Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sąsiedzi: "Może i krzyczały, ale nikt nie słyszał. Zmyśliły?" Gwałciciel z Witosa nadal jest wśród nas

Fot. sxc.hu
Policja nie chce podawać szczegółów. Nieoficjalnie wiemy jednak, że dziewczyny przeszły badania i wszystko wskazuje, że do gwałtu doszło.
Policja nie chce podawać szczegółów. Nieoficjalnie wiemy jednak, że dziewczyny przeszły badania i wszystko wskazuje, że do gwałtu doszło. Fot. sxc.hu
Musimy go znaleźć. To priorytetowa sprawa - mówią białostoccy policjanci. I szukają mężczyzny w wieku 25 lat, wzrostu około 180 cm, krępego. Kiedy gwałcił, był ubrany na czarno, ale miał jasne, sportowe buty, był w rękawiczkach i kominiarce.

Gwałciciele z zasady nie przyznają się do winy. Przed sądem bronią się, mówiąc, że ona sama chciała. Pozwoliła, a teraz wymyśla. Niektórzy idą w zaparte: Stosunku nie było!

Ale taryfy ulgowej nie ma. W białostockim sądzie częściej w sprawach o gwałt zapada wyrok skazujący. I zwykle jest to kara bezwzględnego więzienia. Niewinny! To słowo usłyszało niewielu.

Może i krzyczały, ale nikt nie słyszał

Ale żeby sądzić i ukarać gwałciciela, trzeba go najpierw złapać. Ten z Witosa, który zgwałcił w niedzielę dwie młode dziewczyny, w wieku 15 i 16 lat, uciekł. Ciągle szuka go policja, a historia o gwałcie w klatce schodowej wywołała na Słonecznym Stoku szok, niedowierzanie, oburzenie.

Pisaliśmy w "Porannym", że w niedzielę wieczorem zamaskowany mężczyzna napadł dwie nastolatki. Dziewczyny wracały do domu z miejskiego koncertu. A bandzior czekał na ofiary już w klatce. Wyciągnął nóż i tak zastraszył, że jak gwałcił jedną, druga nie krzyczała. I odwrotnie. Ale sąsiedzi nic nie słyszeli, niczego nie zauważyli.

Już rano, czyli w poniedziałek, rodzice sprawę zgłosili na policji. Potem wiadomość rozeszła się lotem błyskawicy po osiedlu.

- To wina rodziców. Nie dopilnowali córek - rozkrzyczeli się jedni.

Ale były też inne głosy: Jak to możliwe, że nikt nic nie słyszał? Może żadnego gwałtu nie było? Może wszystko zmyśliły?

Pytań i wątpliwości jest więcej. Czekał na nie w klatce? Kto go wpuścił? Może przyszedł z dziewczynami?

Policja nie chce podawać szczegółów. Nieoficjalnie wiemy jednak, że dziewczyny przeszły badania i wszystko wskazuje, że do gwałtu doszło.

A tego typu sprawy są inne niż wszystkie.

- Trzeba pamiętać, że "nie" mamy prawo powiedzieć w każdej chwili. Nawet jeśli dziewczyna siedzi ze sprawcą na ławce. Nawet jeśli pójdzie do niego do domu. I tak można mówić o gwałcie, jeśli stosunek odbył się pod groźbą, przy użyciu siły lub podstępu - podkreśla sędzia Janusz Sulima z III Wydziału Karnego Sądu Okręgowego w Białymstoku.

Piekarz gwałcił dziewięć lat

Niektórzy pewnie pamiętają słynną sprawę "Piekarza". Ten przez 9 lat gwałcił kobiety. Odpowiadał na ogłoszenia w sprawie pracy, które zamieszczały w białostockich gazetach kobiety. Podawał się za właściciela piekarni i umawiał się na przystanku. Razem jechali na końcowy, zwykle na Pietraszach. Ciągnął ofiarę do lasu. Tam kazał jej się rozbierać i zmuszał do seksu oralnego. Wpadł w 2002 roku dzięki zeznaniom jednej z kobiet. Prokurator zażądał 12 lat więzienia.

Jak się dowiedzieliśmy w białostockim sądzie, spraw o gwałt wpływa do sądu niewiele. Kilka w roku gwałtów ze szczególnym okrucieństwem lub gwałtów zbiorowych.

Kobieta musi, ale...

Gwałty nie są ścigane z urzędu. Kobieta musi sama zgłosić popełnienie przestępstwa. I okazuje się, że często tego nie robi. Zbyt trudno jej opowiadać o tym obcym albo stanąć w sądzie twarzą w twarz z gwałcicielem. Dlatego wiele spraw nigdy nie ujrzy światła dziennego, pozostaje tylko dramatem jednej osoby.

- Gwałt trzeba zgłaszać. Warto iść z tym do sądu. Jeśli nie będziemy o tym zawiadamiać, sprawcy poczują się bezkarni. Należy to zrobić, choćby w interesie innych kobiet - mówi sędzia Sulima.

Także dlatego, że ofiarami gwałtów są dzieci. Wtedy oburzenie na ten bandytyzm seksualny jest jeszcze większe. Takie było, kiedy wiosną 2008 roku w naszym mieście nieletnią zgwałcił sąsiad. Piętnastolatka zaszła do sąsiada, bo poprosił ją o przypilnowanie dzieci. Gdy weszła, pijany mężczyzna wyciągnął nóż i zmusił ją do założenia bielizny swojej żony. Potem zgwałcił. Cały czas robił jej zdjęcia. Gdy skończył, zagroził jej, że jeśli piśnie komuś słówko, zrobi krzywdę jej matce.
Bo gwałciciel i ofiara często się znają. To koledzy albo znajomi z widzenia, a bywa, że rodzina.

- W naszym społeczeństwie ciągle pokutuje przekonanie, że mąż nie może zgwałcić żony. Może. Zdarzają się takie sprawy - przyznaje sędzia Sulima.

I zdradza szczegóły z rozpraw, które toczą się zawsze za zamkniętymi drzwiami. Po pierwsze, do skazania gwałciciela mogą wystarczyć tylko zeznania kobiety. I nawet jeśli nie pamięta ona samej chwili zdarzenia, bo podano jej na przykład pigułkę gwałtu. Bywa, że kobieta szybko po wszystkim się umyła i nie ma biologicznych śladów. To też nie przesądza, że brakuje dowodów. Bo to sąd ocenia, jaka jest wartość i wiarygodność dowodów i czy zeznania są spójne i logiczne.

- Często mamy tylko zeznania, a mimo to sąd daje wiarę pokrzywdzonej i zapada wyrok skazujący - twierdzi sędzia Sulima.

To facet jest zły!

Dobrze, że nastolatki z Witosa żądają ukarania gwałciciela. Zgłosiły się na policję. Jednak czeka je ciężka próba. Nie mogą zostać same.

- Bardzo ważne jest zdjęcie poczucia winy z ofiary. Trzeba im jasno powiedzieć, że tak naprawdę nie one są odpowiedzialne za to, co je spotkało, tylko sprawca. I to on ponosi pełną odpowiedzialność za ich krzywdę. To jest właśnie rola najbliższego otoczenia - mówi Anna Toszyńska, pedagog terapeuta, która na co dzień pracuje z ofiarami przemocy seksualnej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny