Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sędzia Anna Maria Wesołowska: Trzeba rozmawiać z dziećmi

Tomasz Mikulicz
Pani sędzio, kolega mojej mamy mnie dotyka - napisała do sędzi Anny Marii Wesołowskiej kilkuletnia dziewczynka
Pani sędzio, kolega mojej mamy mnie dotyka - napisała do sędzi Anny Marii Wesołowskiej kilkuletnia dziewczynka Andrzej Zgiet
Pani sędzio, kolega mojej mamy mnie dotyka. Nie wiem co z tym zrobić - napisała kilkuletnia dziewczynka do sędzi. - Trzeba rozmawiać z dziećmi - mówi sędzia Anna Maria Wesołowska.

Sędzia Anna Maria Wesołowska była w Gimnazjum im. ks. Wacława Rabczyńskiego w Wasilkowie. Na spotkaniu z młodzieżą mówiła m.in. o przemocy wśród rówieśników. Największą uwagę uczniów wzbudził fakt, że przestępstwem jest również podrobienie podpisu rodziców, np. pod usprawiedliwieniem nieobecności.

Kurier Poranny: Oprócz prowadzenia znanego programu telewizyjnego, jeździ Pani po szkołach i rozmawia z młodzieżą o trudnych sprawach. Co Panią do tego skłoniło?

Anna Maria Wesołowska: Robię to już od 12 lat. Kiedy pracowałam w łódzkim sądzie zauważyłam, że coraz więcej przestępstw jest popełnianych przez coraz młodszych ludzi. Tylko w zeszłym roku 52 tys. polskich dzieci w wieku od 13 do 17 lat popełniło 120 tys. czynów karalnych. Pomimo tak zatrważających statystyk ministerstwo edukacji nie wprowadziło dotąd edukacji prawnej do szkół. A jest ona potrzebna.

Przed laty miałam sprawę - jak dziś ją nazywam - chłopca z różą. Działo się to w Dzień Kobiet. Idący do szkoły licealista przypomniał sobie, że musi kupić różę swojej dziewczynie. W kieszeni miał tylko 3 zł, podczas gdy kwiat kosztował 5 zł więcej.

Zdenerwowany nastolatek spostrzegł innego, młodszego od niego ucznia. Wepchnął go do bramy i zaczął krzyczeć: Ty mały, dawaj 5 zł. A trzeba wiedzieć, że napastnik był wzorowym uczniem. Należał nawet do harcerstwa. Ten fakt okazał się ważny w dalszym przebiegu zajścia. Otóż kiedy "mały“ nie chciał dać mu tych pięciu złotych, licealista rzucił w jego kierunku harcerskim nożem, czyli finką. Zabrał pieniądze i poszedł do kwiaciarni.
Na szczęście zaatakowany chłopak nie odniósł obrażeń. Pomógł mu przechodzący obok strażnik miejski. Kiedy napastnik stanął przed obliczem sądu nie rozumiał dlaczego trafił do aresztu na 8 miesięcy. Tłumaczył, że nie jest przestępcą, że młodzież tak postępuje, jemu też coś kiedyś ukradziono. Kiedy opowiadam tę historię dzieciom w szkołach i pytam, czy napastnik był przestępcą wielu jest zdania, że nie, bo nie wiedział, że to rozbój zagrożony karą do 15 lat pozbawienia wolności. Dzisiaj takie zachowania są normalne. To pokazuje skalę problemu, z którym się mierzymy.

Żyjemy w czasach, w których granice między dobrem, a złem coraz bardziej się zacierają.

- To prawda. Nie tak dawno temu miałam sprawę tzw. domówki. Chłopcy zabawiali się z dziewczynką, która - jak określali - "chętnie daje“. Sprawcy byli pod wpływem alkoholu i narkotyków. Mówili, że ich zachowanie było "normalne“, a całe zajście to tylko zabawa. Wszystko zostało jednak nagrane aparatem komórkowym. Okazało się, że doszło do gwałtu. A jest to przestępstwo zagrożone karą od 5 do 15 lat pozbawienia wolności. Za gwałt zbiorowy młody człowiek odpowiada przed sądem karnym od 15 roku życia.

W większości przypadków, młodzi sprawcy nie mają pewnie nawet świadomości, że robią źle.

- Nie w większości, ale prawie we wszystkich przypadkach. Młodzi ludzie właściwie do końca rozprawy tak naprawdę nie rozumieją tego co zrobili. Przed wieloma laty miałam sprawę podobną do historii Madzi z Sosnowca. W tym przypadku 18-letnia matka zabiła 6-tygodniowe dziecko. Zrobiła to na złość ojcu. Morderczyni nie zdawała sobie sprawy z tego, że odpowiada przed sądem. Kiedy spytałam ją o co prosi wymiar sprawiedliwości, powiedziała, że o nic. Dostała 8 lat więzienia. Po dwóch tygodniach pobytu w areszcie dopiero coś do niej dotarło. Zaczęła słać rozpaczliwe listy typu: "Pani sędzio, błagam. Nie wiedziałam, nie sądziłam“.

Dlatego zawsze na spotkaniach z młodzieżą uczę ich pewnej starej zasady, która przydaje się w życiu. Zanim zrobisz coś, czego możesz żałować, policz po cichu do dziesięciu. Przez ten czas emocje opadną, a osąd sytuacji będzie mógł być bardziej wyważony. Takie liczenie, ale również wiedza, jak bezpiecznie korzystać z internetu z pewnością przydałoby się 9-latce, która wstawiła na portal społecznościowy swoje zdjęcie z rowerem, który dostała na komunię. Podała przy tej okazji adres, pod którym mieszka. Jakiś czas później napisała, że z całą rodziną wyjeżdża na Majorkę na wakacje. Złodziej miał wszystko - adres domu i wiedzę, że nikogo w nim nie ma.
Wielu specjalistów twierdzi, że problem rodzi się już na gruncie rodzinnym. Rodzice nie rozmawiają ze swoimi dziećmi. A jeśli już, to pytają co najwyżej o stopnie w szkole.

- Dorośli unikają rozmów nawet z kilkuletnimi dziećmi. Później jest coraz trudniej. Dziecko raz odepchnięte zamyka się w świecie internetu. A w ostatnich latach jest coraz więcej przestępstw określanych jako grooming. To zdobywanie zaufania dziecka do 15 roku życia przez komunikowanie się z nim za pomocą np. czatu, po to by je później wykorzystać seksualnie. Miałam przypadek 13-letniej dziewczynki, której rodzice właśnie się rozwodzili. Żadne z nich nie interesowało się, co dziecko robi całymi godzinami przed komputerem.

Dopiero po fakcie okazało się, że przez osiem miesięcy dziewczynka rozmawiała na czacie z obcym mężczyzna. Ten "interesował się“ jej problemami, starał się doradzić, itd. Kiedy zaproponował spotkanie "w realu“, dziewczynka odmówiła. Zrobiła to z ciężkim sercem, bo internetowy "znajomy“ stał się jej prawdziwym przyjacielem. Zgodziła się spotkać dopiero, gdy mężczyzna zagroził, że o ich znajomości powiadomi jej rodziców. Była przez niego wykorzystywana. Prawda wyszła na jaw przypadkiem. Dziewczynka do końca bała się pójść z tym do rodziców.

Co zrobić, by dzieci przełamywały strach?

- Przede wszystkim z nimi rozmawiać. Na spotkaniach w szkołach proponuję robienie tzw. skrzynek korczakowskich. Każdy uczeń może tam wrzucać anonimowe karteczki z opisem problemów do omówienia. Może w ten sposób uda się przełamać strach, zmowę milczenia. Jestem ambasadorką wprowadzania edukacji prawnej w ramach uniwersytetów dziecięcych dla dzieci od piątego roku życia. Pewnego razu dostałam liścik od kilkuletniej dziewczynki o treści: "Pani sędzio, kolega mojej mamy mnie dotyka. Nie wiem co z tym zrobić. Jest mi źle, ale proszę o tym nikomu nie mówić - ani pani pedagog, ani pani dyrektor“. Zastanawiam się, ile to dziecko musiało wycierpieć i jak bardzo czuć się samotne, że przygotowało taki liścik.

Podczas takich spotkań dzieci potrafią się otworzyć?

- Zdarza się to bardzo często. Niedawno byłam na spotkaniu z młodzieżą w szkole, która ponoć nie ma żadnych problemów. Tak przynajmniej mówiła mi pani dyrektor. Zapewniała, że zaprosiła mnie tylko dlatego, że chciały tego dzieci i rodzice. Podczas rozmowy z młodzieżą o przemocy rówieśniczej zerwała się z płaczem dziewczynka i zaczęła krzyczeć do całej klasy: "Jest mi z wami źle. Nie wytrzymuje waszego odrzucenia. To, że moi rodzice więcej zarabiają nie znaczy, że jestem gorsza“. Zaraz wstała druga dziewczynka i powiedziała: "A moi rodzice mają mniej i też się czuję z tego powodu odrzucona. Ja też nie jestem gorsza“. Przedtem nikt nie zauważył problemów tych dzieci.

Na innym spotkaniu w ramach uniwersytetów dziecięcych wstała 6-latka i mówi, że boli ją brzuch i nie będzie chodzić do przedszkola. Kiedy spytałam o prawdziwy powód, powiedziała, że dziewczyny na nią plotkują i nie chcą się z nią bawić. Poradziłam, by poszła z tym do mamy. Odpowiedziała, że już była. Mama poradziła jej, by nie bawić się z tymi dziewczynami. A ja przecież nie mam w przedszkolu innych koleżanek - odparła 6-latka. Ten przykład pokazuje, że nie potrafimy pomóc dzieciom w rozwiązywaniu ich problemów. Nikt nas tego nie uczy. Na obsługę koparki trzeba mieć uprawnienia, na wychowanie dzieci - nie. Zresztą nie ma czegoś takiego jak modelowa rodzina.

Tam gdzie jest dużo pieniędzy, tam nie ma czasu na zajęcie się pociechami. Tam gdzie tych pieniędzy jest mało - rodzą się depresje, zaczyna alkoholizm, itd. A rolą rodziców jest przecież przekazanie dzieciom pewnych wartości. Szkoła tego za nich nie zrobi. Placówki zobowiązane są do realizacje podstawy programowej. Na wychowanie brakuje czasu.

Wiadomo, że szkoła nie zastąpi rodziców, ale w wychowaniu młodzieży może pomóc Pani program telewizyjny. Płynie z niego przesłanie, że za każde przestępstwo trzeba ponieść karę. Tymczasem nowych odcinków wciąż nie ma.

- To efekt podejścia telewizji do tematu. Chcę robić program o charakterze chociaż trochę edukacyjnym. Ludzie pragną sprawiedliwości i Sądu do którego będą mieć zaufanie. Nasze społeczeństwo nie chce show sądowego. Mimo, że oglądalność była i jest bardzo dobra program został wyparty przez kolejne telenowele. Szkoda.

Czytaj e-wydanie »

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny