Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Spalił jej się samochód. Sąsiedzi zebrali pieniądze, by mogła kupić drugi

Julita Januszkiewicz
Nie wiem jak mam dziękować ludziom, jak im się odwdzięczę- mówi Katarzyna Mankiewicz. W lutym spłonął jej samochód. Dojeżdżała nim do pracy. Dziewczyna pochodzi z biednej i wielodzietnej rodziny. Nie stać jej na kupno, nawet używanego auta. Dlatego wieś pomogła i zebrała pieniądze.
Nie wiem jak mam dziękować ludziom, jak im się odwdzięczę- mówi Katarzyna Mankiewicz. W lutym spłonął jej samochód. Dojeżdżała nim do pracy. Dziewczyna pochodzi z biednej i wielodzietnej rodziny. Nie stać jej na kupno, nawet używanego auta. Dlatego wieś pomogła i zebrała pieniądze.
Katarzyna Mankiewicz pochodzi z biednej rodziny. W lutym spalił się jej samochód. Dziewczyny nie stać nawet na zakup, nawet starego auta. Ale sąsiedzi postanowili jej pomóc. Zebrali 1890 złotych. - Każdy dał ile mógł - mówi Halina Jamiołkowska, sołtys Jamiołk Kowali (gmina Sokoły).

Nie wiem jak mam ludziom dziękować. Jak im się odwdzięczę. Nie spodziewałam się, że wieś tak sama z siebie dołoży się, bo to przecież tylko samochód... - mówi przez łzy Mankiewiczówna.

Żyją skromnie

Przy asfaltowej drodze stoi stary, drewniany domek. W środku bieda aż piszczy. W dwóch pokoikach z kuchnią, bez łazienki i toalety, musi zmieścić się dziesięć osób.
Rodzice i dzieci. Najstarsza z ośmiorga dzieci Doroty i Zenona Mankiewiczów, to Katarzyna. Ma 22 lata. Najmłodszy Kamil ma pięć lat. Pozostałe rodzeństwo uczy się w podstawówce, gimnazjum i szkole średniej. Jest jeszcze niepełnosprawny brat, ale on przebywa w ośrodku w Zaściankach. Razem z rodziną mieszka chory na raka i bezrobotny wujek, brat ojca.

Mankiewiczowie żyją bardzo skromnie, ledwo wiążąc koniec z końcem. Kilka lat temu ojciec miał poważny wypadek i teraz jest na rencie. Mankiewiczowie mają trzy krowy i kilka hektarów ziemi. Niestety, nie mają żadnych dochodów z roli.

- Spółdzielnia nie skupuje od nas mleka, bo obora nie jest przystosowana do produkcji - mówi pan Zenon. Mankiewiczów nie stać na takie luksusy. - Na jej modernizację trzeba mieć pieniądze. W kredyty nie będę wchodził - głowa rodziny bezradnie rozkłada ręce.

Rodzina utrzymuje się z zasiłków z opieki społecznej.

- Jest ciężko. Musimy jakoś sobie radzić. Dobrze, że dzieci są w szkole dożywiane - podkreśla Dorota Mankiewicz.

Matka stara się jak może, chwyta się każdej pracy. Latem z dziećmi zbiera w lesie jagody i pomaga sąsiadom w polu.

Córka poszła do pracy

Mimo biedy i ciasnoty, najstarsza córka skończyła Liceum Ogólnokształcące w Wysokiem Mazowieckiem, a potem Policealne Studium Detektywistyczne i Ochrony w Białymstoku. Osiem miesięcy temu znalazła pracę w fabryce okien w Lisowcu koło Zambrowa.

Jak mówi, jest ciężko, bo praca jest trzyzmianowa. Ale najważniejsze, że pracuje i może pomóc rodzinie. Do pracy dojeżdża zakładowym autobusem, który codziennie zabiera ludzi z Sokół.

Uzbierała na auto

Niestety, wieś w której mieszka jest oddalona od Sokół o sześć kilometrów. Dlatego, żeby zdążyć na ranną zmianę i autobus, musiała wstawać o trzeciej w nocy. Do Sokół szła przez las, albo jechała rowerem.

- Najgorzej było zimą - opowiada Katarzyna. - Zaczęłam więc odkładać ciężko zarobione pieniądze, wzięłam też pożyczkę i już na początku stycznia kupiłam taki używany samochód.

Codziennie jeździła nim do Sokół. Potem przesiadała się do pracowniczego autobusu.

- Tak było wygodnie i mogłam szybko wrócić do domu. Nie musiałam tracić czasu na dotarcie pieszo do Sokół - dodaje kobieta.

Samochód spłonął

Niestety, jej radość nie trwała długo. Był 18. lutego. Katarzyna wróciła do domu, przedtem zostawiła samochód w stodole. Pół godziny póżniej wyszła i zobaczyła, że z budynku ulatnia się dym. Samochód doszczętnie spłonął.

- Szkoda mi było tego golfa. Bardzo po nim płakałam - mówi Katarzyna Mankiewicz.
Teraz żeby zdążyć na autobus do Laskowca, znów musi wcześnie rano wstawać, bo najpierw trzeba dotrzeć pieszo do Sokół.

- Niestety, bez samochodu jest bardzo ciężko - skarży się.

Dlatego chciałaby kupić jakiś używany, by w końcu skończyły się trudy dojeżdżania. Niestety, na pomoc rodziny nie może liczyć. A na kredyt, jak na razie nie ma szans. Bo ma już jeden do spłacenia i to wraz z odsetkami.

- Do końca roku muszę go spłacić, choć samochodu już nie ma - nie kryje żalu Katarzyna.

Szans, że otrzyma odszkodowanie za spalonego golfa, też nie ma żadnych.

Wieś pomogła

Halina Jamiołkowska, sołtys wsi, a zarazem najbliższa sąsiadka Mankiewiczów, widziała pożar. Pamięta, że był wieczór. Pod dom Katarzyny zbiegła się chyba cała wieś. Sołtysowa opowiada, że palące się auto wyprowadzono ze stodoły, bo inaczej całkowicie spłonęłyby budynki.

- Samochód to bomba. Wiadomo benzyna - tłumaczy.

Pożałowała sąsiadów: - Biednemu zawsze wiatr w oczy wieje - tylko pomyślała.
Następnego dnia zdecydowała, że trzeba jakoś pomóc tej biednej dziewczynie. Porozmawiała o tym jeszcze z inną sąsiadką.

- Zgodziła się. Poinformowałyśmy ludzi, że zbieramy dla Kasi na samochód, żeby chociaż kupiła jakiś używany - opowiada.

Pani sołtys nie ukrywa, że trochę się bała reakcji wsi. - Bo przecież wiadomo, że nie spalił się cały dobytek - zaznacza.

Ale ludzie nie protestowali. Byli bardzo hojni. Okazali wiele serca, życzliwości i współczucia. Dołożyli się mieszkańcy dwóch wiosek; Jamiołki Kowale i Jamiołki Godzieby. Każdy dał, ile mógł. Jedni po 10 złotych, inni 300 złotych. Łącznie zebrano 1890 złotych: - Przekażemy Kasi pieniądze, gdy już będzie wiadomo, jakie auto sobie kupi - zapewnia pani sołtys.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny