Wyjaśnienia, jakie złożył oskarżony przed prokuratorem podczas śledztwa, dotyczyły przede wszystkim pożaru z 30 czerwca 2008 roku. Paliła się wtedy posesja sąsiadująca z gospodarstwem, w którym mieszka Piotr S., oskarżony o serię podpaleń. Ogień strawił stodołę, budynki gospodarcze, maszyny rolnicze i płody rolne. Straty szacowano w setkach tysięcy złotych. Liczyli je również matka i ojczym oskarżonego, bowiem na ich posesji też spłonęło kilka budynków.
- Jak podpalałem stodołę u sąsiada, to było po południu - wcześniejsze zeznania oskarżonego odczytała Joanna Panasiuk, przewodnicząca składu sędziowskiego. - Zapałkę wrzuciłem przez otwór od strony podwórka. W tym momencie nie było nikogo ani na naszym, ani na podwórku sąsiada.
Sam podpalał, potem gasił
Sąsiad oskarżonego przyznał, że tak mogło się stać. Jego stodoła stoi tuż przy siedlisku, w którym mieszka Piotr S. z rodzicami. W ścianie znajdują się szpary, a od strony zabudowań oskarżonego było składowane siano.
W prokuraturze oskarżony przyznał również, że nie planował podpalenia stodoły sąsiada, ale chęć zemsty pojawiła się nagle i przypadkowo. Kolejne zeznania dotyczyły pożarów na własnej posesji.
- Latem podpaliłem stodołę na siedlisku, na którym mieszkałem - zeznawał dalej Piotr S. - Stodołę podpaliłem także w siedlisku, które kupiliśmy. Nasze stodoły podpalałem nie wchodząc do środka. Zapaloną zapałkę wrzucałem przez otwory w ścianach. Raz było tak, że zaraz po podpaleniu do stodoły weszła moja siostra i ona podniosła alarm. Ale mnie wtedy nie widziała.
Z wyjaśnień oskarżonego wynika, że oglądał te pożary, a nawet pomagał ludziom je gasić.
- Nie wiem, co myślałem i co mną wówczas kierowało, kiedy wracałem do gaszenia pożarów - dodawał Piotr S. - To było spontaniczne. Nie chciałem w ten sposób wykazać się odwagą czy odwrócić od siebie ewentualne podejrzenia.
Tak po prostu się stało
Ostatni z pożarów, o które jest oskarżony Piotr S., wybuchł we wrześniu 2008 roku. Spłonęły wtedy zabudowania gospodarcze, które również stały na posesji jego rodziców.
- Mogłem wówczas podpalić stodołę, ale podpaliłem budynek gospodarczy. Przez przypadek. Tak po prostu się stało - przyznał Piotr S. - Zapałkę do budynku wrzuciłem przez okno od strony podwórka, bo wiedziałem, że w tamtej części znajduje się słoma.
Jednak podczas procesu Piotr S. stwierdził, że wyjaśnienia te złożył pod przymusem i nie przyznał się do winy. O uniewinnienie prosiła też jego obrona twierdząc, że nie ma dowodów, które jednoznacznie wskazywałyby na to, że podpaleń dokonał Piotr S. Adwokat dodał, że również materiał operacyjny nie wskazywał na winę oskarżonego.
Innego zdania jest prokurator. Twierdzi, że oskarżony trzykrotnie przyznał się do winy. Potwierdzają ją badania Piotra S. na wykrywaczu kłamstw. Prokurator uważa, że oskarżony powinien odpowiadać za podpalenia, a nie za zniszczenie mienia. Dla Piotra S. domaga się czterech lat więzienia i naprawienia szkód.
Wyrok ma zapaść we wtorek, 15 czerwca, o godz. 14.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?