Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Smutna ballada o Pawle, który nie zdążył być kimś. Jak zginął?

Mariusz Parkitny [email protected]
Kilka dni po znalezieniu ciała Pawła, jego mama dostała płytę CD. Rozpoznała na niej głos syna. Chłopak rapował o tym jak mu w życiu ciężko. Ale z tekstu biła też nadzieja na lepsze.

- Ciągle słucham tych jego słów. Są takie prawdziwe. Nie mogę pogodzić się z jego śmiercią. Chcę, aby została wyjaśniona. On faktycznie w pewnym momencie się pogubił. To pewnie też moja wina, ale gdy potrzebowaliśmy pomocy, nikt nam nie pomógł - żali się pani Krystyna.

Śledztwo
W miniony poniedziałek Paweł skończyłby 17 lat. W dniu urodzin na cmentarz przyszło wielu znajomych. Prokuratura bada dlaczego ciało młodego chłopaka prawie miesiąc leżało w basenie przeciwpożarowym. Zaginął dzień przed powrotem do ośrodka socjoterapii. Nie chciał tam wracać. Samobójstwo, nieszczęśliwy wypadek, a może jakaś awantura, która skończyła się tragicznie?

- Śledztwo trwa. Dla dobra postępowania nie udzielamy szczegółów - mówi prokurator Norbert Zawadzki, szef prokuratury Szczecin-Prawobrzeże.

Ciało Pawła znaleziono w drugi dzień świąt wielkanocnych. Było w takim stanie rozkładu, że matka rozpoznała syna jedynie po śladzie na nodze. - Wiem, że to mój syn - mówi kobieta.

Zanim doszło do identyfikacji minęło kilka dni. W tym czasie w mediach pojawiły się informacje, że ofiara to uciekinier z zakładu wychowawczego. Okazało się, że to nieprawda. Rok temu - na wniosek sądu - Paweł trafił do ośrodka socjoterapii w Ustce. To miejsce, gdzie trafiają młodzi ludzie, którzy trudno przechodzą okres dojrzewania. O pomoc sąd poprosiła matka chłopaka, gdy zauważyła, że oboje nie dadzą sobie rady.

- On potrzebował pomocy. Był dobrym i wrażliwym chłopcem, ale w pewnym momencie trafił na złe towarzystwo - wspomina pani Barbara.

Faktycznie, dwa razy został złapany za kradzież batoników w sklepie. Łączna wartość zabranych rzeczy - ok. 10 złotych. Sąd uznał, że ośrodek socjoterapii jest dla Pawła szansą na wyjście na prostą.

Całe życie we dwoje
Z matką Pawła spotykamy się w ich mieszkaniu w Szczecinie. Kobietę otacza sterta dokumentów i dym z odpalanych, co chwilę, papierosów.

Świadectwa syna, dyplomy, akta sprawy sądowej. Na półce stoi magnetofon z nagraniem, w którym Paweł opisuje swoje życie. Rozbita rodzina, trudne relacje z bratem. Krótkie życie Pawła, to historia młodego człowieka, który mógł osiągnąć wszystko, ale w najważniejszym momencie życia pogubił się. A może nie otrzymał pomocy we właściwym momencie?

- Całe życie wychowywałam go sama. Dawałam mu dużo swobody. Paweł był wolnym człowiekiem. Bywał uparty, lubił stawiać na swoim. Zawsze mówił to, co myślał. Nie raz przysparzało mu to kłopotów - wspomina matka.

Pokazuje świadectwa syna. Dobre i bardzo dobre oceny. Dyplomy uczestnictwa w konkursach z języka polskiego, muzyki. Grał na keybordze, śpiewał, uczył się angielskiego. Zaczytywał się w Adamie Mickiewiczu. Dlatego z matką pojechali do Wilna śladami Mickiewicza. Zwiedzili też sporą część Europy.

- Ponieważ wychowywał się bez ojca, starałam się być dla niego mamą i tatą. Fakt, że może byłam za dobra, bo on nawet śmieci nie wynosił - zastanawia się matka. W aktach sądowych można znaleźć informację, że ojciec Pawła jest wojskowym i sam mówi o sobie, że jest bezdomny.

Choroba
Źle zaczęło być cztery lata temu. Zachorowała babcia Pawła. Mieszkała kilkadziesiąt kilometrów za Szczecinem. Pani Barbara zajęła się matką. Rano wsiadała w samochód j jechała do pracy do Szczecina. W tym czasie Paweł trafił w złe towarzystwo. Widywany był podobno na melinach w centrum miasta. Rzucił taniec, harcerstwo.

Po śmierci babci rozchorowała się też pani Barbara. Przeszła kilka bardzo poważnych operacji. Doszedł spór w rodzinie o majątek po babci. To wszystko spowodowało, że sytuacja materialna matki Pawła bardzo się pogorszyła.

Sprzedali mieszkanie na Niebuszewie i przeprowadzili się do mieszkania w czteropiętrowym bloku w Podjuchach. Paweł poszedł do nowej szkoły. Zaczęły się kolejne problemy. Jakiś uczeń oskarżył go pobicie. Policja zatrzymała go za kradzież batonów.

- Pamiętam ten dzień. Przyszedł policjant i powiedział, żebym z nim pojechała, bo zatrzymali Pawła. Ja byłam bardzo chora. Powiedziałam, że nie mogę jechać. Oni wzięli go na komisariat - opowiada. Potem Paweł opowiadał, że na komisariacie go pobili i zmuszali, aby został ich informatorem. Miał donosić, kto handluje narkotykami.

- Podejrzewam, że na tym komisariacie rzeczywiście zaszło coś złego. Paweł był opryskliwy do policjantów, to prawda - mówi matka chłopaka. Gdy zauważyła, że sytuacja wymyka jej się spod kontroli poprosiła o pomoc sąd dla nieletnich. Sąd uznał, że Pawłowi potrzebny jest ośrodek socjoterapii.

Trafił tam na kilka miesięcy. W ubiegłym roku okazało się, że ciężko tam zachorował. Sąd dał mu przepustkę na leczenie. Paweł nie chciał już wracać do ośrodka. Sąd się nie zgodził. Skierował go do innego ośrodka. Paweł miał się tam stawić na początku marca.

We wrześniu ubiegłego roku miał podjąć naukę w szkole w Szczecinie, ale w placówce zdecydowano, że nie przyjmą go ze względu na złe zachowanie. Jednak lekarz, który go badał stwierdził, że chłopak może uczestniczyć w zajęciach w grupie i nie ma przeciwwskazań, aby chodził do szkoły.

Impreza
Dzień przed wyjazdem do ośrodka socjoterapii poszedł na imprezę. Był początek marca. Nie powiedział o tym mamie. Okłamali ją także znajomi Pawła. Sprawa imprezy wyszła dopiero po zaginięciu chłopaka.

Bawili się w jednym z pubów. Z dotychczasowych ustaleń wynika, że Paweł wyszedł z klubu z kolegą Oskarem i innym młodym mężczyzną. Oskar wsiadł do taksówki, a Paweł miał wrócić do domu w Podjuchach. Niedawno znajomi Pawła ustalili kim jest mężczyzna, z którym Paweł wyszedł z klubu. Ma być przesłuchany przez prokuraturę. Matka Pawła nie wierzy, że syn popełnił samobójstwo.

- Była w nim taka radość i chęć życia, że nie wierzę w samobójstwo. Za dużo w tej sprawie wątpliwości. Nie wykluczam, że mógł zostać zabity. Chcę walczyć o dobre imię syna, które było szargane pomówieniami o jakieś wyroki - mówi.

Głos z płyty
Gdy w drugi dzień świąt wielkanocnych znaleziono ciało w basenie, nie od razu ustalono tożsamość ofiary. Policjanci zapukali do mieszkania matki chłopaka.

- Nie podali dokładnego adresu. Szukaliśmy tego miejsca długo. To było straszne. Nie tak powinno się informować rodziny, których najbliżsi umarli - wspomina kobieta.

Na pogrzeb Pawła przyszły tłumy. Głównie młodzi ludzie. Płakali.

- Byłam im wdzięczna, za to, że przyszli i nie zapomnieli o Pawle - dodaje mama zmarłego.

Nie zapomnieli też o niej. Kilka dni po śmierci przynieśli jej płytę z utworami, które śpiewa jej syn. Są utrzymane w stylu rap. Gorzkie teksty o rozbitej rodzinie, ale jest i nadzieja na lepsze życie.

Ładny głos Pawła rozbrzmiewa z płyty w mieszkaniu.

- Jego koledzy prawie codziennie przychodzą do mnie i pytają, czy czegoś nie potrzebuję, czy w czymś mi pomóc - cieszy się matka chłopca.

Kilka lat temu w pociągu poznała Peję, kontrowersyjnego rapera z Poznania. Zaprosił ją na koncert. Pojechała. Pamięta, że Paweł był zdumiony, ale zarazem dumny z niej, gdy opowiedziała mu o spotkaniu z raperem.

- Syn miał wiele pasji. Mógł zajść tak daleko. Teraz zostałam sama - mówi. W ręku trzyma zdjęcie syna. Ładny chłopak o dużych, wyrazistych oczach. Kobieta twierdzi, że z tych oczu bije nadzieja i chęć życia. Niestety, jego życie już się skończyło.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński