Poniedziałek, godzina 9, centrum miasta. Przed białostocką prokuraturę okręgową przy ulicy Kilińskiego policyjny konwój właśnie przywiózł podejrzanego z zakładu w Czerwonym Borze. Miał być przesłuchany.
Kiedy wysiadał z radiowozu uderzył głową jednego z policjantów. Mundurowy upadł, a aresztant uciekł. Drugi strażnik był tak zaskoczony, że dopiero po chwili zaczął go gonić.
- Szukamy zbiega - mówi podinsp. Andrzej Baranowski, rzecznik podlaskich policjantów. Nie ocenia kolegów. - Wyjaśniamy okoliczności zdarzenia i czy zostały złamane procedury.
Specjaliści nie mają wątpliwości, że policjanci nie dopełnili swoich obowiązków. - Gdyby nie było nieprawidłowości, to bandyta by nie uciekł - uważa Jerzy Dziewulski, były antyterrorysta, trzykrotnie odznaczony Medalem za Ofiarność i Odwagę. - Zawiodła ich rutyna. Sto razy się udało, a za sto pierwszym już nie. Jednego uderzył, drugi zgłupiał, a bandyta wykorzystał to i zwiał. Tu nawet nie ma co komentować, to jest dramat.
Uważa, że policjanci powinni zostać ukarani dyscyplinarnie.
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że 29-letni uciekinier jest podejrzany o dwa napady. W marcu i kwietniu ubiegłego roku z dwoma kolegami obrabował kantory przy ul. Sienkiewicza i Bohaterów Getta w Białymstoku. Bandyci używali gazu obezwładniającego. Wpadli w kwietniu w warszawskim hotelu, gdy przygotowywali się do ucieczki za granicę ze skradzionymi pieniędzmi.
Śledztwo w tej sprawie prowadzi białostocka prokuratura.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?