Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rzeszów: Ratownik medyczny zamordował żonę. Wstrzyknął jej śmiertelną dawkę leku

Małgorzata Froń [email protected]
zamordował żonę
zamordował żonę nowiny24.pl
Rzeszowski sąd nie miał wątpliwości. To 38-letni Jacek Ch., były ratownik medyczny zabił żonę, wstrzykując jej śmiertelną dawkę leku. Wyrok brzmi: dożywocie.

Jacek Ch. nie był obecny podczas ogłoszenia wyroku, pewnie nie miał odwagi spojrzeć w oczy rodzinie swojej zamordowanej żony Elżbiety. Byli za to jej rodzice, rodzeństwo. Rodzice Edward i Zofia Tańculowie brali udział w procesie jako oskarżyciele posiłkowi. Proces został utajniony ze względu na dobro małoletnich dzieci Elżbiety i Jacka.
Kochała go ponad wszystko. I wierzyła.

Małżeństwem byli ponad 10 lat. Znajomi mówią, że to była wielka miłość, wyglądali na szalenie zakochanych. - Z dzióbków sobie jedli - ocenia koleżanka Eli.

Jacek pracował jako ratownik medyczny. Miał opinię bardzo dobrego ratownika. Elżbieta też pracowała, ale kiedy przyszły na świat dzieci, zajęła się ich wychowaniem.

- Na początku byli prawie idealnym małżeństwem - wspomina Magdalena, siostra Elżbiety. - Tata mówił, że Ela dobrze trafiła, bo Jacek zawsze jej pomoże. Ale potem to się zmieniło. Dochodziły do nas plotki, że spotyka się z innymi kobietami, często wyjeżdżał, znikał. Mówiliśmy Eli, że Jacek nie jest w stosunku do niej w porządku, ale ona wierzyła mu bezgranicznie.

- To niemożliwe, to nie mój Jacek - powtarzała. Była w nim strasznie zakochana. Mówiła, że nigdy w życiu nie zgodziłaby się na rozwód.

Była młoda, zdrowa

Jest poranek, 18 grudnia 2008 roku. Jacek Ch., ratownik pracujący w Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Rzeszowie, wzywa pogotowie do żony. Lekarka stwierdza zgon. Jacek Ch. nalega, żeby nie robić sekcji. Lekarka odjeżdża, ale ma wątpliwości, wzywa prokuratora. Jacek Ch. przekonuje go, że sekcja nie jest potrzebna. Szybko dzwoni do firmy pogrzebowej, firma zabiera ciało Elżbiety. Dopiero wtedy, po południu, Jacek Ch. zawiadamia rodzinę żony, że Ela nie żyje.

- Ja go pytam: Jacek, czemu ty jej nie ratowałeś, a on na to, że spał - łzy nie pozwalają ojcu Elżbiety mówić dalej.

Rodzice Elżbiety nie wierzą w naturalny zgon młodej, zdrowej kobiety. Wszczynają alarm, zawiadamiają prokuraturę o swoich wątpliwościach.

- Dzień przed śmiercią z nią rozmawiałam - wspomina łamiącym się głosem matka Elżbiety. - Była radosna, miała plany, miałyśmy iść na przedświąteczne zakupy, ubrać choinkę. - Od stycznia, po wielu latach opieki nad dziećmi, miała pójść do pracy, zrobiła wszystkie badania, była zdrowa. Jacek nie mógł się z tym pogodzić, że zacznie pracować. Było mu to bardzo nie na rękę. Z nami jej też ograniczał kontakty, nie był zadowolony, że odwiedza babcię czy mnie.

- On ją izolował od ludzi, nie chciał dopuścić, żeby pracowała, bo wtedy mogłoby wyjść na jaw, że te jego zagraniczne wyjazdy służbowe, to w rzeczywistości schadzki z kobietami - dodaje szwagier zamordowanej.

Prokuratura wszczyna śledztwo, w kręgu podejrzanych znajduje się mąż kobiety. W styczniu 2011 roku zostaje zatrzymany przez policję, kiedy akurat wychodzi z pracy.
- Zachowywał się normalnie, żadnych emocji - wspomina kolega. - Miałem z nim wtedy zmianę, spokojnie wsiadł do radiowozu. Dla mnie był to szok. Mówiło się w pracy, że Jacek od kobiet nie stroni, ale żeby to był powód zamordowania żony? W głowie się nie mieści.

Umierała obok męża

A jednak to Jacek Ch. zabił żonę. Badania wykazały, że wstrzyknął jej wieczorem17 grudnia 2008 roku śmiertelną dawkę substancji, która zawierała ketaminę, lek do znieczulania przedoperacyjnego. Dawka była potężna, ok. 1000 mg, czyli czterokrotnie więcej, niż wynosi maksymalna dopuszczalna dawka leku dla osoby w jej wieku i z jej wagą. Spowodowała ona niewydolność krążeniowo-oddechową i w konsekwencji śmierć. Elżbieta zmarła, leżąc u boku męża.

Jacek Ch. ketaminę ukradł, albo dostał od kogoś z oddziału ratunkowego Szpitala Wojewódzkiego nr 2 w Rzeszowie. Mówił kolegom z oddziału, że chce uśpić psa. W tej sprawie trwa oddzielne śledztwo.
Elżbieta osierociła dwoje dzieci: 13-letnią dzisiaj dziewczynkę i 10-letniego chłopca. Wychowuje je siostrzenica Jacka Ch. Rodzina Elżbiety Ch. nie widziała dzieci od ponad roku.

- Mamy nadzieje, że po wyroku uda nam się z tamtą rodziną zbliżyć, w końcu dla nich to też tragedia - wzdycha Edward Tańcula. - Te dzieci to nasze wnuki, chcemy być obecni w ich życiu. Tylko one nam po Eli zostały - starszy pan ociera łzy.

Winowajca musi ponieść karę

Wyrok nie jest jeszcze prawomocny. Prokurator Bogusław Olewiński mówi, że apelacji ze strony prokuratury nie będzie. - Wnioskowaliśmy o dożywocie i taki wyrok zapadł. Uważamy go za słuszny.

Apelację zapowiada za to obrońca Jacka Ch., Marek Książkiewicz. - Proces był utajniony, nie mogę więc zdradzać szczegółów, powiem tylko, że mój klient przyznał, że miał kochanki, i to nie jedną, a wiele, ale każdej z nich mówił, że żony nie zostawi. Resztę sobie państwo dopowiedzcie.

Mogłoby to znaczyć, że powodem zbrodni było podwójne życie, jakie prowadził przez ostatnie lata Jacek Ch., który zdawał sobie sprawę z tego, że żona nie da mu rozwodu. Być może to spowodowało, że zdecydował się ostatecznie rozwiązać problem i zabić żonę.

Rodzice zamordowanej kobiety nie kryją, że na taki wyrok liczyli. - Życia naszej córce to nie zwróci, ale winowajca musi ponieść karę - mówią. - Nasza córka miała tylko 34 lata, całe życie przed sobą. W końcu dowiedzieliśmy się, jak było, mamy pewność, że to on ją zabił.
Dodatkowo okazało się, że Jacek Ch. wziął kredyt pod hipotekę domu. Duży kredyt. Ktoś musi go teraz spłacić.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny