Ponad 3,6 tys. mieszkańców Hryniewicz i okolic podpisało się w marcu pod protestem skierowanym do marszałka województwa przeciw powiększeniu wysypiska w Hryniewiczach.
- Tu się nie da spokojnie żyć. To wysypisko zagraża naszemu życiu i zdrowiu - mówił w marcu na naszych łamach Juliusz Kołodko z Olmont.
Tak jak i inni mieszkańcy narzekał na przykre zapachy twierdzą, że jeśli śmieci będzie jeszcze więcej, problem będzie narastał. Marszałek poprosił spółkę Lech (zajmuje się białostocką gospodarką odpadami) o złożenia dodatkowych wyjaśnień. Ta jednak niespodziewanie wycofała swój wniosek.
Wpłynął za to nowy wniosek. Lech nie chce już powiększać (nie na szerokość, ale na wysokość) wielkości wysypiska z 259.557,95 m3 na 500.000 m3. Prosi jedynie o pozwolenie na składowanie na składowanie dodatkowych 77 tys. ton odpadów. Mają się one zmieścić na obecnie dopuszczanej powierzchni składowania - poprzez zagęszczenie.
Czytaj też: Wysypisko w Hryniewiczach. Mieszkańcy nie chcą, by spółka Lech powiększyła wysypisko. Bo może spalać odpady
- Obecne pozwolenie dopuszcza złożenie na polu 254 tys. ton. Takie rozwiązanie pozwoli nam zapewnić bezpieczną gospodarkę odpadami - podkreśla rzecznik Lecha Zbigniew Gołębiewski.
Dodaje, że spółka rozpoczęła również budowę instalacji odgazowania obecnie eksploatowanego pola składowego. - Co już wkrótce pozwoli zlikwidować uciążliwości z okresowo występującymi odorami ze składowiska - podkreśla rzecznik.
- Spółka Lech wnosząc nowy wniosek prosi o tzw. zmianę nieistotną. Udział społeczeństwa w postępowaniu może być więc bardziej ograniczony. Muszę jeszcze dokładnie zapoznać się z dokumentami. Będziemy zastanawiać się, czy faktycznie zmiana jest nieistotna - komentuje Juliusz Kołodko.
W maju, przed tym jak marszałek zwróciła się do Lecha o dodatkowe wyjaśniania, spółka wstrzymała przyjmowanie od podmiotów komercyjnych (również z terenu Białegostoku) odpadów budowlano-remontowych. Powodem był brak miejsca na wysypisku. Juliusz Kołodko komentował to wtedy na naszych łamach, że wstrzymanie przyjęć jest formą presji jaką Lech wywiera na marszałka.
Gdy pytamy Zbigniewa Gołębiewskiego o to, czy jeśli marszałek zgodzi się na dodatkowe 77 tys. ton śmieci na wysypisku, to czy odbiory znów ruszą mówi, że trudno powiedzieć.
Okazuje się, że spółka Lech wycofując pierwszy wniosek zrezygnowała jednocześnie z prośby o wydłużenie istnienia pola składowego. Obecne pozwolenie mówi o tym, że można tam zwozić śmieci do 2030 roku. Lech chciał wydłużyć ten okres o pięć lat. W nowym wniosku spółka już się o to nie ubiega.

Szymon Hołownia ma duże ego, większe ma tylko Lech Wałęsa
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?