Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Siłą zabrana do Morawicy! Kobieta: - Potraktowali mnie jak przestępcę. Opieka społeczna: - Ta pani sama jest sobie winna

Iwona ROJEK
Po Justynę, mieszkankę Szałasu, matkę trójki dzieci policja przyjechała z samego rana, żeby zabrać ją na badanie do szpitala w Morawicy.
Po Justynę, mieszkankę Szałasu, matkę trójki dzieci policja przyjechała z samego rana, żeby zabrać ją na badanie do szpitala w Morawicy. Łukasz Zarzycki
Mieszkanka Szałasu z podkieleckiej gminie Zagnańsk rzuca gromy na pracowników ośrodka pomocy społecznej w Zagnańsku, ci uważają, że wszystko odbyło się zgodnie z procedurami.
Na co dzień kobieta opiekuje się też leżącą matką, musiała zostawić ją samą w domu, kiedy przyjechał po nią radiowóz, /tu wyjątkowo z siostrą, która
Na co dzień kobieta opiekuje się też leżącą matką, musiała zostawić ją samą w domu, kiedy przyjechał po nią radiowóz, /tu wyjątkowo z siostrą, która przyjechała z Krakowa na Wszystkich Świętych/. Łukasz Zarzycki

Na co dzień kobieta opiekuje się też leżącą matką, musiała zostawić ją samą w domu, kiedy przyjechał po nią radiowóz, /tu wyjątkowo z siostrą, która przyjechała z Krakowa na Wszystkich Świętych/.
(fot. Łukasz Zarzycki)

- Policja przyjechała po mnie z samego rana jak po przestępcę, zrobili widowisko na całą okolicę - oburza się Justyna Karkusiewicz z Szałasu. - Zabrali mnie na badania do Morawicy, nie patrzyli, że mam pod opieką dzieci i leżącą matkę.

Kobieta, która na co dzień sama wychowuje trzech synów, 4 letniego Miłosza, 11 letniego Karola i 17 letniego Konrada, a jej mąż wyprowadził się do swojej matki, do innej miejscowości jest zbulwersowana tym co jej się przydarzyło w czwartek, 25 października. - Przed godziną ósmą rano podjechała pod nasz dom policja z Zagnańska - opowiada wzburzona. - Byłam nie ubrana, przygotowywałam kaszkę dla najmłodszego syna i śniadanie dla chorej 81 letniej matki, którą się na co dzień zajmuję - opowiada. - Policjantów to nie obchodziło, powiedzieli, że mają nakaz dowiezienia mnie w tym momencie na badanie psychiatryczne do Morawicy. Moja mama płakała, była głodna, nie wiedziała po co mnie zabierają, dzieci też były wystraszone. Uprosiłam policjantów, żebyśmy mogli po drodze zawieźć młodszego synka do przedszkola i starszego do szkoły, przecież nie mogłam zostawić ich samych. Samo badanie w szpitalu też wyglądało dziwnie, kazano mi pokazać język, stanąć na jednej nodze i dotknąć przy zamkniętych oczach palcem do nosa, miało to wykazać czy jestem uzależniona. A po badaniu, mąż złośliwie zgłosił mnie na leczenie odwykowe, policjanci chcieli zostawić mnie w Morawicy. Nawet nie miałam za co dojechać do domu, do Szałasu. Po raz drugi ubłagałam ich, żeby mnie chociaż dowieźli do Kielc.

Pani Justyna mówi, że będzie pisała skargę na takie postępowanie pracowników ośrodka pomocy w Zagnańsku i policjantów.

- Kiedyś w przeszłości miałam problemy z piciem, ale to było dawno temu - wspomina. - Pracownik socjalny z zagnańskiego ośrodka pomocy społecznej, który regularnie mnie odwiedza nie stwierdził, żebym kiedykolwiek była pijana. Nie rozumiem dlaczego tak gorliwie zareagowano na skargę mojego męża, z którym jestem w konflikcie. Poza tym uważam, że jeśli ten pracownik wspiera mnie w trudnościach, to powinien mnie zapytać dlaczego nie stawiłam się na badanie na komisję przeciwalkoholową i uprzedzić, że mogę być zabrana z domu znienacka. A nic takiego nie mówił.

Elżbieta Korus, kierownik Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Zagnańsku informuje, że wszystko odbyło się zgodnie z procedurami. - Tę rodzinę mamy w swojej pieczy od dawna - mówi kierownik. - Mąż tej pani stwierdził, że żona ma problemy z piciem i złożył wniosek skierował ją na leczenie odwykowe dla dobra dzieci. My też mamy wiedzę o kłopotach tej rodziny. Niestety ta kobieta nie zgłosiła się dwa razy na wezwanie gminnej komisji rozwiązywania problemów alkoholowych w Zagnańsku. Zlekceważyła je, więc przesłaliśmy dokumenty w tej sprawie do sądu rodzinnego i na ich monity też się nie zgłosiła na dwa wyznaczone terminy. Następnym krokiem jest doprowadzenie takiej osoby przez policję na badanie, aby sprawdzić czy faktycznie jest uzależniona od alkoholu i czy lepsze będzie dla niej leczenie stacjonarne czy ambulatoryjne. Następuje to bez wcześniejszego uprzedzenia. Ta sytuacja miała miejsce w czwartek. Gdyby mieszkanka Szałasu przybyła na poprzednie wezwania, wówczas nie doszłoby do tego wszystkiego. A co do powrotu do domu, to policja ma obowiązek dowiezienia osobę na badania, a nie musi przywozić jej z powrotem.

Pokrzywdzona uważa, że ośrodek pomocy powinien ją bardziej wspierać, a nie szykanować. Często pomaga jej druga siostra, która przyjechała na Zaduszki

Pokrzywdzona uważa, że ośrodek pomocy powinien ją bardziej wspierać, a nie szykanować. Często pomaga jej druga siostra, która przyjechała na Zaduszki z Niemiec. Łukasz Zarzycki

Pokrzywdzona uważa, że ośrodek pomocy powinien ją bardziej wspierać, a nie szykanować. Często pomaga jej druga siostra, która przyjechała na Zaduszki z Niemiec.
(fot. Łukasz Zarzycki)

Marcin Chałoński, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Kielcach potwierdza, że sąd ma możliwość doprowadzenia na badanie osoby, która nie zgłasza się na wyznaczone posiedzenia przy pomocy policji, aby stwierdzić, czy kwalifikuje się na leczenie odwykowe.

Ale mieszkanka Szałasu zarzeka się, że miała tylko jedno wezwanie na komisję w Zagnańsku, a z sądu nic nie przyszło. - Wtedy akurat nie mogłam przyjść, bo mąż wyważył drzwi i nie miałam jak wyjść z domu - mówi. - Nie podaruję tego, że potraktowano mnie jak przestępcę, można to było załatwić inaczej.

- Jak kobietę zostawia mąż, nie ma ona środków do życia, sama wychowuje dzieci i ktoś nasyła na nią policję, to nie motywuje jej to do walki o rodzinę, tylko jeszcze bardziej pogrąża - uważa sąsiadka.

Mąż pani Justyny Karkusiewicz przyznał, że faktycznie w marcu zgłosił do ośrodka pomocy w Zagnańsku, że żona ma problem z piciem. - Na chwilę obecną nie wiem czy żona pije czy nie, bo z nią nie mieszkam, wyprowadziłem się do matki - mówi pan Sylwester. - Nic nie wiem o tym, że zabrano ją radiowozem na badania, ale lepiej sprawdzić czy nadal ma kłopot.

- Gdyby człowiek nie miał niczego do ukrycia i był odpowiedzialny, to reagowałby na wezwania - twierdzi kierownik Korus.

- Każdy może donieść na drugiego, że jest wariatem. Czy od razu będą go wieźć na badania - oburza się pani Justyna z Szałasu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie