Sołtys zgodził się spotkać z nami i opowiedzieć o motywach swojego działania.
Przypomnijmy, w czwartek usłyszał zarzut usiłowania zabicia psa, za co grozi mu od kary grzywny do 2 lat pozbawienia wolności. Dwukrotnie postrzeloną przez sołtysa labradorkę w niedzielę odnalazł w rowie w Suchej Koszalińskiej rowerzysta. Policjanci w środę zatrzymali mężczyznę, który po przedstawieniu mu zarzutu został zwolniony z aresztu. Dziś zapowiada, że będzie się bronił, bo sam po broń sięgnął w obronie swoich zwierząt.
Sołtys strzelający do labradorki usłyszał zarzut usiłowania zabicia psa
- W środę, po publikacji artykułu o postrzelonym psie, sam zadzwoniłem na policję informując o tym, że strzelałem do tego psa. Postawiono mi zarzuty. Przyznałem się do użycia broni, bo to prawda. Ale okoliczności mnie do tego czynu zmusiły - mówi Piotr Chojnacki, sołtys Suchej Koszalińskiej.
Od 2008 roku sołtys hoduje daniele. - Miałem w sumie 73 sztuki. Miałem, bo zagryzionych zostało 19 danieli - pokazuje na ułożone na ziemi okaleczone ciała zwierząt. Jak do tego doszło?
- To był sobotni ranek. W nocy była wichura. Wtedy nic nie słyszałem. Około godz. 7 na ogrodzonym wybiegu leżały martwe zwierzęta. Widziałem też cztery psy - dwa czarne, jednego biało-czarnego i jednego białego. Goniły moje stado. Chwyciłem za sztucer i strzeliłem raz w powietrze. To spłoszyło psy.
W sobotę około godz. 11 pan Piotr o stratach zaalarmował policję. Nieżyjące daniele - 18 sztuk - sfotografował. - Nie uznałem, że to medialna sprawa, dlatego o niej nie informowałem. Choć dziś wiem, że powinienem - przyznaje.
W niedzielę rano obudziły sołtysa jego własne psy. - Zobaczyłem, jak trzy psy zaganiają jednego daniela w róg wybiegu. Zrozpaczony tym, co było wczorajszego ranka, widząc jak biały pies trzyma za szyję daniela, strzeliłem. Myślałem, że nie trafiłem. Ponownie do niego strzeliłem. Pies uciekł - opisuje - ale było za późno - zginął kolejny mój daniel.
Na policję sołtys poszedł w poniedziałek. - Gdybym nie był myśliwym, gdybym nie miał broni, to chwyciłbym za widły, za nóż i zrobiłbym to samo. Większość tak by zrobiła. Bo pies, który poluje, to nie jest pies domowy! - zapewnia. - Psów luzem puszczać nie można. To właściciel jest za nie odpowiedzialny - mówi Piotr Chojnacki i dodaje, że jego straty finansowe są tak dotkliwe, że od właściciela psów będzie domagał się odszkodowania.
- Czekam na kontakt. Jeśli go nie będzie, wystąpię na drogę cywilną - zapowiada i dodaje: - Właściciel stadniny w pobliskim Rzepkowie mówił mi, że ostatnio zaatakowały jego źrebaka!
Straty właściciel stada wyliczył na kilkanaście tysięcy złotych. Stada nie ubezpieczył, bo jak tłumaczy, żadna ubezpieczalnia nie oferuje tego rodzaju usług. - Jeśli miałbym policzyć tylko wartość odtworzeniową to niemal 20 tys. złotych - wylicza straty.
Okoliczności tej sprawy wyjaśnia policja pod nadzorem prokuratury.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?