Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Spółka Lech sprawdza, jak przebiega segregacja śmieci

Tomasz Mikulicz
Tomasz Mikulicz
Białystok. Segregacja odpadów pod lupą spółki Lech
Białystok. Segregacja odpadów pod lupą spółki Lech Archiwum
Spółka Lech skontrolowała spółdzielnie mieszkaniowe pod kątem segregacji śmieci. Wygląda na to, że najgorzej wypadła Rodzina Kolejowa.

Dlatego na klatkach schodowych w blokach należących do Rodziny Kolejowej zawisły ostrzeżenia, że jeśli mieszkańcy będą wrzucać wszystko do jednego worka to - w ramach odpowiedzialności zbiorowej - zapłacą wyższe stawki za śmieci.

- Liczymy, że wtedy osoby, które nie segregowały odpadów, zaczną to robić, aby móc korzystać z niższych stawek - mówi Zbigniew Gołębiewski, rzecznik spółki Lech, która zajmuje się gospodarką odpadami w Białymstoku.

Dodaje, że celem spółki nie jest karanie mieszkańców, ale budowanie świadomości, jak właściwie postępować z odpadami.

Rościsław Borowski, zastępca prezesa Rodziny Kolejowej twierdzi, że każda spółdzielnia chce w trakcie kontroli wypaść jak najlepiej, ale problem dotyczy tak naprawdę całego miasta.

- Też przecież wyrzucam śmieci i widzę, co się dzieje. Ludzie muszą się jeszcze przyzwyczaić do tego, że trzeba segregować śmieci - podkreśla.

- U nas akurat problem nie jest aż tak duży. Ostatnio mieliśmy spotkanie z przedstawicielami spółki Lech. Zwrócili uwagę, że na osiedlu Bojary są lokale usługowe, w których nie segreguje się śmieci - mówi Czesław Drozdowski, zastępca prezesa spółdzielni Zachęta.

Jak twierdzi prezes Stanisław Hołubowski, problemu z segregacją nie ma też w Białostockiej Spółdzielni Mieszkaniowej.

- Przypominamy mieszkańcom o potrzebie segregacji w wydawanym przez nas informatorze oraz w ulotkach wkładanych do skrzynek na listy - mówi.

Receptę na nauczenie mieszkańców segregacji odpadów ma Paweł Backiel, prezes Obywatelskiego Stowarzyszenia Uwłaszczeniowego.

- Moim zdaniem wprowadzanie wyższych stawek nie zda egzaminu. Trzeba inaczej zachęcać mieszkańców do segregacji - mówi. Widział kiedyś w sklepie 3-komorowe kubły na śmieci. - Spółdzielnia jako duży podmiot mogłaby podpisać korzystną umowę z firmą, która wytwarza takie pojemniki. Nie chodzi o to, by rozdawała je mieszkańcom za darmo, ale by w siedzibie spółdzielni każdy mógł sobie taki pojemnik kupić - mówi.

Rościsław Borowski twierdzi, że to niedorzeczny pomysł.

- Mamy 14 tysięcy mieszkań. Kto zagwarantuje, że mieszkańcy kupią pojemniki? Przecież ich nie zmusimy - mówi.

Odpowiada też na drugi pomysł Backiela, czyli ustne przypominanie przez pracowników spółdzielni o potrzebie segregacji podczas zbierania odczytów z wodomierzy.

- Nie zawsze w domu zastajemy dorosłego domownika. Trudno mówić np. 13-latkowi, by przekazał rodzicom, by nie wrzucali wszystkiego do jednego worka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny