Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śmierć gimnazjalisty

Alicja Zielińska
Na pogrzeb Adasia Bogusza przyjechali uczniowie i nauczyciele z jego szkoły w Wyszkach, sąsiedzi ze wsi. Koledzy z klasy szli obok trumny.
Na pogrzeb Adasia Bogusza przyjechali uczniowie i nauczyciele z jego szkoły w Wyszkach, sąsiedzi ze wsi. Koledzy z klasy szli obok trumny. Michał Kość
Adam zaczepił się o swój plecak, potknął się i uderzył głową w kant biurka. Kilka godzin później zmarł. Nieszczęśliwy wypadek, czy błąd w sztuce lekarskiej?

W czwartek, 12 lutego Adam Bogusz ze wsi Kamienny Dwór został pochowany na cmentarzu parafialnym w Topczewie. Na pogrzeb przyjechali gimnazjaliści z Wyszek, przybyli sąsiedzi ze wsi. Koledzy z klasy szli obok trumny. Mimo, że od wypadku minął tydzień, nauczyciele nie mogą otrząsnąć się z tragedii. Rodzice mają pretensje do lekarza w szpitalu w Łapach, że po wypadku nie wykonał u ich syna prześwietlenia głowy. Sprawę nagłej śmierci chłopca wyjaśnia Prokuratura Rejonowa w Białymstoku.

Z ławki do ławki

We wtorek, 10 lutego w gimnazjum w Wyszkach trzecioklasiści szykowali się do próbnego egzaminu. Miał się odbyć po raz pierwszy. W tym roku w miejscowym Zespole Szkół oddano bowiem nową salę gimnastyczną. - Chcieliśmy sprawdzić, jak będzie wyglądał egzamin, gdy w maju będą go pisać wszyscy uczniowie w jednym miejscu - opowiada dyrektor Alina Baranowska. Egzamin miał też pisać Adaś.
Nic nie zapowiadało tragedii. Stoliki były już ustawione, na pulpitach leżały karteczki z kodami uczniów. Było przed godziną czternastą. W klasie trzeciej "c" odbywała się historia. Ostatnia lekcja tego dnia. W szkolnej Izbie Pamięci Narodowej, obok szatni. Sala jest niewielka. Stoją tu dwa rzędy stolików, z boku biurko nauczyciela.
Adam siedział w pierwszej ławce, z brzegu. Świeciło słońce. Zapytał, czy może się przesiąść, bo słabo widzi, co jest napisane na tablicy. - Pozwoliłam - opowiada Agnieszka Wasilewska, która uczy historii. - Była normalna lekcja, cisza, spokój. Kiedy Adaś przechodził na miejsce, potknął się o własny plecak. Padając uderzył się głową o kant biurka.
- To była chwila. Nie zdążyłam zareagować. - Agnieszka Wasilewska nie potrafi wytłumaczyć, jak doszło do wypadku. - Upadł na moich oczach. - powtarza przybita.
Rana zaczęła mocno krwawić. Nauczycielka wyszła z chłopcem do łazienki. Pomogła mu obmyć policzek i szybko pobiegła do gabinetu dyrektorskiego. - Uznałyśmy, że trzeba zawieźć go lekarza. Nie ma co lekceważyć, przecież to głowa - mówi dyrektor Baranowska.

Od lekarza do lekarza

Woźny swoim samochodem zawiózł Adama do miejscowego ośrodka zdrowia. Lekarka opatrzyła ranę i dała skierowanie do chirurga.
- Pani doktor uspokoiła nas, że to nic poważnego, stwierdziła ranę na policzku koło ucha. Powiedziała, że chodzi o zabieg kosmetyczny, na ranę założą mu dwa szwy i po dwóch dniach pięknie się zagoi - opowiada Filomena Rabczuk, wicedyrektor Zespołu Szkół w Wyszkach. - Byłam trochę zdziwiona, że pani doktor nie dała skierowania na prześwietlenie. Widziałam, że rana jest głęboka, uczeń mocno krwawił.
Lekarz Joanna Paszko-Wojtkowska, współwłaściciel Niepublicznego ZOZ w Wyszkach zapewnia, że uczeń nie miał żadnych objawów sugerujących powikłania wewnętrzne.
Ze szkoły nauczycielki odwiozły chłopca do domu, do wsi Kamienny Dwór, osiem kilometrów od Wyszek. Nie chciały czekać na szkolny autobus, obawiały się, że może Adaś zasłabnąć. Chłopiec nie czuł się źle, w drodze odpowiadał na pytania, skarżył się tylko, że boli go głowa.
Rodzice wynajęli u sąsiadów samochód i pojechali z nim do szpitala do Łap. Było po godzinie piętnastej. Poradnia chirurgiczna była już nieczynna. Chłopiec trafił do ambulatorium na izbę przyjęć. Tu przyjął go lekarz dyżurny Sławomir Gołaszewski. Zszył ranę. Założył dwa szwy. Twierdzi, że nic nie wskazywało na to, że jest to poważny przypadek.
- Porozmawiałem z nim. Chłopak mówił, że lekko się uderzył o kant ławki. Rana była niewielka, długości półtora centymetra, płytka, na policzku w okolicach ucha - tłumaczy się chirurg.
Dlaczego nie zlecił tomografii komputerowej? - Nie wzbraniamy się przed takimi badaniami, ale muszą być jakieś objawy, typu: utrata przytomności, brak pamięci, wymioty. Coś, co sugeruje, że w głowie dzieje się coś niedobrego. Tu tego nie było. Gdyby chłopiec cokolwiek mi powiedział, poskarżył się, że źle się czuje, to na pewno bym go z izby przyjęć nie wypuścił - zapewnia chirurg.

Mój Adaś mógł żyć

Grażyna Bogusz twierdzi, że po założeniu szwów jej syn wymiotował. - Pielęgniarka podała mu miseczkę. Powiedziała, żeby trochę poleżał i żeby go obserwować w domu - opowiada matka. - Lekarz? Zszył ranę i poszedł.
W domu Adam poczuł się źle. Narzekał na silny ból głowy, zaczął mdleć. Rodzice wezwali karetkę pogotowia, a sami znowu pojechali z synem samochodem do szpitala. W miejscowości Łapy Kołpaki lekarz z karetki zaczął reanimację. Ale było już za późno. W szpitalu chłopiec zmarł. Było pięć po siódmej wieczorem.
- On mógł żyć. Zdrowy był, nigdy nie chorował. I taka śmierć! Dlaczego go wypuścili ze szpitala? Dlaczego nie przebadali? - rozpacza matka. - Najmłodszy był u nas, wyczekiwany po dwóch córkach. Grzeczny, posłuszny. Żadnego złego towarzystwa. Średnia córka nieraz mówiła, żeby szedł z nią na dyskotekę, a on nie. Co ja tam będę robił, odpowiadał. Starsza córka jest w ciąży, Adaś się cieszył, że zostanie wujkiem.

Wypadek czy błąd?

Sprawę nagłego zgonu szesnastoletniego Adama Bugusza wyjaśnia Prokuratura Rejonowa w Białymstoku. Przyczyna śmierci będzie oficjalnie znana dopiero po sporządzeniu pisemnej opinii przez lekarza - poinformowała szefowa prokuratury Dorota Dec. Nie wykluczyła, że w postępowaniu trzeba będzie zbadać, czy nie doszło do błędu w sztuce lekarskiej. Opinia biegłego ma być gotowa 20 lutego.
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że Adam miał uraz głowy z wgnieceniem czaszki i krwiak mózgu. Czy można było uniknąć śmierci?
Wymioty w przypadku uderzenia głową to sygnał, który może świadczyć o urazie - mówią lekarze. Nie powinny być zbagatelizowane. W takiej sytuacji konieczna była konsultacja z neurologiem i obserwacja chłopca w szpitalu.
Nauczyciele z Wyszek nie mogą otrząsnąć się z tragedii. - Różne są sytuacje w szkole - mówi wicedyrektor Rabczuk. Tu był tylko upadek, jedno uderzenie. I żeby w ciągu kilku godzin stracić życie! Czyja to wina? My jako szkoła zrobiliśmy wszystko, co było możliwe w takiej sytuacji. A lekarze? Nie wiem... Mnie ta rana wydała się poważna, chłopiec uderzył się głową.

OPINIA

Prof. dr hab. Zbigniew Puchalski, wojewódzki konsultant w dziedzinie chirurgii ogólnej:
- Jeżeli jest uraz głowy, trzeba być szczególnie wnikliwym w ferowaniu rozpoznania, gdy nie ma podstaw poprzedzonych badaniami. Wymioty są jednym z objawów wskazujących na wzrost ciśnienia śródczaszkowego lub innych zmian toczących się w obrębie centralnego układu nerwowego. W takim przypadku do pacjenta należy podejść z dużą ostrożnością i poddać go obserwacji w szpitalu. Pielęgniarka powinna natychmiast poinformować o tym lekarza. Nie sądzę, żeby to było zaniechanie, raczej brak wyobraźni, który zakończył się tragedią.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny