Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Sokółka. Właścicielka psów z hodowli: w sieci zaszczuto mnie i moje dzieci

EB
Makabrycznego odkrycia dokonano w hodowli psów pod Sokółką.
Makabrycznego odkrycia dokonano w hodowli psów pod Sokółką. FB/Schronisko w Sokółce
Wieść o makabrycznym znalezisku w hodowli psów w Igryłach obiegła media. Część psów nie została odebrana właścicielom, bo weterynarz uznał, że nic im nie grozi. Inspektorki ze schroniska walczą o pozostałe psy. A ich właścicielka się tłumaczy: - W sieci jest mnóstwo nieprawdziwych informacji związanych z tym wydarzeniem, za które piętnowane są moje dzieci - mówi.

Jestem winna zaniedbaniom. Nie zaprzeczam, nie będę uchylać się od odpowiedzialności. Ale to moja wina, a nie moich dzieci, które przez ostatnie dni zostały niemal zaszczute. I to w dużej mierze przez nieprawdziwe informacje rozpowszechniane w internecie - zaczyna właścicielka hodowli psów o której od tygodnia głośno w naszym powiecie.

O tej sprawie już pisaliśmy. Kilka dni temu inspektorki z Fundacji Pomocy Zwierzętom Vita Canis dokonały odkrycia, które wstrząsnęło opinią publiczną. W hodowli pod Sokółką odkryły zaniedbane zwierzęta i dwa truchła. Sygnały do inspektorek o tym, że pod Sokółką istnieje duża, nielegalna hodowla, docierały już wcześniej. Ale długo nie udało im się ustalić, gdzie dokładnie ona się znajduje. Tymczasem ktoś z osób korzystających z ich doświadczenia w leczeniu zwierząt, przypadkiem powiedział im, że psa ma właśnie z tej poszukiwanej hodowli. W ten sposób dowiedziały się, gdzie ona jest. Chciały tylko sprawdzić czy zwierzętom nie dzieje się krzywda. Po tym, co tam zastały, do tej pory nie mogą się otrząsnąć. Po odkryciu martwych zwierząt na miejsce wezwały policję i lekarza z Powiatowego Inspektoratu Weterynarii w Sokółce.

Sokółka. Horror w nielegalnej hodowli. Makabryczne odkrycie. Znaleziono martwe zwierzęta (drastyczne zdjęcia)

Jedno z martwych zwierząt to suka, która musiała paść krótko przed ich przybyciem, bowiem jej szczenięta jeszcze próbowały ją „budzić”. Została zabrana na sekcję. W kolejnej budzie następne kolejne szczątki psa. Najpierw myślały, że to szmata. Z bliska okazało się, że to rozkładające się truchło. Zdjęcia z tej interwencji umieściły w mediach społecznościowych. W sieci w kilka chwil została rozpętana burza. Internauci nie zostawili suchejnitki na właścicielach hodowli. I to największy żal ma jedna z nich.

- Nikt nawet nie próbował z nami porozmawiać, zapytać dlaczego to wszystko się wydarzyło. Osądzono nas - mówi kobieta.

Nie zaprzeczam, że doszło w mojej hodowli do zaniedbań. To wszystko spowodowane było splotem nieszczęśliwych wydarzeń i wypadków jakie w ostatnim czasie dotknęły moją rodzinę. Ale odpowiedzialność za to ponoszę tylko ja, a nie moje dzieci. Bo one nie są niczemu winne. W sieci jest mnóstwo nieprawdziwych informacji. Również ta o tym, że moja hodowla jest nielegalna. To nieprawda. Jest zarejestrowana. Była większa, ale przez natłok obowiązków, które na mnie spadły, część psów rozdałam. Nie wiem co wykaże sekcja zwłok, ale kilka psów już wcześniej nam otruto. Jedna z suk padła kilka tygodni wcześniej, nie zdążyłam jej zutylizować. Podobnie ta ostatnia. Nie zdążyłam jej zabrać z kojca. Padła dzień przed interwencją.__

Z relacji inspektorek wynika, że ciało suki w typie wilczura rozciągnięte było na ziemi, a w tym samym kojcu przebywały dwa szczeniaki, jeden z brudną, okaleczoną łapką. Obok był kolejny zaniedbany pies w typie wilczura, 2 psy w typie maltańczyków i 1 w typie shih tzu z widocznymi zaniedbaniami. Miały skorupy z brudnej sierści, widoczne gołym okiem problemy oczu i problemy skórne.

- Kiedy wydawało się, że kolejna buda jest pusta i wystaje z niej tylko brudna szmata... okazało się, że to kolejne zwłoki psa prawdopodobnie w głębokim stadium rozkładu. W domu kolejne psy, w tym wychudzona suczka z kilkoma szczeniakami - opowiadały inspektorki.

Psy z podwórka natychmiast trafiły do schroniska. Te z domu zostały. Drugiego dnia inspektorki znów pojawiły się w hodowli psów w Igryłach po to, by odebrać właścicielom pozostałe zwierzęta. Nie doszło do tego jednak z uwagi na to, że nie wyrazili zgody obecni na miejscu funkcjonariusze policji.

- 15 oraz 16 czerwca nasi policjanci zostali zawiadomieni o możliwości znęcania się nad zwierzętami w hodowli pod Sokółką. Brali udział w zabezpieczaniu bezpiecznego przebiegu czynności wykonywanych przez pracowników schroniska. Zostało tam znalezione truchło - powiedział sierż. Kamil Kozłowski, rzecznik prasowy Komendanta Powiatowego Policji w Sokółce.

Do odbioru zwierząt nie doszło, bo jak tłumaczył rzecznik mundurowych, policja w myśl ustawy o ochronie zwierząt nie jest organem, który może odebrać zwierzęta.

- Będący na miejscu funkcjonariusze sugerowali się opinią lekarza z Powiatowego Inspektoratu Weterynarii, który dzień wcześniej uznał, że nie zagraża im niebezpieczeństwo - wyjaśnił sierż. Kozłowski.

To jednak inspektorek nie przekonało. Już złożyły w gminie stoswny wniosek o przejęcie zwierząt, bowiem takie kompetencje ma jednostka samorzadu terytorialnego. Od burmistrz Ewy Kulikowskiej dowiedzieliśmy się, że właśnie wdrażane jest postępowanie w tej sprawie.

- Przeprowadzimy postępowanie z udziałem świadków, będą oględziny i wtedy zdecydujemy co dalej ze zwierzętami. Takie są przepisy - mówi.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sokolka.naszemiasto.pl Nasze Miasto