Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Slums w centrum miasta. Jak żyć z dzieckiem na dwunastu metrach?

(mb)
Ten budynek od ponad 20 lat jest do rozbiórki
Ten budynek od ponad 20 lat jest do rozbiórki
Budynek stoi wstydliwie w podwórku, więc nie widać go z ulicy Batorego, do której jest przypisany.

Do ratusza jest stąd około trzystu metrów.

- Mieszkam tu z rodziną od 1987 roku - wspomina jedna z lokatorek. - W 1990 roku powiedzieli nam w ratuszu, że budynek przeznaczony jest do rozbiórki. Cały czas czekamy na zamianę na lepsze mieszkanie.

O gorsze trudno. W drewnianym budynku nr 22 przy Batorego mieszkają z reguły ludzie niemajętni i przeważnie bezrobotni. Nie ma tu żadnych wygód, za wyjątkiem elektryczności. Wodę noszą wiadrami z pompy zainstalowanej na środku podwórka. Wychodki mają w osobnym budynku, w sumie trzy - jeden przypada na trzy mieszkania. Lokatorzy skarżą się, że rzadko są opróżniane. Jak im dali kontener na śmieci, to wybrali chyba najgorszy, jaki mieli na stanie. Opróżniają go też niezwykle rzadko, bo raz na dwa tygodnie. Szczury są więc tu codziennością.

Mimo, że warunki są prawdziwie dziewiętnastowieczne, też trzeba płacić. Za dwa pokoje z kuchnią na piętrze płacą 130 zł miesięcznie, a za 12-metrową klitkę na poddaszu - 50 zł.

- To nie jest mało, bo za wodę liczą nam tak samo, jak w blokach, a za ścieki też, choć wylewamy je do kratki ściekowej w podwórku - mówi lokator z piętra.

Budynek przy Batorego lata świetności ma już dawno za sobą. Drewniany, z popękaną elewacją, z pozarywanymi podłogami i wszechobecną wilgocią. To raczej slums niż dom mieszkalny.

Na pierwsze piętro, a potem jeszcze na poddasze powadzą strome drewniane schody.

- Już trzy razy spadłam z nich, kiedy niosłam wiadro z wodą, na szczęście to było, zanim jeszcze zaszłam w ciążę - mówi Monika Subda.

Pani Monika mieszka tu najkrócej, bo od dwóch lat (zameldowała się w tamtym roku). Wprowadziła się do Dariusza Wilczyńskiego, który rok wcześniej dostał przydział na mieszkanie na poddaszu. Wcześniej przez półtora roku był bezdomny, sypiał m. in. w samochodzie. Żyją oboje z tego, co dorywczo zarobi pan Dariusz - główny najemca lokalu.

- Człowiek, który tu mieszkał, umarł - tłumaczy. - Ja wprowadziłem się po nim.
Właściwie ten lokal nie spełnia żadnych warunków, żeby go nazwać pomieszczeniem mieszkalnym. Ma nie więcej niż dwa metry wysokości, a składa się z jednego pomieszczenia przedzielonego ścianką, za którą jest kuchnia kaflowa. W sumie dwanaście metrów kwadratowych. Stoją tu najbardziej podstawowe sprzęty: kuchnia gazowa, składana wersalka i jakieś półki. Szafa z ubraniami jest za drzwiami, na korytarzu.
Jest więc potwornie ciasno. Ponieważ dach jest pokryty blachą, zimą jest potwornie zimno, a latem gorąco jak w piekle. Gdy pada, muszą łapać wodę z przeciekającego dachu. Latem większość czasu spędzają na podwórku, bo trudno tam wytrzymać. Mimo ustawicznego przeciągu, po kilku minutach koszulka przykleja się do pleców.

Kiedy Monika Subda zaszła w ciążę, zaczęła starać się o zamianę mieszkanie. Wiosną była w ratuszu, złożyła papiery, które jednak przesłali do TBS-u. Tam mówią, że mieszkań nie ma, ale poradzili, żeby szukali na własną rękę. W TBS-ie nawet wskazali adres mężczyzny, który ma lepsze warunki, bo ma doprowadzoną wodę, ale nie płaci czynszu. Niestety, nie chciał się z nimi zamienić.

W ich domu - ruderze, piętro niżej, od dawna jest wolne pomieszczenie. Zaproponowali je Wilczyńskiemu i Monice Subdzie, ale nie zgodzili się przeprowadzić. Jest strasznie zdewastowane, a ponadto nie większe niż to, które obecnie zajmują.

- Nie wiem, co mam robić - martwi się Monika Subda. - Moja ciąża jest zagrożona, nogi mam spuchnięte, a ostatnio z powodu tych upałów straciłam w tym naszym mieszkaniu przytomność. Trzeba było wezwać pogotowie.

Kiedy była tu położna, aż głową kręciła z niedowierzaniem. Nie wyobraża sobie, że można tu wychowywać dziecko.

- Tu jest tak ciasno, że nie ma mowy o wstawieniu łóżeczka - mówi Monika Subda. - Nie mówię już o warunkach, jakie tu są. Co ja mam robić?

Spytaliśmy burmistrza miasta, czy miasto jest w stanie pomóc wszystkim młodej kobiecie w ciąży? Odpowiedział nam sekretarz miasta Tadeusz Legacki. Napisał w mailu do nas, że główny najemca mieszkania, czyli Dariusz Wilczyński, otrzymał przydział lokalu w tym samym budynku (to małe pomieszczenie piętro niżej, o którym piszemy - przyp. mb).

"Lokal ten jest zaproponowany do momentu przeprowadzki lokatorów do nowo powstających lokali w budynku socjalnym, który w najbliższym czasie wybudujemy" - napisał sekretarz Tadeusz Legacki.

Chodzi o planowany budynek socjalny przy ul. Wołodyjowskiego. Dopytaliśmy sekretarza, co to znaczy "w najbliższym czasie". Odpowiedział, że użył takiego zwrotu, bo "procedura przetargowa może się przedłużać co wynika z obowiązku respektowania ustawy o zamówieniach publicznych. I tak się stało, że pierwszy przetarg musieliśmy unieważnić (…) Podpisanie umowy z wykonawcą powinno nastąpić jeszcze w III kwartale br.".

Więcej o tym przeczytasz w najnowszym papierowym wydaniu TO.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki