Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

SOR Białystok. Czekali pięć godzin na izbie przyjęć

Agata Sawczenko
Żona miała wysoką gorączkę, a na SOR-ze czekaliśmy kilka godzin - mówi Tadeusz Malinowski. - Pytałem ją później, jak to wytrzymała. Odpowiedziała: musiałam.
Żona miała wysoką gorączkę, a na SOR-ze czekaliśmy kilka godzin - mówi Tadeusz Malinowski. - Pytałem ją później, jak to wytrzymała. Odpowiedziała: musiałam. Jerzy Doroszkiewicz
Nikt nie zainteresował się żoną. A ona źle się czuła - denerwuje się Tadeusz Malinowski. Lekarze byli zajęci bardziej pilnymi przypadkami. Takie są zasady - tłumaczy kierownictwo SOR-u.

To, w jaki sposób zostaliśmy potraktowani na oddziale ratunkowym Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego, woła o pomstę do nieba - mówi Tadeusz Malinowski. Żona pana Tadeusza zachorowała na anginę. - Miała gorączkę, opuchnięte gardło, dostała szczękościsku. Leki nie pomagały - opowiada pan Tadeusz. Lekarz wystawił skierowanie do szpitala. Podejrzewał, że aby usunąć ropę z migdałów, potrzebna będzie interwencja chirurgiczna.

- Na izbie przyjęć spędziliśmy ponad pięć godzin - mimo że minęło kilka dni, Tadeusz Malinowski nadal nie może opanować nerwów. Bo - według niego - przez wiele godzin żaden lekarz nie chciał się żoną zainteresować. - Najgorsze, że nikt nam nie powiedział, ile czasu mamy czekać na pomoc. Wszyscy tylko z pretensjami: proszę wyjść! Proszę czekać. Tyle tylko słyszałem.

Czytaj też:130 poparzonych dzieci trafia co roku do szpitala w Białymstoku

Lekarz przyjął panią Wiesławę około godz. 15. I wypisał skierowanie do szpitala na Żurawią. - Skończyło się tym, że pojechaliśmy do prywatnej kliniki. Dobrze, że nas na to było stać. A jeśli by nie było? - zastanawia się pan Tadeusz.

- Tego dnia zgłosiło się do nas 430 pacjentów - mówi Bogusław Poniatowski, kierownik SOR-u w USK. - Wszystkim musieliśmy zrobić badania, sprawdzić, w jakim są stanie, jakiej potrzebują pomocy. Ci, u których nie ma zagrożenia życia lub zdrowia, musieli poczekać dłużej.

USK. Ciągle włącza się alarm. Przez przypadek

Dr Poniatowski od razu porozmawiał z personelem, który pracował tego dnia, gdy na SOR trafiła pani Wiesława. Według nich pacjentka otrzymała należytą pomoc. - Laryngolog przyjmował do godz. 15-16 innych chorych, głównie ze zmianami rozpoznanymi wstępnie jako nowotworowe, które musiał oglądać pod mikroskopem.

Pani Wiesławie zrobiono punkcję. Potem, według słów kierownika, poinformowano ją, że musi czekać. - To nieprawda - denerwuje się mąż pacjentki.

- Jak zwykle w takich sytuacjach każdy ma swoje zdanie. Już uczuliłem personel, by te informację o czasie oczekiwania powtarzali co kilkadziesiąt minut - mówi Bogusław Poniatowski.

Samobójstwo w Białymstoku. Mężczyzna rzucił się z dachu szpitala Śniadeckiego w Białymstoku

Samobójstwo przed szpitalem w Białymstoku. Mężczyzna skoczył...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny