń w centrum stała się chyba najbardziej rozpoznawalnym w kraju symbolem miasta lat 2007-2010.
Co ciekawe, zrodzonym nie w sposób naturalny, z potrzeby wymiany dóbr i usług, a decyzją administracyjną. Po części wynikającą z tęsknoty za czymś, czego w odróżnieniu od znacznie starszych miast, Białystok nigdy tak naprawdę nie miał. Ten dość sprytnie zamarkowany powrót do przeszłości miał nadać centrum żywiołowości i spontaniczności, które charakteryzują klasyczne rynki. Pośrednio zaś pozwolił amortyzować zadziwiające nieraz paradoksy: prymat betonu nad zielenią, kultura wypoczynku-miejsce pracy, wielokulturowość-jej mitologizacja i ekonomizacja.

Wartość zebranego wówczas kapitału obrazował koncert na otwarcie Rynku. Takiego poruszenia nie było ani wcześniej, ani nigdy później (przynajmniej tego świeckiego, bo religijne od czasu do czasu jest znacznie większe). Już wtedy było wiadomo, że procenty, które przyniesie, będą zależały od tego, jak tym kapitałem społecznym będzie się obracać. Nie tylko dlatego, by w kolejnych miesiącach ożywić największy plac na wschód od Wisły, ale by po latach spoglądając na pocztówkę - zaproszenie na otwarcie Rynku - jej autorom nie cisnął się na usta refren ze szlagieru gwiazdy urodzinowego wieczoru: "Żal mi tamtych nocy i dni".

Niezapomniany mecz

Podobnie jest w przypadku stadionu miejskiego. Trudno oczekiwać, by kiedykolwiek powtórzyło się poruszenie, którego doświadczyli białostoczanie 18 października 2014 podczas otwarcia obiektu przy Słonecznej. Bez kozery można powiedzieć, że prawie 22 tysiące kibiców uczestniczyło w niepowtarzalnym wydarzeniu. Nie tylko ze względu na premierę, ale grę piłkarzy Jagiellonii. Pięciobramkową wygraną nad Pogonią Szczecin zrehabilitowali się za porażkę z portowcami w sierpniu 2013 roku, gdy podczas oddania pierwszej części trybun trzy razy wyjmowali piłkę z własnej siatki. W zasadzie chyba tylko zdobycie mistrzostwa kraju lub gra w europejskich pucharach z futbolowymi potęgami może przyćmić październikową inaugurację.

Przebudowany Rynek Kościuszki stał się kardynalnym symbolem pierwszej kadencji prezydenta Tadeusza Truskolaskiego. Tym samym w przypadku drugiej kadencji byłby stadion przy Słonecznej, gdyby został oddany w pierwotnym terminie. Dwuletni poślizg to pokłosie sporu z pierwszym wykonawcą obiektu - firmą Eiffage. Jego konsekwencją było rozwiązanie umowy - z powodu gigantycznych opóźnień - z francuskim konsorcjum, rozpisanie kolejnego przetargu, w którym koszt obiektu wzrósł o ponad 120 milionów zł. I tyle miasto domagało się od pierwszego wykonawcy stadionu plus 15 mln zł kar umownych za wypowiedzenie kontraktu. Z kolei francuska firma w pozwie wzajemnym żądała od miasta 30 mln. W poniedziałek jej roszczenia sąd pierwszej instancji oddalił. Miastu przyznał 37 mln.

Z jednej strony wychodzi pyrrusowe zwycięstwo, bo gminie zasądzono o 100 milionów mniej niż się domagała. Z drugiej - lepszy rydz niż nic. Tym bardziej, że przegrane w sporze o boiska MOSP źle wróżyły w sądowej batalii z Eiffage.

Jeśli poniedziałkowe uzasadnienie spróbujemy rozłożyć na czynniki pierwsze, to sąd uznał roszczenia miasta w kontekście kar umownych (15 mln) i zwrot części zapłaty nowemu wykonawcy, które opłaciła gmina (23 mln). Natomiast oddalił tę część, w której zobowiązania pokrywała już spółka stadionowa. Z tego wynika, że gdyby gmina nadal sam regulowała zobowiązania dla nowego wykonawcy, mogłaby liczyć na zwrot całej kwoty od Eiffage. Niejako dała to do zrozumienia sędzia, która w uzasadnieniu podkreśliła, że powołanie spółki Stadion Miejski było racjonalnym posunięciem, ale niejedynym wyjściem awaryjnym.

Teoretycznie tak, w praktyce nie za bardzo. Bo nieutworzenie spółki stadionowej z zamiarem wypuszczenia obligacji na pokrycie inwestycji, oznaczałoby - przy braku tzw. środków własnych (pomysł ze sprzedażą MPEC - ujrzał światło dzienne znacznie później) - konieczność sięgnięcia po kolejne kredyty i pożyczki. To jednak nie wchodziło w grę, bo groziłoby przekroczeniem progu zadłużeniowego.

Zgoda potrzebna od zaraz

Dlatego na poniedziałkowy wyrok warto spojrzeć bez euforii. Z nadzieją, że po rozprawie apelacyjnej co najmniej utrzyma się wynik z pierwszej części sądowej batalii z francuską firmą.

Niemniej już teraz powinien on być zaczynem do stadionowej zgody między mającym większość w radzie miasta klubem PiS i prezydentem. Bo nie tylko za sprawą poślizgu na budowie, ale też listopadowego werdyktu wyborców, procenty, które przyniesie stadion przy Słonecznej, będą zależały od tego, jak tym kapitałem społecznym - zbitym niemałym kosztem - będzie obracała władza spod szyldu kohabitacji.
Stadion w żadnym przypadku nie powinien być podłożem do jakichkolwiek konfliktów między oboma ośrodkami decyzyjnymi. Nie tylko w sprawie koncertu podczas dni miasta (tak łatwo prezydent oddał sprawę walkowerem, tak łatwo radni PiS ją zdeprecjonowali), reklamowych ekranów ledowych wokół murawy, promocyjnego wsparcia dla klubu, ale przede wszystkim w rozdysponowaniu nadwyżki, która zasili miejską kasę po wygranej batalii z Eiffage. Bo bardzo łatwo można ją rozmienić na drobne.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny