Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rozalia Mancewicz opowiada o wyborach Miss Universe w Sao Paulo (zdjęcia)

Julita Januszkiewicz
Rozalia Mancewicz (trzecia od lewej) razem z innymi uczestniczkami wyborów Miss Universe w Sao Paulo
Rozalia Mancewicz (trzecia od lewej) razem z innymi uczestniczkami wyborów Miss Universe w Sao Paulo Archiwum prywatne Rozalii Mancewicz
W krajach latynoskich dziewczynki już od najmłodszych lat są przygotowywane do udziału w konkursach piękności. Są tam specjalne szkoły miss - opowiada Rozalia Mancewicz.

[galeria_glowna]
Jesteś zawiedziona, że nie doszłaś nawet do finału tegorocznych wyborów Miss Universe?

Rozalia Mancewicz, najpiękniejsza Polka: Mam niedosyt, ale nie odczuwam porażki. Od 22 lat żadna Polka nie została wybrana najpiękniejszą kobietą świata. Przed konkursem spotykałam się z byłymi Miss Polonia. Wiedziałam więc, że nie będzie łatwo. Ale cieszę się, że biorąc udział w tym prestiżowym konkursie piękności, spełniłam swoje największe marzenie.

Oczekiwania społeczeństwa były duże. Media śledziły Twoje szanse.

- To była ogromna przyjemność, zaszczyt i wyróżnienie. Mogłam zobaczyć, jak taki konkurs wygląda od kuchni. Dla mnie była to wielka przygoda i nowe doświadczenie. Starałam się jak najlepiej reprezentować Polskę. Uważam, że dałam z siebie wszystko. Jeszcze w Polsce razem z biurem Miss Polonia wymyśliliśmy mój strój narodowy oraz suknię wieczorową. Wystąpiłam w długiej, białej, wyszywanej polskim haftem sukni oraz w sukni z czerwonej koronki.

Wybory Miss Universe to konkurs. Ktoś wygrywa, ktoś przegrywa, a ktoś inny staje się faworytem. Czułaś tę presję?

- Nie. Jak zawsze, na forach pojawiały się typy kandydatek. Niektóre sprawdziły się.

Od czego zależy sukces na konkursie piękności? Decyduje wyłącznie uroda?

- Oczywiście, że ważna jest uroda, osobowość, miła aparycja i naturalność ale też szczęście. Miss powinna mieć to coś, co przyciąga ludzi. Przez cały czas obserwowałam, co się działo na zgrupowaniu. Moim zdaniem, istotny też jest kraj, z którego pochodzi dziewczyna. Co roku do Top kwalifikują się reprezentantki tych samych państw. W krajach latynoskich dziewczynki już od małego są przygotowywane do udziału w konkursach piękności. Są tam specjalne szkoły miss.

Jak więc oceniasz ostateczny werdykt?

- Bardzo się cieszę, że wygrała reprezentantka Angoli. Mnie ona osobiście oczarowała. To bardzo sympatyczna dziewczyna. Zresztą jest taka europejska. Studiuje w Anglii.

Emocje podczas gali finałowej były zapewne ogromne?

- Były to niesamowite przeżycie. Na widowni panowała jednak przesympatyczna atmosfera. Nie odczuwałam w ogóle stresu, na koncert finałowy przyjechali moi rodzice, którzy mi kibicowali. Czułam się więc jak w domu. Ani razu nie narzekałam. Niektóre dziewczyny były zawiedzione. Po ogłoszeniu finałowej szesnastki płakały, przeżywały, a ja śledziłam, co będzie dalej. Gala finałowa odbywała się w dużej, eleganckiej sali. Na bankiecie miałam okazję poznać Małgorzatę Kożuchowską. Aktorka była zaproszona na wybory, bowiem jest ambasadorką znanej firmy kosmetycznej.

A jak wyglądały przygotowania do finału? Były wyczerpujące?

- Bardzo. Musiałyśmy przebrnąć wielogodzinne próby. Miałyśmy zajęcia z Afroamerykanką. Uczyła ona nas, nazwijmy to tak, zalotnego i kokieteryjnego poruszania się po scenie. Czasami krępowało mnie to. Finału wyborów Miss Universe nie bałam się ani trochę. O dziwo, w noc poprzedzającą galę spałam spokojnie. To był szczególny dzień. Najpierw od godziny 9 miałyśmy generalną próbę. Ćwiczyłyśmy choreografię i poruszanie się po scenie. Trwało to 13 godzin.

Między nami jednak nie było żadnej rywalizacji. Rozmawiałyśmy, opowiadałyśmy o swoich krajach. Byłam w grupie z Estonką, Słowenką i Serbką. Miałyśmy wspólną opiekunkę. Pokój dzieliłam z Estonką. A zaprzyjaźniłam się ze Szwedką oraz Irlandką.

Wybory odbywały się w Brazylii. Niewątpliwie była to egzotyczna wyprawa.

- Do Sao Paulo dotarłam 22 sierpnia. Lot trwał czternaście godzin. Na miejscu wrażenia były niesamowite. Lotnisko jest gigantyczne. Nie dało się odczuć gorącego klimatu. Akurat panowała tam jesień.
Był czas na zwiedzanie?

- Pierwsze dwa tygodnie pobytu w Sao Paulo miałyśmy dla siebie. Brałyśmy udział w różnych akcjach charytatywnych. Zwiedzałyśmy szkoły, bawiłyśmy się z biednymi dziećmi. Szczególne wrażenia zrobiła na mnie wizyta w sanktuarium. Spotkałam tam Polkę wolontariuszkę. Na aukcje charytatywne zabrałam ze sobą albumy o Janie Pawle II. Brazylijczycy kochają naszego papieża, albumy miały duże wzięcie.

Czy coś Cię zaszokowało?

- W mieście widać rażące różnice, jest wyraźny podział na dzielnice biedne i bogate. Na ulicach są długie korki. Nieraz nasz autokar musiał stać w nich trzy godziny. W Brazylii jest też bardzo niebezpiecznie. Wszędzie towarzyszyli nam ochroniarze.

Rok Twojego panowania dobiega końca.

- To bardzo niezwykły rok. Mam okazję podróżować po całej Polsce. Jestem zapraszana na różne bale charytatywne. Prowadzę aukcje i loterie. Cieszę, że mogę komuś pomóc. Brałam chociażby udział w koncercie charytatywnym na rzecz hospicjum dla dzieci w Białymstoku.

Na co dzień spotykasz celebrytów. Jakie wrażenie na Tobie wywarli?

- Różne. Ale na pewno wspaniałą i pozytywną osobą jest tancerka Edyta Herbuś. Mamy wspólną agentkę. Poznałyśmy się na rozdaniu nagród Viva Comet. Przyjaźnimy się, a czasami wychodzimy gdzieś razem.

Naprawdę bycie Miss to taka sielanka? Nie męczy Cię ten wielki świat?

- Jestem przyzwyczajona do ciężkiej pracy. Nie odczuwam żadnych trudów. No może to, że muszę ciągle nosić buty na wysokich obcasach oraz wyglądać zawsze perfekcyjnie, szykownie i elegancko na wszystkich imprezach. Muszę więc dbać o figurę. Systematycznie chodzę na siłownię, zajęcia fitness. Przestrzegam diety. Ograniczyłam słodycze, które uwielbiam. Na przyjęciach jem sałatki oraz ryby.
Nieprzyjemne są za to różne komentarze i plotki, które czasami pojawiają się na mój temat na forach oraz portalach. Ale nie przejmuję się nimi. Mam swoich przyjaciół, z którymi chętnie się spotykam.

Roczne doświadczenie w byciu Miss wpłynęło na zmianę Twojej osobowości? Po wyborach, kiedy rozmawiałyśmy, przyznałaś, że brakuje Ci współczesnej przebojowości, że boisz się kontaktów z mediami.

- Na początku stresowałam się przed wywiadami. Teraz już nie. Nie boję się obiektywu i kamery. Stałam się otwarta, pewna siebie, komunikatywna. Ale ciągle jestem tą samą Rozalką, tyle że bardziej samodzielna i odważniejsza. Bo tak trzeba. W Warszawie tempo życia jest szybsze. Nieraz kończę dzień o godzinie 23.

Co dalej? Dostałaś oferty pracy w markowych firmach mody, jako modelka lub w innej branży? A może myślisz o powrocie na Podlasie?

- Być może zostanę w Warszawie, będę pracowała w modelingu. Jeśli wrócę na Podlasie, to zajmę się prowadzeniem rodzinnego gospodarstwa agroturystycznego w Pomigaczach. Marzę też o założeniu rodziny.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny