Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Skyline, czyli jak zepsuć film o ciekawej tematyce

Adrian Kuźmiuk
Skyline to porażka braci Strause. Film przyciąga ładnymi efektami specjalnymi, ale odrzuca prostą fabułą i beznamiętną grą aktorów.

Ekranizacji apokaliptycznych wizji nadchodzących z kosmosu było już wiele. Skyline nie zaskoczy nas niczym nowym. Fabuła filmu jest prosta jak budowa cepa. Nad Los Angeles pojawiają się błękitne słupy światła hipnotyzujące mieszkańców. Ludzie lgną do nich niczym ćmy do ognia. Następnie są wciągani do olbrzymich statków kosmicznych.

Przed samą inwazją Jarrod (Eric Balfour) razem i Elaine (Scottie Thompson) przybywają do Los Angeles na urodziny najlepszego przyjaciela Jarroda, bogatego Terry'ego (Donald Faison), gdzie pławią się w luksusach. Sielankę przerywa informacja, że Elaine jest w ciąży z Jarrodem. Ta wiadomość paraliżuje mężczyznę, niezupełnie wie, jak powinien zareagować. Wkrótce pojawiają się obcy, którzy jeszcze bardziej komplikują sytuację.

Przestrzeń na wpółotwarta

W jednej chwili grupka przyjaciół i napotkanych mieszkańców luksusowego apartamentowca stają się więźniami we własnym domu. Miejsce akcji zostaje ograniczone do terenu budynku. Mimo że nie mogą się z niego wydostać, bacznie obserwują przez okna rozwój wydarzeń. Apokalipsa rozgrywająca się na ich oczach już wkrótce ma dotrzeć do apartamentowca.

Ograniczona przestrzeń i napięta atmosfera pobudzają w ludziach mechanizmy obronne. Jarrod instynktownie chce ratować swoją dziewczynę i dziecko, które ma mu urodzić. Ma zamiar opuścić budynek, co nie podoba się innym członkom grupy. Pomysł na przedstawienie relacji społecznych zachodzących wśród osób narażonych na duży stres był dobry, ale gra aktorów psuje wszystko. Nie wyczuwa się tu napięcia i fanatyzmu jaki towarzyszył bohaterom np. The mist, czy War of the Worlds.

Ponadto sposób zobrazowania miłości pokonującej śmierć jest żenujący. Każdy SF rządzi się własnymi prawami. Przedstawia rzeczy niewiarygodne i zaskakujące. Czasem twórcy dają się na tyle ponieść fantazji, że w końcu sami się w niej zatracają. W takich momentach powstają dzieła bzdurne. I takie jest zakończenie Skyline, choć muszę przyznać, że zaskakujące.

Obcy są źli

W filmach przedstawiających kontakt Ziemian z cywilizacjami z innego świata zazwyczaj pojawia się ten sam schemat. Obcy przybywają na Ziemię. Ludzie na początku są zaskoczeni. Reagują z ciekawością i zainteresowaniem. Wtedy kosmici przypuszczają atak na nieprzygotowanych do wojny potomków Adama i Ewy. Independence Day, Mars Attacks!, War of the Worlds, Signs i Skyline są tego najlepszym przykładem. Wyjątek mogą stanowić E.T., Close Encounters of the Third Kind czy Cocoon.

Nie zmienia to faktu, że ludzie od dawien dawna walczą z obcymi. W przypadku Skyline tej walki prawie nie ma. Bohaterowie zamknięci w budynku kryją się jedynie przed obcymi. Nie stawiają im czoła, bo są bezsilni przeciw zaawansowanej technologii. Ciekawym pomysłem scenariusza było zastosowanie prze obcych źródła światła (podobnie jak w "9"), które przyciagało zahipnotyzowanych mieszkańców Ziemi. Niestety na tym kończą się innowacje.

Skyline to film, którego trailer może przyciągać widzów do kin. Jednak bracia Strause nie wykorzystali potencjalnie atrakcyjnej tematyki apokalipsy z kosmosu. Nic dziwnego. Ich poprzedni film Aliens vs Predator - Requiem był tragiczny.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny