Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rotmistrz Bernard Wasilewski - ostatni ułan w Białymstoku

Fot. Bogusław F. Skok
8 maja 2009, w rocznicę zakończenia wojny, rotmistrz Bernard Wasilewski poprowadził poczty sztandarowe. Został wtedy uhonorowany przez polonię amerykańską medalem Ignacego Paderewskiego.
8 maja 2009, w rocznicę zakończenia wojny, rotmistrz Bernard Wasilewski poprowadził poczty sztandarowe. Został wtedy uhonorowany przez polonię amerykańską medalem Ignacego Paderewskiego. Fot. Bogusław F. Skok
Ma 93 lata. Nie opuszcza żadnej patriotycznej uroczystości w Białymstoku. Zawsze wyprostowany, w mundurze i z szablą. Podczas procesji Bożego Ciała porucznik Bernard Wasilewski jak zwykle poprowadzi hufce sztandarowe.

Zawsze marzyłem, żeby pójść do wojska. To było dla mnie coś. Składałem nawet potajemnie papiery do szkółki. Miałem wtedy kilkanaście lat i rodzice się nie zgodzili. Wojsko musiało poczekać. Trafiłem tam kilka lat później - opowiada porucznik Bernard Wasilewski.

Do jego domu często przychodzili mężczyźni w mundurach, a on od dziecka lubił słuchać ich opowieści o wojsku i walkach.

Do 10. Pułku Ułanów Litewskich trafił jeszcze przed wojną. Świetnie jeździł konno. Konie to była jego miłość.

- Umiałem nożyce i całą woltyżerkę robić. Proszę pani, ja to na koniu byłem jak pistolet. Wszystko mogłem - mówi.

W 1939 roku ruszył z wojskiem na granicę z Prusami Wschodnimi. Tam poznał okropieństwa wojny. Po kompanii wrześniowej został jeńcem niemieckiego stalagu.

Jedyny w swoim rodzaju

Dzisiaj Bernard Wasilewski ma 93 lata. - Prawie. Skończę dopiero w sierpniu - dodaje szybko. Ale wigoru i energii zazdrości mu niejeden nastolatek.
Porucznika nie może zabraknąć na żadnej miejskiej uroczystości.

Nie zajmuje jednak ławeczki dla kombatantów. Dowodzi pocztami sztandarowymi podczas Święta Niepodległości, procesji Bożego Ciała, wrześniowego Marszu Sybiraków czy rocznicy powstania w Białostockim getcie.

- Jak jest gdzieś jakaś uroczystość, to mnie proszą, żebym poczty sztandarowe prowadził. I jadę. Bardzo to lubię - uśmiecha się pan Bernard.

Klika razy w miesiącu jeździ na różne uroczystości w całej Polsce. Do Częstochowy, Kocka, Czyżewa. Najbardziej lubi te patriotyczne i wojskowe, kiedy prowadzi hufce sztandarowe. Ale nie tylko na takich bywa. Często jest też zapraszany do szkół i stawiany za wzór młodzieży.

- Jak młodzi reagują na nas? Słuchają. Widać, że ich to interesuje - dodaje.
Jest jednym z ostatnich prawdziwych ułanów. Jego zdanie i umiejętności cenią sobie wszyscy. A kiedy on dowodzi, wszystko idzie gładko.

- Byłem kiedyś na uroczystościach z udziałem pocztów z różnych miast. Podchodzi do mnie jakiś młody człowiek i mówi: "Panie rotmistrzu, czy my możemy do pana pod komendę, bo nie ma kto się nami zająć". No to ja mówię: "Pewnie, szybko mi stawać równo". Poszedłem do kościoła zobaczyć, jak tam się można ustawić. Pół minuty i już wszystko wiedziałem. Przemarsz poszedł jak z płatka - wspomina pan Bernard.

- To jest człowiek historia. Jego opowieści są w stu procentach zgodne z prawdą - uważa chorąży Zenon Zarzycki z Koła Żołnierzy 10. Pułku Ułanów Litewskich i ich Rodzin. - Jest jedyny w swoim rodzaju.

Dzisiaj młodzież już nie ta

Poczet sztandarowy to cztery osoby: sztandarowy, który niesie sztandar, asysta - dwie osoby po bokach, i rotmistrz, który poczet prowadzi. Jeszcze niedawno białostoccy ułani-kombatanci, mieli cztery sztandary. - Mam chęć i wyrwę do tego, żeby chodzić na różne uroczystości. Ale nie widzę już swoich rówieśników. Już nie ma z kim poczet prowadzić. Jest nas coraz mniej - wspomina porucznik.
Ułani-kombatanci zostawili sobie dwa sztandary. Dwa pozostałe przekazali do szkół, żeby zaopiekowali się nimi młodzi.

- Moje serce się raduje, że znalazł się ktoś, kto zadba o sztandary i będzie kontynuował tradycję pocztów - mówi pan Bernard.

Młodzież chętnie je przyjęła. Teraz to oni, razem z ułanami, jeżdżą na patriotyczne uroczystości i stają do pocztów sztandarowych. Nie dorównują jednak kombatantom.

- Dzisiaj młodzież jest inna. Stał z nami taki młody chłopak, miał może 17 lat. Wytrzymał może 15 minut i od razu zbladł, słabo mu się zrobiło i musiał wyjść. Drugi tak samo. Ja nadal dam radę i trzy godziny w poczcie stać. I jeszcze nigdy nie zasłabłem, nigdy - mówi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny