Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rzeczy zmarłych mogły zostać zamienione. 13 osób nie żyje, a policjant i prokurator nie pamiętają żadnych szczegółów.

(mak)
W wypadku pod Jeżewem zginęło 13 osób.
W wypadku pod Jeżewem zginęło 13 osób. Fot. Archiwum
Na świadków wezwano ówczesnego komendanta policji z Wysokiego Mazowieckiego, Jarosława S. i prokuratora Jana K., który na początku prowadził śledztwo. - Nie pamiętam żadnych szczegółów - odpowiadali.

Po raz drugi przeżyłam szok i traumę, kiedy dowiedziałam się, że przez cztery miesiące nikt nie tknął spraw, które znane były już drugi dzień po wypadku. Dlaczego nikt nam nie mówił, że od razu było wiadomo, że kierowca był chory? Nie zasłużyliśmy sobie na to - pytała prokuratora, który był świadkiem w sprawie, Krystyna Biegańska, matka jednej z licealistek.

W 2005 roku autokar, którym maturzyści jechali do Częstochowy niedaleko Jeżewa zderzył się czołowo z lawetą. Autobus stanął w płomieniach. Na miejscu zginęło dwanaście osób, kolejna po kilku dniach zmarła w szpitalu.

W zeszłym roku na ławie oskarżonych zasiedli właściciele firmy, która wiozła licealistów na pielgrzymkę. Śledczy postawili Janinie i Romualdowi Z. kilkadziesiąt zarzutów. Między innymi, że nieumyślnie przyczynili się do wypadku, bo pozwolili pracować ciężko chorym kierowcom.

W czwartek na świadków wezwano ówczesnego komendanta policji z Wysokiego Mazowieckiego, Jarosława S. i prokuratora Jana K., który na początku prowadził śledztwo. Rodzice, którzy są oskarżycielami posiłkowymi starali się ustalić kto oddał rodzinie kierowcy leki, które miał podczas wypadku i dlaczego tak późno dowiedzieli się, że jeden z prowadzących autobus chorował na padaczkę.

- Byłem wtedy na zwolnieniu. Nic o tym nie wiem - odpowiadał Jarosław S., były komendant.

- Nie pamiętam żadnych szczegółów. To było lata temu, a ja przez ten czas miałem tysiące innych spraw - tłumaczył się prokurator. Mówił, że na początku znał sprawę na wylot. Wczoraj nie był sobie w stanie niczego przypomnieć. - To śledztwo zupełnie nas nie zadowala - mówiła pani Krystyna. - Czy pan wie, że przez pana nie wiem, czy mam w grobie swoją córkę? Przecież rzeczy dzieci zostały zamienione.

- Wszystko zostało zbadane i nie stwierdzono nieprawidłowości - dowodził Jan K.

Kolejna rozprawa w lutym.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny