Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Skatepark przy Spodkach stał się Mekką skaterów z całej Polski (wideo, zdjęcia)

Adrian Kuźmiuk
Na nowym skateparku jeżdżą chętni nawet z Warszawy.
Na nowym skateparku jeżdżą chętni nawet z Warszawy. Fot. Wojciech Oksztol
Jeśli ktoś naprawdę lubi ten sport, to nie patrzy na kontuzje. Stara się jak najszybciej wrócić do zdrowia i stanąć na desce. Każdy wie, że póki dupy nie obije, to nie nauczy się jeździć.

[galeria_glowna]

Choć w mieście upał staje się nie do zniesienia, betonowa oaza miłośników deski zaczyna tętnić życiem już od samego rana. Zamiast wybrać się na plażę przyjeżdżają do skateparku przy ul. Bohaterów Monte Cassino. Murki, podjazdy, schody, poręcze tego do szczęścia potrzebują deskorolkarze, rowerzyści i rolkarze. Młodzież w różnym wieku spotyka się tu, aby zaprezentować przed kolegami swoje triki, poznać nowe ewolucje oraz spędzić przyjemnie czas wśród osób o podobnych zainteresowaniach.

- Robimy to przede wszystkim dla adrenaliny i własnej satysfakcji - mówi Kamil Kociszewski.

- Wolimy jeździć na rowerach, niż siedzieć w domu przed komputerem - dodaje Bartek Trocha.

- Dziewczyny czasem są zazdrosne o rowery, ale co zrobić. Taka pasja - dodaje Filip Czerucki.

W stolicy tego nie ma

Wszyscy są licealistami. Od kilku lat jeżdżą na rowerach górskich przystosowanych do ewolucji w powietrzu. Do Białegostoku przyjechali na kilka dni prosto z Warszawy. Tylko po to, aby poćwiczyć w naszym skateparku.

- U nas nie ma takich miejsc - mówi Filip. - Co prawda w Warszawie jest skatepark, ale płatny i nie tak fajny jak tutaj.

- Dobrze, że macie go w centrum, a nie na obrzeżach miasta - dodaje Kamil. - Jest tu spokojnie i bezpiecznie. Szkoda tylko, że żadna z czterech latarni, które tutaj stoją, nie pali się po zmroku.

- No i ta atmosfera - dodaje Bartek. - Tu każdy czuje się jak w domu.
Gdy ktoś wykonuje ewolucję, reszta go dopinguje. Kiedy się uda, wszyscy klaszczą i gwiżdżą. Jeśli trik nie wyjdzie, mobilizują do kolejnej próby.

Kontuzje mobilizują do dalszej pracy

Ekipa z Warszawy specjalizuje się w skokach na ziemnych hopkach. Białostocki skatepark to dla nich coś nowego. Traktują go jako urozmaicenie. Mimo że podniebne loty wiążą się z dużym ryzykiem, nie odstrasza ich to.

- Źle stanąłem i spadłem z około metra wysokości - mówi Filip. - Miałem zerwany staw skokowy, więzadło, torebkę stawową i kostkę za jednym razem - mówi Filip. - Ale to jeszcze bardziej mnie zmotywowało.

To samo przyznają skaterzy.

- Kontuzje zdarzają się cały czas - mówi Maciej Stankiewicz z Białegostoku. - Na samym początku wykręcaliśmy kostki. Ale z czasem nauczyliśmy się padać.

- Każdy upadek i kontuzja zmuszaja nas do lepszej jazdy - dodaje Tomasz Cimoch z Moniek. - Kość się złamie, trzeba ją wyleczyć. Jeśli ktoś naprawdę lubi ten sport, to nie patrzy na kontuzje. Stara się jak najszybciej wrócić do zdrowia i stanąć na desce. Każdy wie, że póki dupy nie obije, to nie nauczy się jeździć.

Jest murek, jest zabawa

Skaterzy do niedawna nie mieli własnego azylu. Przed budową parku jeździli obok galerii Białej, przy pomniku Piłsudskiego, na pawilonach przy ul. Sienkiewicza, na Kapitolu, na Wysokim Stoczku w pobliżu cmentarza.

- Widzę poręcz, kawałek murka, podchodzę i robię pięćdziesiąt pięć możliwych kombinacji - mówi Tomasz. - Gdy wszystkie już wykorzystam, idę dalej.

Ale nie każdemu podoba się sport uprawiany przez tych młodych ludzi.

Traktowani jak wandale

- Straż miejsca nieraz przeganiała nas spod Ratusza - mówi Kamil Kalinowski. - Dostawaliśmy też mandaty.

- Mówią, że niszczymy marmur - dodaje Szymon Zgliszewski. - Ale jak plastikowe i kauczukowe kółka mogą zaszkodzić marmurowym płytom. Na Rynek Kościuszki mogą wjeżdżać wozy opancerzone, ale skaterzy już nie.

- Niektórzy starsi ludzie narzekają, że głośno jeździmy - dodaje Kamil. - A inni bronią nas przed strażnikami.

Dlatego wolą jeździć w parku, gdzie nikomu nie przeszkadzają. Ale i tu zdarzają się wypadki.

- Czasem pojawiają się tu na rowerach małe dzieci - mówi Maciej Stankiewicz. - Zdarza się, że komuś deska wypadnie i uderzy takie dziecko. Wtedy rodzice mają do nas pretensje.

Dlatego w regulaminie skateparku jest zapis, że dzieci mogą przebywać tu jedynie z opiekunami. A o wypadki nietrudno.

Dobre buty i porządna deska

- Mam pecha do desek - mówi Tomasz i pokazuje wyszczerbiony blat. - Łamią się jak zapałki. W tym sezonie wymieniłem już piętnaście.

- Buty też się zużywają - dodaje Szymon Zgliszewski. - Jedne wytrzymują tydzień, inne miesiąc. Zależy od jazdy i materiału. Swoje muszę wciąż kleić.

- Ale oprócz dobrych butów i porządnej deski trzeba mieć przede wszystkim determinację i chęci do uprawiania skatebordingu - dodaje Kamil. - Bez tego nie ma sensu się za to zabierać.

- A nam chęci nie brakuje - reasumuje Tomasz. - Dlatego będziemy jeździć tak długa, jak tylko się da. Tak długo, jak zdrowie będzie na to pozwalać. W końcu mamy gdzie.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny