Okoliczności śmierci wyjaśniają bielscy prokuratorzy. Sprawy mogłoby nie być, gdyby nie SMS wysłany przez Bartka na godzinę przed śmiercią.
Sprawa nie jest rozwikłana - przyznaje Krzysztof Zwoliński, Prokurator Rejonowy w Bielsku Podlaskim.
Śledczy przesłuchali w tej sprawie już kilkunastu świadków. Teraz czekają jeszcze na opinie biegłych z zakresu medycyny sądowej i kryminalistyki. Zabezpieczone są także ślady do badań DNA pobrane zarówno od osób żyjących, jak i zmarłego.
- Badamy okoliczności tej śmierci. Ale postępowanie nie toczy się w sprawie o zabójstwo. Jak na razie nie mamy na to dowodów. Także wyniki sekcji zwłok nie dają do tego podstaw - wyjaśnia Zwoliński. - Ale jedna z wersji śledztwa mówi o zabójstwie - dodaje.
Chcą mnie zabić
Bartek Woźny miał 22 lata. Od jego śmierci minął już ponad tydzień. Do tragedii doszło w nocy z piątku na sobotę. Bartek stracił życie w pobliżu wsi Świrydy pod Brańskiem. Tam jest jego rodzinny dom.
“Paweł, jestem nad stawem. Chcą mnie zabić i upozorować samobójstwo" - napisał w SMS-ie do swojego brata. Była pierwsza w nocy. Ale Paweł (mieszka w Białymstoku) odebrał SMS-a dopiero rano. Zadzwonił do brata. Był sygnał, ale nikt nie odbierał. Wtedy wykonał telefon na policję i do rodziny.
Nad staw pojechał ojciec i drugi brat, Maciek. Znaleźli Bartka powieszonego na lince holowniczej.
- Samochód Bartka stał z otwartym bagażnikiem, włączonym silnikiem i zapalonymi światłami. Oświetlały miejsce, w którym był mój brat - relacjonuje Paweł.
Jednak w samobójstwo Bartka nie wierzy jednak jego rodzina. - Ta linka nie należała do brata. Nie miał takiej w samochodzie - twierdzi Paweł.
- Na nosie miał okulary, które mu ciągle spadały, jak się nachylił - wspomina pan Walenty, ojciec Bartka.
Woźnowie twierdzą także, że Bartkowi zginęły pieniądze.
- Miał przy sobie dwa tysiące złotych i trzysta euro - wspomina Paweł.
Uważają, że został zamordowany. Ich zdaniem za śmiercią stoi skonfliktowana z nimi rodzina z sąsiedniej wsi. Ponad rok temu Bartek został przez nich pobity.
- Mówili, że jak spróbujemy założyć im sprawę, to całą rodzinę zamordują i spalą całe gospodarstwo - opowiada Paweł.
Ale sprawa w sądzie była. - Przechwalali się wtedy, że zabiją mojego brata i upozorują samobójstwo. Słyszała to nawet dziewczyna Bartka - podkreśla Paweł.
Zatrzymani, wypuszczeni
Jeszcze w sobotę wieczorem policja zatrzymała do wyjaśnienia wskazanych przez Woźnów dwóch mężczyzn. To syn i ojciec z podejrzewanej przez nich rodziny. Mundurowi przewieźli ich na przesłuchanie do Bielska Podlaskiego. Po zakończeniu czynności, w poniedziałek po południu, zostali zwolnieni do domu.
- Na tym etapie śledztwa nie potwierdziły się zarzuty rodziny zmarłego - wyjaśnia Jacek Dobrzyński, rzecznik podlaskiej policji.
- Jesteśmy Bogu ducha winni. Nie wiem dlaczego opowiadają takie rzeczy - mówi żona jednego z zatrzymanych.
Policja zatrzymała także dwóch kolegów Bartka. Mężczyźni spędzili z nim wieczór i noc. - Ich zeznania powinny dużo wnieść do sprawy. Dzięki nim odtworzymy ostatnie godziny życia zmarłego - dodaje Dobrzyński.
Jeden z przesłuchanych kolegów usłyszał już zarzut składania fałszywych zeznań. Prokuratorzy nie wiedzą, dlaczego kłamał.
- Na razie nie ma to związku ze zdarzeniem. Wątpię, czy pozwoli to rzucić jakieś światło na wszelkie niejasności - przyznaje Zwoliński.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?