Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ryzyko inwestowania w Rosji jest zbyt wysokie. To niestabilny rynek

Maryla Pawlak-Żalikowska [email protected]
Witold Karczewski jest przedsiębiorcą od lat  handlującym ze Wschodem zarówno maszynami rolniczymi, jak i produktami rolno-spożywczymi. Jest też prezesem Izby Przemysłowo-Handlowej w Białymstoku i wiceprezesem Krajowej Izby Gospodarczej.
Witold Karczewski jest przedsiębiorcą od lat handlującym ze Wschodem zarówno maszynami rolniczymi, jak i produktami rolno-spożywczymi. Jest też prezesem Izby Przemysłowo-Handlowej w Białymstoku i wiceprezesem Krajowej Izby Gospodarczej. Jarosław Wrażeń, Admis
W obronie Ukrainy nie powinniśmy być na pierwszej linii, tylko w środku peletonu - ocenia Witold Karczewski, przedsiębiorca, prezes Izby Przemysłowo-Handlowej w Białymstoku i wiceprezes Krajowej Izby Gospodarczej.

Strach czy złość, która z emocji jest teraz silniejsza, gdy myśli pan o polsko-rosyjskich kontaktach gospodarczych?

Witold Karczewski: To ciekawe pytanie, bo faktycznie emocje są różne w związku ze złą sytuacją gospodarczą. Wieprzowina została zatrzymana. A polski eksport był bardzo duży - i na Białoruś, i do Rosji. Epidemia się rozszerza - już nie tylko wśród dzików, więc mamy perspektywę dużych strat w hodowlach.

Fakt, mamy świń obecnie niedużo - 11 -12 milionów sztuk, podczas gdy w rekordowych latach było 25 milionów. Ta ilość mięsa powinna więc być zużyta na rynku wewnętrznym. Niemniej eksport jest firmom potrzebny, bo pobudza produkcję.

No i pojawiło się embargo na owoce, kapustę i mleko.

Właśnie. Akcja "Jedzmy jabłka na złość Putinowi" nie rozwiąże problemu, bo Polak statystycznie zjada 15 kg jabłek rocznie. Nie da rady drugie tyle. Propagandowo ładnie więc wyszło, ale ten rynek na razie straciliśmy i konsekwencje tego odczujemy.

Produkcję wieprzowiny można różnie ustawić, ale jabłka i warzywa zbiera się raz do roku i trzeba będzie sobie poradzić jesienią z problemem ich zagospodarowania. Liczymy na pomoc Unii Europejskiej. Ale jestem sceptykiem i nie wierzę, że Unia od razu nam pomoże.

Czy na tle Polski podlaskie bardziej niż inne regiony jest dotknięte sankcjami Rosji?

Przede wszystkim odczuwamy, że u nas jest źródło afrykańskiego pomoru świń. Czyli nawet gdyby otworzono granice wschodnie na mięso, na pewno z naszego rejonu ono nie wyjedzie. Więc jest to problem. Pogłębiony jeszcze szkodami dokonywanymi przez dziki. Podjęto decyzję odstrzału 3 tysięcy dzików w niektórych powiatach, ale to za mało. Może powinniśmy wybić całą populację? Takie działanie zapowiedziała Białoruś czy Litwa, żeby zapobiec rozprzestrzenianiu się epidemii.

Natomiast jeśli chodzi o owoce, nie jesteśmy zagłębiem numer jeden - to raczej Grójec czy Sandomierz. Ale generalnie jako Polska poniesiemy ogromne straty. I nie rozumiem, dlaczego Ukraina, która powinna być naszym sojusznikiem w tej sytuacji, nie przywróciła eksportu wołowiny. A po interwencji ministra Sawickiego przywróciła eksport wieprzowiny, ale cła były takie, że nie było sensu mięsa wywozić.

Jaka postawa przeważa wśród przedsiębiorców: Rozumiemy, że niezbędne jest nałożenie sankcji na Rosję; Nie wiemy, dlaczego mamy płacić za Krym; OK, ale dlaczego Unia tak wolno ustala rekompensaty, a wicepremier dopiero teraz mówi o powołaniu zespołu kryzysowego.

To bardzo istotny temat. Zarówno Polska, jak i cała Unia nie jest przygotowana do szybkiego reagowania na zachowania Rosji. Unia w ogóle jest bardzo powolna, a okresie wakacyjnym ta machina praktycznie w ogóle się nie rusza. Ale i my nie zabezpieczyliśmy sobie stosownych na taką sytuację narzędzi.

Co gorzej - za dużo mówimy, jesteśmy nadaktywni w obronie Ukrainy. Nie powinniśmy być na pierwszej linii, tylko w środku peletonu. A jesteśmy na czele i skutki tego ponoszą określone grupy społeczne.

Józef Sztorc, prezes Podkarpackiego Klastra Rolno-Spożywczego skierował do Donalda Tuska list otwarty. Domaga się w nim m.in., aby koszty rosyjskiego embarga poniósł sejm, senat, rząd, prezydent przez obowiązkowe obniżenie wynagrodzeń.

To nie ma sensu. Prezesi wielkich spółek, banków otrzymują znacznie więcej niż zarabiający ok. 20 tysięcy złotych prezydent. Co to dla rolnika będzie za korzyść, że prezydent naszego kraju będzie miał płacę mniejszą o tysiąc złotych?

Problemem jest, czy mamy krajowe fundusze interwencyjne i czy możemy sięgnąć po rekompensaty unijne. Bo wszystkie kraje restrykcje wobec Rosji podejmują na zasadzie konsensusu, ale oddzielnie mówią o tym mniej niż my.

A jak pan ocenia możliwość zmiany rynków?

Jak załamał się eksport wieprzowiny w Rosji, to załamał się też do Chin, Japonii. Teraz Japonia przywraca rynek naszej wołowinie, ale generalnie o nowe rynki nie jest łatwo.

A jeśli chodzi o owoce, to szansą jest Bliski Wschód. Ale to mozolna i długotrwała praca. Nie zapominajmy, że mleczarstwo jest dla nas bardzo ważne, a w tej branży ceny w eksporcie już spadły. A to naczynia połączone: spadnie cena dla mleczarni, to spadnie i dla dostawców. I rolnik będzie coraz biedniejszy.

Na lipcowym spotkaniu w Podlaskim Klubie Biznesu ambasador Rosji mówił, że inwestycje są najlepszym stabilizatorem naszych wzajemnych relacji. Jak to panu brzmi w świetle ostatnich wydarzeń?

To było o tyle niefortunne spotkanie, że ambasador Aleksiejew już kończy swoją misję w Polsce. Był na luzie, deklarował brak zainteresowania polityką, a zaczął od tego, że Rosjanie nie mogą u nas inwestować.

Ale generalnie sęk w tym, że rynek rosyjski jest trudny i niestabilny. Teraz MSZ przypomina, że przed tym przestrzegał, ale przecież to już tak jest, że gdy człowiek widzi tam perspektywę prowadzenia biznesu, to inwestuje. Ale w przyszłości dalsze inwestycje stoją pod znakiem zapytania. Ryzyko wykładania tam pieniędzy jest zbyt wysokie.

Przyznam, że ja uwagi ambasadora, że za naszą wschodnią granica powstaje Unia Europejsko-Azjatycka z rynkiem zbytu na 200 milionów ludzi, odebrałam jako popychanie naszych przedsiębiorców, żeby stawiali kontrę politykom, domagającym się sankcji wobec Rosji. Bo inaczej przejdzie im koło nosa szansa prowadzenia biznesów w UE-A.

Ta Unia, w tej chwili jeszcze jako Unia Celna, już nam sprawia ogromne problemy. Dostarczając tam artykuły spożywcze - nie powiem jakie, bo zaraz będą kolejne restrykcje - wymusza na nas robienie certyfikatów, jakich nie robiliśmy w życiu.

I jakich nie wymaga się od Białorusinów, Rosjan i Kazachów?

To wymaga ogromnego trudu i pieniędzy. Ale oczywiście jest to ogromny rynek, gdzie są ludzie, którzy chcą jeść. Teraz cena mięsa wzrosła tam o 1 euro. Rosjanie myśleli, że brak naszego towaru zrekompensują sobie dostawami ze Stanów Zjednoczonych, a tymczasem USA okazały się wobec nas lojalne i nie sprzedały więcej.

W takiej np. Mołdawii jest jeszcze gorzej, bo im Rosjanie przytrzymali śliwki i brzoskwinie, a tych produktów nie można tak przechowywać jak jabłka. I jeden z obwodów zbuntował się przeciwko przyłączeniu Mołdawii do sankcji podjętych przez Unię Europejską wobec Rosji. U nas też mogą być protesty.

W nowej, obecnie już obowiązującej strategii rozwoju regionu mamy zapisane szersze otwarcie na Wschód. Czy to realne, biorąc pod uwagę obecne doświadczenia?

Jesteśmy sąsiadami Wschodu, więc taki zapis jest dobry. I jak patrzę na liczbę jadących tam tirów, to jest to budujące. Przecież coś tam jednak wożą, poza samochodami niemieckimi czy japońskimi.

Chociaż sam też już poniosłem ogromne straty, szukam rynków alternatywnych i na urlop nie poszedłem, to jestem ciągle optymistą i wierzę, że te relacje kiedyś będą lepsze.

Czytaj e-wydanie »Lokalny portal przedsiębiorców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny