Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Samobójstwo w celi nr 30. Strażnik odpowiada za śmierć świadka koronnego.

Magdalena Kuźmiuk
Oczekuję uczciwego procesu i sprawiedliwego wyroku – powiedział Dariusz B. przed wejściem na salę rozpraw
Oczekuję uczciwego procesu i sprawiedliwego wyroku – powiedział Dariusz B. przed wejściem na salę rozpraw Fot. Anatol Chomicz
Według prokuratury, Dariusz B. nie dopilnował ważnego świadka. Mężczyzna powiesił się. Wczoraj strażnik stanął przed sądem.- Wykonywałem swoje obowiązki zgodnie z przepisami - podkreśla. Tego samego zdania są jego przełożeni.

Jestem kozłem ofiarnym - denerwuje się Dariusz B., strażnik więzienny z jedenastoletnim stażem. - Prokurator oskarża mnie, by zatuszować winę innych osób. Jestem niewinny. Wykonywałem swoje obowiązki zgodnie z przepisami.

Prokuratura jest innego zdania. Zarzuca strażnikowi m.in. nieumyślne spowodowanie śmierci Andrzeja Ł., ps. Gruby. Prawie dwa lata temu złodziej luksusowych aut, a jednocześnie świadek koronny, powiesił się w celi białostockiego aresztu śledczego. Prokuratury nie przekonuje też fakt, że wewnętrzne postępowanie wyjaśniające tę sprawę wykazało, że Dariusz B. nie popełnił podczas służby żadnego błędu.

Andrzej Ł. do aresztu śledczego przy ul. Kopernika trafił 2 marca ubiegłego roku. Zgodnie z wytycznymi, musiał być odizolowany od pozostałych osadzonych.

- Nic więcej o nim nie wiedzieliśmy. Nie dostaliśmy żadnej informacji, że to świadek koronny - podkreślał wczoraj przed sądem Ryszard Jasieńczuk, ówczesny dyrektor aresztu śledczego.

Gangstera umieszczono więc w celi numer 30 w pawilonie D, który jest przeznaczony dla wyjątkowo niebezpiecznych przestępców. Chociaż Gruby nie zaliczał się do tej grupy, dyrekcja aresztu uznała, że to będzie najlepsze miejsce, by skutecznie go odizolować.

W nocy z 20 na 21 kwietnia Andrzej Ł. podjął decyzję o samobójstwie. Napisał dwa listy pożegnalne. W kąciku sanitarnym, gdzie nie sięgało oko kamery, powiesił się na pasku od torby. Jego ciało strażnicy odnaleźli dopiero rano.

Śledczy uznali, że to Dariusz B., który tej nocy był na służbie, nie dopełnił obowiązków. Według prokuratury, powinien regularnie, przez wizjer, kontrolować celę Grubego.

- Podstawą kontroli jest monitoring. Jeśli strażnik zauważy coś niepokojącego, wtedy zagląda przez wizjer. Potem wzywa dowódcę, który ma klucze do celi. Tak jest w przepisach - ripostował oskarżony. Podkreślał, że na monitoringu i przez wizjer widać tylko część celi numer 30. Strażnik nie widzi, czy osadzony leży na łóżku. Nie widać też, co dzieje się w kąciku sanitarnym.

- Nie mamy prawa zakłócać osadzonemu snu. W czasie ciszy nocnej nie możemy zapalać światła ani stukać do drzwi celi bez uzasadnionego powodu - tłumaczył Ryszard Jasieńczuk.

Po śmierci Andrzeja Ł. w jego celi odnaleziono ponad 40 tabletek. Były ukryte w herbacie. Wyszło też na jaw, że już wcześniej mężczyzna miewał myśli samobójcze. Pisał o tym w listach do najbliższych, które cenzurowała prokuratura.

Dariusz B. zarzuca śledczym, że nie poinformowali o tym władz aresztu.

- On sam zdecydował o swoim życiu. W jaki sposób ja mogłem nieumyślnie spowodować jego śmierć przez zamknięte drzwi do celi? - pyta dziś rozgoryczony strażnik.

Grozi mu do pięciu lat więzienia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny