Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sarakina: Etniczna bomba z Białegostoku

Jerzy Doroszkiewicz
Jerzy Doroszkiewicz
Jacek Grekow, założyciel zespołu Sarakina
Jacek Grekow, założyciel zespołu Sarakina Anatol Chomicz
Sarakina to białostocki zespół znany fanom dobrej muzyki folkowej w całej Polsce. W „pełnoletniość” wchodzą z właśnie wydaną płytą „Balkantron”. Krążek wręcz eksploduje ogromną bałkańską energią.

Pomyślałem, że warto byłoby przypomnieć białostoczanom, ileż muzycznych odkryć mają na wyciągnięcie ręki.

Sięgając do modnej ostatnio polityki historycznej można wysnuć lekko naciągany wniosek, że do powstania zespołu przyczyniła się... wojna domowa. Bez obaw, chodzi o walki pomiędzy komunistami i prawicą w słonecznej Grecji, które wybuchły po zakończeniu II wojny światowej. Wielu Greków wybrało emigrację i tak w Białymstoku znalazł się ojciec Jacka Grekowa - założyciela Sarakiny.

- Mój ojciec urodził się w północnej Grecji - opowiada muzyk. - On sam mówił, że jest Macedończykiem, a ja się śmiałem, że jest Bułgarem.

W pewnym momencie ten bułgarski trop miał okazać się piętnem, które naznaczy Jacka muzycznie, ale... nie uprzedzajmy faktów.

Zanim wybuchła moda na techno, większość chłopaków widziała siebie z gitarą w ręku i to najlepiej elektryczną. Podobne marzenie miał i młody Grekow. Podobno panie podczas spotkania w szkole muzycznej ze smutkiem poinformowały młodzieńca, że przy Podleśnej może się nauczyć grać tylko na gitarze akustycznej. - Później przegapiłem egzaminy i w końcu poszliśmy z rodzicami do ogniska muzycznego, gdzie można było nauczyć się grać na akordeonie. Niedoszły rockman zgodził się i nigdy nie żałował swojej decyzji. Zwłaszcza, że w domu rozbrzmiewała muzyka, którą lubił ojciec. - Przywoził płyty z muzyką etniczną z Jugosławii - wspomina Grekow. - Na Bałkanach ona wciąż żyje, pełni też rolę użyteczną.

Młody człowiek nasiąkał tą muzyką tak skutecznie, że zdecydował się podjąć studia w Bułgarii. I wcale ni e muzyczne, tylko... informatyczne. I zakochał się bez reszty w tamtym klimacie, energii, jaka jest obecna w tej części Europy.

- Jadąc na studia do Sofii obudziłem chyba w sobie jakieś inne geny - stwierdza z przekonaniem Jacek Grekow.

Przede wszystkim podziałała na niego niesamowita, w porównaniu d Białegostoku, liczba słonecznych dni. - Człowiek patrzy i widzi - jak tu jest fajnie - wspomina i dziś z entuzjazmem studenckie czasy. Mrugając okiem poleca każdemu młodemu człowiekowi wyjazd na studia do innego miejsca. Można mu zaufać, bo jest przecież adiunktem w Katedrze Systemów Informacyjnych i Sieci Komputerowych Politechniki Białostockiej. Studiując informatykę w Bułgarii zaczął w wolnych chwilach grywać muzykę bałkańską. - Wydaje mi się, że każde miejsce, każda szerokość geograficzna mają swoje dźwięki - mówi Grekow. - Tu gra się muzykę odpowiadającą bardziej folklorowi polskiemu, czy ukraińskiemu, to wisi w powietrzu, a w Sofii wisi coś zupełnie innego. Chodzi tylko o to, żeby to coś wyłapać.

Dla przeciętnego Polaka, bez podstaw muzycznego kształcenia, złapanie bałkańskiej rytmiki wcale nie jest łatwą sprawą. Tymczasem Jacek Grekow na tyle wciągnął się w muzykowanie na akordeonie, że po skończeniu informatyki dostał się do wiedeńskiego konserwatorium. Właśnie na akordeon. Studiując mógł sobie dorobić na miejscu jako informatyk. I tak jest do dziś. Tyle że teraz starannie oddziela muzyczne hobby od pracy zawodowej. - Na politechnice jestem tylko inżynierem, kiedy gramy - jestem po prostu muzykiem - uśmiecha się skromnie.

Z bagażem umiejętności i olbrzymią dawką słońca postanowił podzielić się swoją pasją z białostoczanami. Nawiązał współpracę z braćmi Mlejnek - Bartosz grał na kontrabasie, a Jan na klarnecie. Kontrabasista dziś gra w Berlinie, Jan Mlejnek brał udział w nagraniu wszystkich płyt zespołu. Nagranie debiutanckiego albumu, od razu w znakomitym studiu, z mistrzem konsolety Tadeuszem Mieczkowskim było po części dziełem szczęśliwego trafu.

Sarakina zgłosiła się do organizowanego przez Program Drugi Polskiego Radia konkursu Nowa Tradycja i zajęła jedno z czołowych miejsc. Zachwyceni profesjonalizmem muzyków jurorzy zaproponowali zespołowi wejście do studia i tak zaczęła się przygoda Sarakiny z fonografią. Dla Jacka Grekowa to nie był symboliczny pierwszy raz. Jeszcze na studiach w wiedeńskim konserwatorium miał okazję poznać kulisy pracy w studiu nagrań. - Przekonałem się, że płyty są bardzo potrzebne- mówi Grekow. - Tworzy się muzykę, gra koncerty, płyty docierają do słuchaczy i cała ta twórczość nabiera sensu.

Sarakina dba o słuchaczy i średnio co trzy lata pojawia się nowy krążek. Już przy drugim albumie - „Junctions” zmienił się kontrabasista, a gościnnie wystąpił dziś święcący triumfy na deskach naszej opery Maciej Nerkowski. - Mógłbym grać sam, ale po co, kiedy jest tylu wspaniałych muzyków, z którymi można stworzyć coś lepszego - mówi Grekow. - Nie każdy może zainwestować swój czas w jeden gatunek muzyki, ludzie przychodzą i odchodzą, tworzą własne zespoły.

Dla mnie przełomem w nagraniach Sarakiny był krążek „Fryderykata”. Na płycie znalazło się siedem przeróbek kompozycji Fryderyka Chopina, dwa własne utwory i jeden tradycyjny. Płyta do dziś poraża wyobraźnią i wielką biegłością instrumentalistów.

- To była bardzo twórcza płyta, bo z jego preludiów czy mazurków zrobiliśmy wersje bałkańskie - tłumaczy Grekow. - Do tej pory, nawet na Bałkanach nie słyszałem żadnego zespołu czy jakichś ludzi, którzy zrobiliby podobny eksperyment z Chopinem.

Jako akordeonista po konserwatorium, przygotowując nowe utwory Sarakiny Jacek Grekow najczęściej sięga po ten instrument. Ale zauważył, że ludowe flety mają wręcz zapisane informacje skłaniające do grania niektórych rodzajów muzyki. - Układy zapisane w konstrukcji instrumentu czasem są lepsze niż wydumana harmonia - przyznaje Grekow.

- Kiedy próbowałem grać na flecie mazurka Chopina, tak mi leżał w dziurkach fletu, że widać było, że sam Chopin podczas komponowania musiał korzystać z muzyki ludowej granej na skrzypcach czy właśnie fletach.

Sarakina sięga na płytach po utwory tradycyjne, ale większość kompozycji stanowią autorskie pomysły Jacka Grekowa. - Można byłoby grać autentyczne utwory, odtwarzać je „jeden do jednego”, ale to jest mało twórcze - mówi muzyk. Dzięki takiemu podejściu, każda nowa płyta jest jeszcze ciekawsza, jeszcze więcej na niej niezwykłych nut. Na najnowszym krążku - „Balkantron” na gadułce, takich folkowych skrzypcach, gra bułgarski wirtuoz Peyo Peev.

- Nagraliśmy empetrójki bez niego i wysłaliśmy nagrania wraz z zarysami nutowymi utworów i sobie z tym poradził - zdradza Grekow. - Przyjechał do studia w Polsce i dograł swoje partie. Płyta już jest - zdecydowanie najlepsza w dyskografii Sarakiny. Polecam.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny