Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Soplicowo gore!

Jarosław Sołomacha [email protected] tel. 085 748 95 54
Dworek Soplicowo to jeden z największych i bardzo znanych hoteli na Podlasiu
Dworek Soplicowo to jeden z największych i bardzo znanych hoteli na Podlasiu fot.Anatol Chomicz
Miało być ekologicznie i niepalnie. Ale zaimpregnowana trzcina paliła się jak zapałki. Wczoraj spłonęła część białowieskiego Dworku Soplicowo.

[galeria_glowna]
To przecież moje - tłumaczył strażakom zszokowany właściciel kompleksu. Chciał być jak najbliżej akcji, podchodził do walczących z ogniem strażaków. Ci go odciągali. Był moment, że nawet zasłabł.

Dworek wybudował przed kilkoma laty znany białostocki biznesmen, były sponsor Jagiellonii. Teraz kompleks był w trakcie rozbudowy. Na majowy weekend miało tam przyjechać około 500 osób.

Ogień pojawił się na poddaszu budynku wczoraj, około 15. Pracownicy, którzy byli w środku, nie zdawali sobie sprawy, że dach nad nimi płonie.

- Nawet nie wiedziałem, że wybuchł pożar. Po chwili zauważyłem wlewającą się do kuchni wodę - mówił zdenerwowany Waldemar Strahl, szef kuchni w Soplicowie. - Potem koledzy opowiadali, że najpierw sami próbowali gasić, ale nie udało się.

Pożar gasili wszyscy

- Na początku był tylko dym, później płomienie - dodał Włodzimierz Dackiewicz. Jego działka sąsiaduje z Soplicowem.

Na miejsce przyjechali strażacy z Białowieży, potem z Hajnówki. W końcu posiłki dojeżdżały z coraz dalszych miejscowości. I z Białegostoku.

- Na razie staramy się, aby pożar się nie rozprzestrzenił. Nie wiemy, kiedy to opanujemy. Ogień może się rozszerzać - relacjonował na początku akcji Marcin Janowski, rzecznik podlaskich strażaków, podając usmoloną rękę.

- Tak wyglądam, bo w pierwszych chwilach gasiliśmy wszyscy - tłumaczył.

W tym czasie pracownicy hotelu wynosili na sąsiednią posesję szafki, telewizory, krzesła, pościel... Trzcina płonęła z zewnątrz oraz od środka.

- Żeby ją zgasić, trzeba najpierw zdjąć jej wierzchnią warstwę - wyjaśniał Janowski.
I lali wodę od środka, z dachu oraz z podnośnika.

- To bardzo ciężka akcja. Wszystkie pomieszczenia wewnątrz były bardzo zadymione. Bez aparatów nie dało się wytrzymać - opowiadał Krzysztof Lange, ochotnik z Kleszczel.

Strażacy musieli się zmieniać. Co chwilę na miejsce pożaru wodę dowoził kolejny wóz. Był tylko jeden hydrant, ale wody nie zabrakło.

Około 18., po trzech godzinach, udało się opanować pożar. Ale dogaszanie i jednocześnie rozbiórka spalonej części budynku trwały jeszcze kilka godzin.

Przyczyny? Za wcześnie

Na szczęście nikt poważnie nie ucierpiał. - Udzieliliśmy pomocy dwóm osobom. Jeden z pracowników mocno skaleczył rękę, a właściciel dworku zasłabł - mówił Jan Mirucki, rzecznik białostockiego pogotowia.

Jednak przed zakończeniem akcji strażacy nie chcieli się wypowiadać na temat przyczyn pożaru. - Za wcześnie, by o tym mówić. Teraz są to tylko spekulacje - twierdził Janowski.

Ale jak wytłumaczyć, że paliło się poszycie z teoretycznie niepalnej trzciny? - Zaimpregnowana jest zabezpieczona przed zaprószeniem ognia. Jeżeli już dojdzie do pożaru, to zawsze pozostanie trzciną - wyjaśniali strażacy.

Ale miejscowi wiedzieli swoje.

- Dobudowują tam drugą część. A wiadomo, jak robotnicy pracują. Może rzucił który papierosa? - zastanawiał się Włodzimierz Dackiewicz.

Pożar, jakich mało

Na miejsce przyjechały 34 samochody gaśnicze i ponad stu strażaków zawodowych oraz ochotników. Zjechali z czterech powiatów: białostockiego, bielskiego, hajnowskiego i siemiatyckiego. - To była największa akcja gaśnicza w budynku od co najmniej kilku lat - zakończył Janowski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny