Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rowerem jeździłem z Ełku do Białegostoku

Alicja Zielińska
Jazda rowerem była moją pasją przez całe życie. Byle wolna chwila i już ruszałem gdzieś w trasę.
Jazda rowerem była moją pasją przez całe życie. Byle wolna chwila i już ruszałem gdzieś w trasę.
Mieszkałem na Antoniuku. Ulica, przy której stał nasz dom, nie miała nazwy. Naokoło pusto, tylko my. W magistracie powiedzieli, że musi być jakaś, mama podała Narewska. I tak zostało. Aleksy Marczuk wspomina o starym Białymstoku, okupacji i o swojej pasji sportowej, jaką była jazda rowerem.

Latem pan Aleksy Marczuk opowiadał nam, jak rowerem jeździł po Europie. Potrafił za 90 dolarów objechać Niemcy, Włochy, Szwajcarię. Ta jego wielka pasja zrodziła się, gdy był jeszcze dzieckiem. Rowerem jeździł zawsze, odkąd pamięta. Pierwszy rower miał podczas okupacji. Ojciec mu gdzieś go zdobył. - Byłem jedynakiem, nie miałem rodzeństwa, rodzice starali się zapewnić jak najlepsze warunki, chociaż czasy, w jakich przyszło mi dorastać, były trudne - wspomina. - Skromny był ten nasz domek, ale własny, to się liczyło. Z dzieciństwa pamiętam przedszkole przy parafii św. Rocha. Mam nawet zdjęcie z 1936 roku. Siedzę z innymi maluchami, z chorągiewką. Kościół jeszcze wówczas stawiano. Ogromny mi się wydawał, taki pod samo niebo. Ksiądz Abramowicz był proboszczem. Gdy siedzieliśmy w przedszkolu, to z okna było widać jak budują. Wieży to dopiero kawałek było, może 20 metrów, jeszcze te kastry jeździły, jedna szła do góry z betonem, druga pusta w dół zjeżdżała. Zadzieraliśmy głowy do góry i z ciekawością na to wszystko patrzyliśmy.

Uczyłem się w szkole podstawowej nr 7 przy ulicy Wiatrakowej. Ta szkoła ma piękną tradycję, jest jedną z najstarszych w Białymstoku. Jej historia sięga roku 1919. Zaczęła funkcjonować zaraz po tym, jak Białystok odzyskał niepodległość. Początkowo mieściła się przy ulicy Antoniuk Fabryczny 5, w starym drewnianym budynku, w którym kiedyś znajdowała się fabryka. Była tutaj 17 lat. W 1936 roku nastąpiła przeprowadzka na ulicę Wiatrakową, do nowego gmachu. Został on zbudowany dzięki staraniom ówczesnego dyrektora Andrzeja Bielawskiego, dzielnie wspieranego przez mieszkańców i rodziców uczniów. Szkoła otrzymała imię marszałka Józefa Piłsudskiego i była bardzo nowoczesna, jak na tamte czasy. Do roku 1939, a więc do wybuchu II wojny światowej funkcjonowała pod nazwą 7-Klasowa Rozwojowa Szkoła Powszechna Nr 7 w Białymstoku. Podczas okupacji sowieckiej, Rosjanie utworzyli tu średnią szkołę kolejową. Ja w siódemce skończyłem pięć klas, ale jak weszli Rosjanie, to powiedzieli, że u nas słaby poziom i cofnęli nas o rok niżej, uczyliśmy się według programu radzieckiej dziesięciolatki. Pamiętam takie zdarzenie, trwała lekcja, prowadziła nasza wychowawczyni, naraz wchodzi kierownik i prosi, by wyszła z klasy. Później się dowiedzieliśmy, że została wywieziona na Syberię. Już nie wróciła stamtąd.

To był straszny czas. Zaczęły się represje. Podjeżdżały budy, jedna za drugą, dawali dwie godziny na spakowanie i na dworzec do wagonów ładowali. A potem wieźli w nieznane. Kiedy w 1941 roku do Białegostoku ponownie wkroczyli Niemcy, po tym jak w czerwcu Hitler wypowiedział wojnę Stalinowi, zakazano kompletnie nauki. Nauczyciele jednak nie porzucili swojej pracy i prowadzili tajne nauczanie.

Normalną, jawną pracę szkoła rozpoczęła na nowo w roku 1944, nazywała się jednak już inaczej niż przed wojną - Publiczna Szkoła Powszechna Nr 7 i nie nosiła imienia Marszałka Józefa Piłsudskiego.

Po maturze postanowiłem zdawać na AWF, bo zawsze mnie ciągnęło do sportu. Dostałem się, skończyłem studia i pierwszą pracę otrzymałem w liceum pedagogicznym w Ełku. Sam wybrałem to miejsce, propozycji dużo było. Kierowałem się tym, że to niedaleko, 100 km do Białegostoku i będę mógł w miarę często odwiedzać rodziców. A ponieważ bardzo lubiłem jeździć rowerem, to raz na dwa tygodnie te 100 km do domu przejeżdżałem właśnie na rowerze. Nie spieszyłem się i prawdę mówiąc nie czułem tej odległości. A potem jak się przeniosłem do Zambrowa to miałem już tylko 70 km do pokonania, więc w ogóle nie wydawało mi się to dużo. Tylko zimą nie korzystałem z roweru. Za to w plecaku miałem łyżwy i drogę do przystanku jechałem na łyżwach. Ruch na szosie nie był duży, samochód od czasu do czasu jakiś przemknął, więc taka jazda to była sama przyjemność.

Po kilku latach pracy w Zambrowie wróciłem do Białegostoku, otrzymałem etat w V LO przy ul. Miodowej i tu już uczyłem wf-u do końca, do emerytury.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny