Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sokólski Fundusz Lokalny - kapitał to blisko 500 tys.zł

Martyna Tochwin
Fot. Archiwum
Na początku był trudny moment, żeby przełamać impas - mówi Maria Talarczyk, prezes fundacji. - Potem na temat fundacji krążyły różne opinie, czy te pieniądze są dobrze gospodarowane.

Kurier Sokólski: W tym roku Sokólski Fundusz Lokalny świętuje 10 - lecie swojego istnienia. To czas podsumowań i refleksji. O czym Pani myśli w tym szczególnym czasie?

Maria Talarczyk, prezes fundacji Sokólski Fundusz Lokalny: Pierwsza refleksja, która mi się nasuwa, jest taka, że dobrze, że w ogóle zaistnieliśmy w tym środowisku. Jesteśmy rozpoznawalni w czterech gminach i raczej dobrze kojarzeni. Nieskromnie przyznam, że dzięki nam dużo się dzieje w wielu dziedzinach: w edukacji, współpracy międzypokoleniowej, zachowaniu tradycji, ochronie przyrody. SFL kontynuuje pracę poprzednika Funduszu Pomocy Społecznej, którego podstawą była praca z rodzinami, z patologiami, upośledzeniami.

Od 2003 roku fundacja jest organizacją pożytku publicznego. Czy dużo ludzi przekazuje 1 proc. podatku na rzecz fundacji?

- Przez wszystkie lata zebraliśmy z tego tytułu około 100 tys. zł. Co ciekawe, 1 procent swojego podatku przekazują nam nie tylko nasi mieszkańcy, ale także ludzie z Warszawy czy Wrocławia. W ubiegłym roku zebraliśmy 24 tys. zł, w poprzednim 22 tys. zł. Kwota ta więc sukcesywnie rośnie. Mamy nadzieję, że w tym roku tych pieniążków będzie jeszcze więcej.

Fundacja działa między innymi dzięki wsparciu finansowemu ludzi dobrej woli. Czy sokółczanie chętnie otwierają swoje portfele, żeby podzielić się z innymi?

- Na początku był trudny moment, żeby przełamać impas. Potem na temat fundacji krążyły różne opinie, czy te pieniądze są dobrze gospodarowane. Teraz jest już inaczej. My nie mamy nic do ukrycia. Mamy sprawozdania finansowe na stronach i ludzie chyba czytają, bo wciąż przybywa tych, którzy wspierają finansowo fundację.

Ofiarodawcy to jedna sprawa, a kwestujący druga. Jest już tradycją, że wśród wolontariuszy są stypendyści SFL.

- Rzeczywiście, mamy zawsze grupę chętnych osób, które same przychodzą i dowiadują się, czy nie trzeba pomóc przy jakiejś zbiórce. Pomagają kwestować na przykład na ulicach, podczas naszych festynów czy zbiórki żywności, ale także pomagają dzieciom w świetlicach przy odrabianiu lekcji.

Jakie były początki fundacji?

- Z końcem 1998 roku zaczęliśmy organizować spotkania informacyjne i szkolenia. Gdy już było wiadomo, że fundacja może liczyć na wsparcie społeczeństwa i że jest potrzebna, zaczęliśmy zbierać pieniądze. Warunkiem, żeby powstał taki fundusz lokalny było zebranie kapitału żelaznego - 100 tys. zł. Wtedy zorganizowaliśmy pierwszy bal charytatywny. Udało nam się zebrać jedynie 45 tys. zł. Brakującą kwotę dołożył więc samorząd gminny, a zebrana kwota została podwojona przez Akademię Rozwoju Filantropii. Rada Miejska w Sokółce powołała fundację 26 listopada 1999 roku.

Czy obecnie urząd miejski finansuje fundację?

- Nie. Nasz kapitał żelazny wynosi obecnie blisko 500 tys.zł, a udział gminy stanowi dziś jedynie 10 procent. Świadczy to o naszej niezależności. Jednocześnie fundacja realizuje zadania zlecone przez Urząd Miejski. Są to na przykład takie zadania, jak choćby prowadzenie świetlic socjoterapeutycznych czy ośrodka wsparcia rodziny.

Jeśli jesteśmy już przy pieniądzach, to rozwiejmy wątpliwości, co do wysokości Pani wynagrodzenia, które pobiera Pani za pracę w SFL. Swego czasu głośno było bowiem o tym, że Pani wynagrodzenie to kilka tysięcy złotych miesięcznie.

- Za prowadzenie tych wszystkich działań ja nie dostaję nawet złotówki. Jedyne pieniądze otrzymuję przy realizacji projektu jako koordynator. I to też nie są jakieś bajońskie sumy, ale na przykład 600 zł. Pracownicy fundacji mają w ogóle najniższe wynagrodzenie w zależności od tego, czy są na etacie czy na umowie zlecenie.

Dziesięć lat to dużo, zarówno sukcesów jak i porażek. Jakie największe sukcesy osiągnęła fundacja w tym czasie?

- Myślę, że dużym osiągnięciem są obie świetlice socjoterapeutyczne. Są one zarówno dla dzieci jak i rodziców drugim domem. Na pewno sporym osiągnięciem było zawiązanie koalicji na rzecz współpracy organizacji z samorządem. Działało to naprawdę z dobrym skutkiem. Mieliśmy duży i bardzo udany projekt "Sami budujemy swoje szasne". Myślę, że dzieci dużo z niego skorzystały. Udanym projektem była też realizowana w 2002 r. koalicja na rzecz przeciwdziałania bezrobociu.

Ten rok jest jubileuszowy dla Pani także prywatnie. Za kilka dni kończy Pani 70 lat, a 20 lat działa już Pani na niwie społecznej.

- Co roku mówię, że chyba odejdę. Zawsze jak zaczynam organizować bal charytatywny tak mówię, ale już pod koniec balu, jak padają te wszystkie miłe słowa pod moim adresem, to wszystko przechodzi. I pewnie pod takim wpływem, to jeszcze długo będą się tym zajmowała. Przynajmniej dopóki starczy sił.

Życzę zatem wytrwałości i dziękuję za rozmowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny