Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stadion miejski: Budowa wstrzymana, brak wykonawcy

Aneta Boruch
Pod koniec maja pierwszy etap budowy białostockiego stadionu miał już być zakończony  – 11 tysięcy osób miało zasiadać podczas meczów na nowych krzesłach. Tymczasem nie widać jeszcze końca prac związanych z wylewaniem betonu.
Pod koniec maja pierwszy etap budowy białostockiego stadionu miał już być zakończony – 11 tysięcy osób miało zasiadać podczas meczów na nowych krzesłach. Tymczasem nie widać jeszcze końca prac związanych z wylewaniem betonu. Bogumiła Maleszewska
Miasto wreszcie zdecydowało się przeciąć spekulacje wokół marnych postępów prac na sztandarowej inwestycji Białegostoku. Kazało natychmiast zejść wykonawcy z placu budowy stadionu i zaczyna szukać nowego. Konsorcjum się broni i zapewne obie strony spotkają się w sądzie, bo gra idzie o duże pieniądze.

To nie klęska, sportowcy się nie poddają - kwituje zawirowania wokół budowy stadionu wiceprezydent Tadeusz Arłukowicz. - Można to nazwać tylko faulem ze strony wykonawcy.

O tym, że na tej budowie dzieje się źle, mniej lub bardziej potwierdzone pogłoski krążyły od wczesnej wiosny. Tylko, że wtedy wszystko można jeszcze było zwalić na długą i ciężką zimę. Ale stopniowo robiło się coraz cieplej, a prace przy Słonecznej wcale nie ruszały z kopyta. Niby cały czas kręcili się tu robotnicy, widać było pracujący sprzęt, ale do założonych w harmonogramie efektów było daleko. Zamiast połowy robót do tej pory zrobiono zaledwie kilkanaście procent.

Przedstawiciele wykonawcy jakby zapadli się pod ziemię. Wody w usta nabrał kierownik projektu ze strony konsorcjum Eiffage Mitex. Dział komunikacji firmy przez telefon rozmawiać nie chce, prosi tylko o maile, na które nie odpowiada. Przez tydzień firma nie była też w stanie wydać oficjalnego komunikatu po spotkaniu z miastem i projektantem.

Niepokojąca różnica cen

A początki były zupełnie inne. Umowę z konsorcjum Eiffage Mitex władze Białegostoku podpisywały w świetle jupiterów i atmosferze radosnego optymizmu. Przedstawiciele konsorcjum zapewniali, że żadnych problemów z budową nie będzie.

Jednak już wtedy pojawiały się znaki zapytania. Właściwie jeszcze na etapie składania ofert do przetargu na wykonawstwo. Sprowadzały się do jednego - do kasy. Kosztorys inwestorski opiewał na kwotę 209 milionów złotych. Miasto obawiało się, że przy tak dużej i skomplikowanej inwestycji poniżej 200 milionów zejść się nie da. A miało zarezerwowane 150 milionów.

- Kiedy otwierano pierwszą kopertę, pamiętam że była to oferta Hydrobudowy na 168 milionów - wspomina Adam Popławski, szef prowadzącego inwestycję Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji. - No i uśmiech na ustach, bo pojawiły się ceny bliżej kwoty, którą dysponowaliśmy. Wyglądało to nieźle.
Ofert było w sumie 16. W kolejnych kopertach zaczęły pojawiać się coraz niższe propozycje: 148 milionów, 142 miliony i w pewnym momencie - 127,9 miliona konsorcjum Eiffage Mitex. - Przyznam się szczerze, że taka rozpiętość cen to niekoniecznie był powód do zadowolenia, skoro wszyscy wyceniali ten sam stadion. Ta różnica niepokoiła. Oczywiście cieszyliśmy się, że w najtańszej ofercie suma jest nieduża. Ale gdzieś tam pojawiło się pytanie: czy za taką kwotę da się to zrobić.

Konsorcjum Eiffage twierdziło, że można. A miasto, jak w wielu podobnych przypadkach, nie miało wyjścia. Przepisy ustawy o zamówieniach publicznych wskazują, że przy zachowaniu wszystkich niezbędnych kryteriów, wybrać trzeba ofertę najtańszą. Porobiło jednak ekspertyzy, czy ofertę Eiffage można uznać za rażąco niską cenę, czy też nie. Urzędnicy mają w szafach opinię, z której wynika, że przy takiej różnicy cen propozycja Eiffage rażąco niska jednak nie jest.

Ale jeszcze przed rozstrzygnięciem przetargu już pojawiały się pytania, czy MOSiR widzi możliwość np. zmiany formy konstrukcji dachowej. Miasto odpowiedziało, że nie widzi takiej potrzeby. W sumie zadano ponad 950 różnych pytań.

Nasze stanowisko od początku było proste - chcemy stadion w takim standardzie, jaki został zaprojektowany - mówi Popławski.

Na początku, gdy budowa już ruszyła, nie było powodów do większego niepokoju. Problemy pojawiały się, ale wszystko było usprawiedliwione i dawało szanse na nadrobienie drobnych opóźnień.

Dryfowanie i rozwiązanie

Czerwona żarówka białostockim urzędnikom zapaliła się wraz ze schyłkiem zimy.
- Pod koniec lutego mieliśmy spotkanie z firmą i widać już było, że brak jest woli współpracy, że przestaje się szukać rozwiązań - ocenia Adam Popławski. - Potem te wszystkie rozmowy, pomimo że my staraliśmy się dyskutować merytorycznie, skupiały się na jednym. Myślę, że wykonawca koncentrował się bardziej na tym, czy uda mu się na tym kontrakcie wyciągnąć jeszcze dodatkowe pieniądze i zyskać dodatkowy czas. A ten uciekał.

Dodatkowe pieniądze to bardzo często nie żywa gotówka, którą się dostaje, tylko np. zmiany różnych elementów na tańsze, co obniża koszty. Eiffage zmienić chciał przede wszystkim konstrukcję dachu. Tu jednak o zgodę trzeba było zapytać przede wszystkim projektanta obiektu, czyli profesora Stefana Kuryłowicza. Ten postawił stanowcze weto podczas spotkania, do którego doszło w ubiegłym tygodniu.
- Dla mnie momentem, który pokazał, że jest naprawdę źle była rozmowa z Francuzami w ubiegłą środę - mówi Popławski. - Sądziłem, że w konsorcjum jest rozsądek, wola współpracy. Ale za deklaracjami słownymi nic nie poszło. A liczba osób na budowie pokazuje, że to nie jest wzięcie się do roboty, tylko takie dryfowanie przez firmę.

Podczas spotkania uzgodniono, że w ciągu kilku dni konsorcjum prześle nowy harmonogram prac, który naprawi istniejące opóźnienia. A także, że do połowy lipca zostaną wykonane prace związane z podstawą stadionu. Ale zamiast nowego terminarza prac nadeszło pismo, w którym wykonawca sam napisał, że nie widzi możliwości wykonania tego obiektu w określonym umową terminie.
To przesądziło sprawę. W środę miasto wypowiedziało umowę wykonawcy. Tego samego dnia wieczorem konsorcjum wydało oficjalne oświadczenie, w którym zawarło swoje stanowisko. Jest krańcowo różne od tego, które prezentują urzędnicy. Konsorcjum całą winę za problemy przerzuca na miasto.

Przede wszystkim uznało, że odstąpienie od umowy jest nieważne, bo brak do tego podstaw prawnych. W jego opinii rzeczywistą przyczyną opóźnień było niewłaściwe przygotowanie inwestycji, które uniemożliwiło prowadzenie zaplanowanych robót zgodnie z harmonogramem. Zdaniem wykonawcy, były też poważne błędy projektowe, a miasto nie zgadzało się na ich usunięcie. Eiffage Mitex twierdzi, że już jesienią 2010 roku do MOSiR został zgłoszony poważny problem błędów w dokumentacji wykonawczej i jej niezgodności z pozwoleniem na budowę.

- Materiały budowlane zaproponowane przez projektantów nie posiadały stosownych certyfikatów i pozwoleń - wylicza konsorcjum. - Zostało to potwierdzone przez niezależnych ekspertów Ośrodka Rzeczoznawstwa i Inżynierii Procesów Budowlanych oraz państwowego Instytutu Techniki Budowlanej.
Ponadto stwierdzono, iż konstrukcja stalowa podtrzymująca pokrycie dachu została zaprojektowana w taki sposób, że nie ma gwarancji jej stabilności.

Generalnie konsorcjum doszło do wniosku, że błędy w dokumentacji projektowej uniemożliwiają mu zrealizowanie umowy w sposób bezpieczny i zgodny z obowiązującymi przepisami. I podkreśla, że dwa razy prosiło miasto o przekazanie kompletnej dokumentacji projektowej przedsięwzięcia, a zwłaszcza projektu wykonawczego zadaszenia, ale jej nie dostało.

Zwłoka nieunikniona

Stało się to, co wisiało w powietrzu od dłuższego czasu. Marną pociechą jest że podobne kłopoty mają inni, nie tylko budujący stadiony, ale i autostrady. W dodatku na całej inwestycji cieniem położył się tragiczny poniedziałkowy wypadek lotniczy w Hiszpanii, w którym zginął profesor Stefan Kuryłowicz - projektant białostockiego obiektu.

Rozwiązanie umowy oraz konieczność ogłoszenia nowego przetargu na dokończenie budowy jest jakimś wyjściem z patowej sytuacji, która zapanowała na stadionie. Tyle tylko, że oznacza dalszą zwłokę w budowie. Oraz zapewne długi serial zmagań miasta z konsorcjum już w salach sądowych o odszkodowania.

Białostoczanom, zwłaszcza światowi sportowemu, pozostaje mieć nadzieję, że pomimo tych nieprzyjemnych zawirowań, stadion zostanie oddany do użytku w miarę szybko. Miasto zapewnia, że ma na to pieniądze. I że wyrzucone z placu budowy w Białymstoku firmy nigdy nie będą już miały do niego wstępu, nawet jeśli spróbują podejścia w drugim przetargu.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny